Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Romowie opłakują anioła osady

Katarzyna Gajdosz-Krzak
Katarzyna Gajdosz-Krzak
Dziękujemy za dary. Ale my potrzebujemy synka - płaczą rodzice dwulatka, który spłonął w pożarze

Damian Szczerba z córeczką Santiną codziennie zapala znicz na pogorzelisku, w miejscu, w którym stało łóżeczko jej młodszego o dziewięć dni kuzyna o tym samym imieniu - Santino. Dwuipółletnia dziewczynka kładzie obok znicza czekoladę. Nie tylko ona dzieli się świątecznymi smakołykami i prezentami z Santino. Na popiele stoją zabawki, które przyniosły dzieci z osady. A także dwa kubki z kawą cappucino, którą chłopczyk lubił podpijać swojemu tacie. Są zamarznięte.

- To ogromna tragedia dla rodziców i wszystkich mieszkańców osiedla. W sytuacji, gdy ludzie nas oczerniają, a nawet winią za śmierć dziecka, gest pomocy, jaką dziś dostaliśmy, daje nam nadzieję - mówił wczoraj „Gazecie Krakowskiej” Robert Szczerba, wójt romskiej osady w Maszkowicach.

Z darami dla rodzin, które ucierpiały w wyniku pożaru (wybuchł on 7 grudnia w jednym z tutejszych domów) przyjechało wczoraj Stowarzyszenie Sądecki Sztetl. Przywieźli żywność, ubrania oraz zabawki dla dzieci pogorzelców.

- Dziękujemy za wszystko. Nie pytajcie nas, czego nam trzeba. Bo trzeba nam tylko naszego synka - płacze Donata Bona, mama małego Santino.

Chłopiec zginął w pożarze. Rodzice do dziś próbują zrozumieć, jak do tego doszło.

- Przed oczami mam cały czas obraz, jak Santino wygłupia się z tatą przed popołudniową drzemką. Sajmon gra mu na gitarze, bo Santino to uwielbiał - próbuje powstrzymać łzy Donata.

Chłopiec spał w swoim łóżeczku, kiedy w przybudówce, w której mieszkała rodzina, pojawił się ogień. Jego mama była w innej części domu, u teściowej. Wyszła na chwilę z sześciomiesięczną córeczką Nadią na ręku, żeby zagrzać mleko. Nie mieli jeszcze swojej kuchni w nielegalnej przybudówce.

- Nie było mnie może kilka minut. Gdy wróciłam, nasza część domu stała w ogniu - matka zawiesza głos.

Jej druga córeczka 4,5-letnia Jesica była wówczas w szkole, w zerówce. Ledwie przekroczyła mostek prowadzący do osady, zaczęła wołać swojego brata. Jakby przeczuwała, że coś złego stało się jej Santino. Byli nierozłączni. Brat nigdy wcześniej nawet nie chciał zjeść obiadu, póki siostrzyczka nie wróci ze szkoły. 7 grudnia Jesica jadła sama.

- Ja nie wiem, jak to wytłumaczyć, ale Santino był niezwykłym dzieckiem. Wierzę, że to był anioł naszej osady. I nie mówię tego, bo umarł i tak należy mówić o zmarłym. Nasi ludzie to czują. Mówią, że budzi ich jego płacz albo gra na gitarze. Bo jak na dwuipółlatka był bardzo muzykalny. Do jego trumienki brat włożył małą gitarę - opowiada Damian Szczerba, wujek zmarłego chłopca.

Do wspomnień przy zwęglonym łóżeczku Santino dołączają się inni mieszkańcy wioski.

- Chyba nie było u nas kogoś, kogo Santino nie złapał za serce. Potrafił podejść do każdego i pierwszy się przywitać. Osiemnastolatkowie nie mają takiej odwagi i mądrości, jaką on miał - mówi jeden z mieszkańców.

- To było takie nasze cygańskie dziecko - próbuje żartować pan Damian.

Jest zły, że nie potrafił uratować chłopca z płomieni. Ale nawet strażacy nie odważyli się wejść do płonącego budynku, póki pożar nie przygasł. Mieszkańcy nie potrafią też racjonalnie wytłumaczyć, jak doszło do wybuchu ognia.

- Szuka się w nas winnych, bo stawiamy nielegalnie przybudówki do domów. Ale jak mamy postępować inaczej, kiedy ludzie nie chcą Romów za sąsiadów? Każdy chce mieć jakieś swoje cztery kąty - mówi wójt osady Robert Szczerba. Dodaje, że nawet w chwili, gdy gmina szukała tymczasowego lokum dla pogorzelców, mieszkańcy Łącka protestowali, że nie chcą romskiego sąsiedztwa. - A może śmierć Santino była po to, by w końcu rozwiązać nasze konflikty? - zastanawia się wójt.

Autor: Damian Radziak

Pożar na osiedlu romskim w Maszkowicach. Nie żyje trzyletni chłopiec

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Materiał oryginalny: Romowie opłakują anioła osady - Gazeta Krakowska

Wróć na dziennikpolski24.pl Dziennik Polski