Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Rok straconych złudzeń

Redakcja
Zdrada sojuszników w Teheranie FOT. ARCHIWUM IPN
Zdrada sojuszników w Teheranie FOT. ARCHIWUM IPN
W sylwestra 1943 r. nastroje wśród działaczy Polskiego Państwa Podziemnego dalekie były od entuzjazmu. Nie ulegało co prawda wątpliwości, że wojna zbliża się do końca, a złamanie potęgi III Rzeszy to tylko kwestia czasu. Miniony rok 1943 był wyjątkowo dramatyczny dla Polaków. Czas śmierci

Zdrada sojuszników w Teheranie FOT. ARCHIWUM IPN

KRAKOWSKI ODDZIAŁ IPN I "DZIENNIK POLSKI" PRZYPOMINAJĄ. 1943 * Zagłada polskich Żydów * Masowe mordy Polaków na Wołyniu * Śmierć premiera Władysława Sikorskiego w katastrofie w Gibraltarze * Zdrada sojuszników podczas Konferencji w Teheranie

Początek roku przyniósł dramat polskich Żydów. Wiosną rozpoczęto akcje likwidowania ostatnich gett, których część zlikwidowano jesienią 1942 r. Krakowskie zlikwidowano w marcu 1943 r. Próby ostatecznych wywózek z Warszawy zakończyły się wybuchem powstania w warszawskim getcie - od 19 kwietnia 1943 r. warszawscy Żydzi z olbrzymią determinacją walczyli do 16 maja. Był to bój heroiczny, który nie mógł zakończyć się zwycięstwem. Rok 1943 przyniósł więc ostatni, krwawy etap realizacji niemieckiego planu fizycznej likwidacji ludności żydowskiej - której znaczący odsetek stanowili Żydzi polscy. Szacuje się, że tylko na terenie Generalnego Gubernatorstwa Niemcy wymordowali ok. 2 mln Żydów.

Początek 1943 r. naznaczyły także masowe morderstwa na Polakach, jakich dokonywali Ukraińcy na Wołyniu i w Małopolsce Wschodniej. Od lutego w kolejnych powiatach w akcjach Organizacji Ukraińskich Nacjonalistów oraz Ukraińskiej Powstańczej Armii ginęli Polscy cywile. Mordowano ich w sposób szczególnie bestialski - torturowano także kobiety, dzieci i starców. Apogeum tych działań przypadło na lipiec i sierpień, kiedy Ukraińcy dokonali rzezi Polaków na Wołyniu. Szacuje się, że tylko tam w latach 1943-1944 zginęło 60 tys. Polaków. Łącznie zaś można mówić o ok. 120 tys. ofiar - polskich rodzin wymordowanych przez ukraińskich nacjonalistów. Krwawe pacyfikacje polskich wsi miały sterroryzować ludność i skłonić ocalałych do wyniesienia się na zachodni brzeg Sanu, bowiem zgodnie z koncepcją OUN, do tej rzeki miało sięgać ukraińskie państwo.

Rok 1943 przyniósł więc olbrzymią liczbę ofiar, a utracony w wyniku zorganizowanych akcji niemieckich i ukraińskich potencjał narodowy jest trudny do oszacowania. "Rok dramatów" przyniósł jeszcze jedną śmierć, o olbrzymim znaczeniu dla sprawy polskiej. 4 czerwca w Gibraltarze, w katastrofie lotniczej zginął premier Rządu RP na Uchodźstwie i Wódz Naczelny - gen. Władysław Sikorski. Nie był politykiem bez skazy, wielu zarzucało mu zbytnią uległość wobec Sowietów. Jednak niekwestionowany pozostaje fakt, że żaden z polskich polityków na uchodźstwie nie miał już porównywalnej do niego pozycji na arenie międzynarodowej.

Czas zdrady

A właśnie w relacjach międzynarodowych pomiędzy trzema mocarstwami koalicji antyhitlerowskiej: Brytyjczykami, Amerykanami i Sowietami rozstrzygano losy Europy. Momentem przełomowym była kapitulacja Niemców pod Stalingradem, w lutym 1943 r. Rozbicie wojsk III Rzeszy odwróciło sytuację na froncie wschodnim. Sowieci przejęli inicjatywę na tym teatrze działań zbrojnych i, coraz szybciej, zaczęli posuwać się na zachód. Dla Józefa Stalina relacje z władzami Rzeczypospolitej Polskiej na Uchodźstwie stawały się balastem. Przecież legalne władze polskie domagały się restytucji granic sprzed sowieckiej agresji z września 1939 r., a z polskich Kresów sowiecki satrapa rezygnować nie miał zamiaru. Dlatego już w marcu 1943 r. powołał w Moskwie Związek Patriotów Polskich, do którego weszli polscy działacze komunistyczni - ci, którzy przyszłość swego kraju widzieli w podporządkowaniu go interesom Moskwy. Tworzyli go głównie przedwojenni komuniści, tacy jak Wanda Wasilewska, ale także nowi zdrajcy sprawy polskiej - jak Zygmunt Berling, który za cenę oddania się do dyspozycji Sowietom ocalił życie, choć był więziony w Starobielsku. Stalin prezentował ZPP na arenie międzynarodowej jako niezależną reprezentację uchodźstwa polskiego w ZSRS. Wkrótce pod egidą ZPP zaczął budować armię polską, nad którą komendę objął Berling - dezerter z armii dowodzonej przez gen. Władysława Andersa.
Gdy w kwietniu 1943 r. wycofujący się Niemcy odkryli doły katyńskie, rząd polski na uchodźstwie zażądał zbadania sprawy mordu oficerów przez Międzynarodowy Czerwony Krzyż. Dla Stalina stało się to wygodnym pretekstem do zerwania stosunków z władzami polskimi i zarzucenia im współpracy z III Rzeszą. Bowiem jej władze - ze względów propagandowych, licząc na wywołanie konfliktu w koalicji antyhitlerowskiej - także domagały się wyjaśnienia Zbrodni Katyńskiej. Polska znalazła się więc w osobliwej sytuacji, w której będąc członkiem koalicji antyhitlerowskiej, jednocześnie ze względu na brak relacji dyplomatycznych z ZSRS traciła wpływ na kluczowe decyzje - jak się miało okazać, także te, które żywotnie jej dotyczyły.

Stworzenie w Moskwie alternatywnego wobec londyńskiego ośrodka uchodźczego, wypełniającego zadania stawiane przez Kreml wzmacniano rozbudowywaniem w okupowanym kraju Polskiej Partii Robotniczej - także utworzonej w Sowietach i przerzuconej następnie na ziemie zajęte przez Niemców. W listopadzie 1943 r. ogłosiła ona deklarację programową "O co walczymy", w której poza sformułowaniem programu społecznego czy gospodarczego komuniści krytykowali władze polskie w Londynie i odmawiali im prawa powrotu do kraju. Stalin konsekwentnie dążył do zbudowania instytucji-"wydmuszek", które mogłyby konkurować z legalnymi władzami polskimi. Miał też pewność, że sytuację w Europie Środkowo-Wschodniej, która zostanie zajęta przez jego armie, będzie mógł swobodnie kształtować.

Ostatecznym potwierdzeniem tego stanu rzeczy stała się konferencja w Teheranie. Wzięli w niej udział przywódcy Stanów Zjednoczonych, Wielkiej Brytanii i ZSRS. Polaków na nią nie zaproszono, ani nie poinformowano ich o jej przebiegu - choć podjęto decyzje kluczowe dla Rzeczpospolitej. Jednym z efektów konferencji teherańskiej była bowiem wstępna akceptacja dla formuły, iż ognisko państwa i narodu polskiego powinno znajdować się między tak zwaną linią Curzona a linią rzeki Odry z włączeniem Prus Wschodnich i prowincji opolskiej. Oznaczało to, że niemal połowa przedwojennej Polski miała zostać zagarnięta przez Sowietów.

Pogrzebane nadzieje

W Nowy Rok 1944 r. niewielu podejrzewało, że już za sześć miesięcy na plażach Normandii rozpocznie się aliancki desant, a operacja "Overlord" rozpocznie zwycięski marsz w kierunku Berlina. Polaków trapiła jednak inna perspektywa, w pierwszych dniach mroźnego stycznia Armia Czerwona przekroczyła przedwojenną granicę Polski. Nic już nie mogło zmienić sytuacji na froncie europejskim. Stało się jasne, że w ciągu kilku, może kilkunastu miesięcy Polska zostanie zajęta przez armię komunistycznego imperium. Niektórzy łudzili się wciąż, że ze wschodu idzie wyzwolenie. Ci, którzy poznali smak sowieckiej okupacji w latach 1939-1941, mieli pewność, że nadchodzi niewola. Inna od brunatnej, ale nie mniej złowroga.
Polskie nadzieje na wolność zostały pogrzebane w gabinetach dyplomatycznych wielkich mocarstw. Dla zachodnich aliantów nie suwerenność Rzeczpospolitej, ale siła Armii Czerwonej na froncie wschodnim miała znaczenie decydujące. Wkład Polskich Sił Zbrojnych na wszystkich niemal teatrach działań wojennych II wojny światowej nagle przestał się liczyć. Śmierć polskich żołnierzy w zachodniej Europie stała się nieważna, Waszyngton i Londyn zabiegały przede wszystkim o przychylność Stalina dającą gwarancję na wiązanie znaczących sił niemieckich na wschód od Berlina i uniemożliwiając przerzucenie odwodów na front w zachodniej Europie. Rozpięcie niemieckiej armii między trzema w istocie frontami - wliczając, trwające od lata 1943 r., walki na południu Europy we Włoszech stanowiło klucz do ostatecznego sukcesu aliantów.

W wolnym świecie strzelały korki od szampanów, z nadzieją patrzono na rok 1944. W okupowanej przez Niemców części Europy umacniała się wiara w wyzwolenie. Jednak wolność przyjść mogła tylko z zachodu, ze wschodu w ślad za krasnoarmiejcami nadchodził nowy totalitaryzm. Dlatego po roku 1943 - roku dramatów, nadchodził dla Polaków rok, w którym pryskały nadzieje i ostatnie złudzenia. Zmęczeni okupacją i walką ludzie zyskiwali pewność, że niewola się nie skończyła, a Polacy doświadczą nowego, tym razem czerwonego, terroru.

Filip Musiał, historyk, politolog, pracownik Oddziału IPN w Krakowie, profesor Akademii Ignatianum w Krakowie

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na dziennikpolski24.pl Dziennik Polski