Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Rosja przypomniała sobie o jeńcach

Piotr Subik
Pomnik czerwonoarmistów spod Barbakanu trafił na cmentarz Rakowicki
Pomnik czerwonoarmistów spod Barbakanu trafił na cmentarz Rakowicki Anna Kaczmarz
Historia. Na Rakowicach leży nie 1,2 tys. czerwonoarmistów z 1920 r., ale dokład nie 174. I nie zostali "zamęczeni najdzikszymi sposobami", lecz zmarli wskutek chorób w obozie w Dąbiu

Rosyjskie Towarzystwo Historyczno-Wojskowe w Moskwie powołane zostało dwa lata temu dekretem prezydenta Putina. Ma na celu propagowanie "potęgi ojczyzny" od IX do XXI wieku. Chodzi m.in. o upamiętnianie miejsc pochówków żołnierzy Armii Czerwonej. Tak jak stać miałoby się w przypadku pomnika "Zamęczonych w Polsce", który Rosjanie chcą wybudować na cmentarzu Rakowickim w Krakowie.

Trudno przypuszczać, że pomysł ten nie był konsultowany z prezydentem Władimirem Putinem, bo na czele towarzystwa stoi minister kultury Rosji Władimir Medinski.

Stara śpiewka Rosjan
Na łamach "Komsomolskiej Prawdy" szef wydziału historycznego rosyjskiego towarzystwa Jurij Nikofor mówił niedawno, że po zakończeniu wojny 1920 r. w Polsce zamordowano 60 tys. jeńców z Armii Czerwonej. - Oni byli zamęczeni najdzikszymi sposobami, ich długo męczyli, morzyli głodem, znęcali się nad nimi.

I ani jednego normalnego pomnika nie ma w Polsce - powiedział Jurij Nikofor. Twierdził także, że "temat jest przemilczany i Polacy starają się umniejszyć liczbę ofiar. Nie chcą spojrzeć prawdzie w oczy". Natomiast w telewizji publicznej padły z jego ust słowa o "polskich obozach śmierci".

- To stara śpiewka Rosjan. Sześćdziesiąt tysięcy jeńców rzekomo zamordowanych w Polsce to i tak umiarkowana liczba. Znacznie większe spotyka się u niektórych publicystów rosyjskich - wyjaśnia prof. Mariusz Wołos, historyk z Uniwersytetu Pedagogicznego w Krakowie, były dyrektor stacji naukowej Polskiej Akademii Nauk w Moskwie. - Rosjanie znają dane opracowane na podstawie polskich dokumentów archiwalnych, ale nie przyjmują ich do wiadomości. Bo nie pasują do ich koncepcji - dodaje.

Ta koncepcja to udowodnienie, że Polacy zabili po 1920 r. więcej Rosjan niż Rosjanie Polaków w Katyniu (ok. 22 tys.).
Prof. Zbigniew Karpus z Uniwersytetu Mikołaja Kopernika w Toruniu przypomina, że ustalono bezsprzecznie, iż liczba jeńców Rosji zmarłych w obozach m.in. w Tucholi, Strzałkowie, ale też w podkrakowskim wówczas Dąbiu i w Wadowicach, wynosiła 16-18 tysięcy.

Głównymi przyczynami śmierci były nie represje ze strony Polaków, a przywleczone z frontu choroby - tyfus, czerwonka (dyzenteria), różne odmiany grypy, zapalenie płuc itp. Nie ma też dokumentów, które potwierdzałyby, iż na Rakowicach - co podnoszą Rosjanie - pochowano 1,2 tys. jeńców sowieckich. - W Dąbiu nie było przyobozowego cmentarza. A to oznacza, że jeńcy nie umierali masowo. Jeśli zdarzało się to raz na jakiś czas, to wygodniej było zwłoki zawieźć grabarzowi na Rakowice.

Zresztą z archiwów wiemy, że w Dąbiu nie panowały drakońskie warunki: zamiast ziemianek stały drewniane baraki, rozbudowano urządzenia sanitarne. Poza tym przetrzymywano tam mało bolszewików, bo był to obóz dla osób internowanych, nie jeńców - wyjaśnia prof. Karpus.

Skąd więc podawana przez Rosjan liczba? Prawdopodobnie zaliczono do nich wszystkich zmarłych od czasu założenia obozu przez Austriaków podczas I wojny światowej.

Prezydent Krakowa prof. Jacek Majchrowski mówił wczoraj, że poprosił o zbadanie, ilu czerwonoarmistów z 1920 r. spoczywa na cmentarzu Rakowickim. - Wyszło, że 174 - stwierdził prof. Majchrowski.
Z kolei z danych zgromadzonych przez Roberta Bogusza, autora artykułów o obozie jenieckim w Dąbiu wynika, że spośród 330 osób zmarłych w nim w latach 1919-1921, tylko w przypadku 178 w dokumentach wystawionych po zgonie zapisano "bolszewik".

Kraków to nie przypadek
Prof. Zbigniew Karpus podkreśla, że Rosjanie celowo wybrali dla pomnika lokalizację na Rakowicach. Bo to nekropolia rangi narodowej.

Podobnie uważa prof. Mariusz Wołos. - Oczywiście, że to nie przypadek. My, Polacy, mamy do cmentarzy szczególny stosunek. Musimy pamiętać, że jeśli likwidowane były pomniki Armii Czerwonej w Polsce, to przenoszono je na cmentarze. I myślę, że naszą odpowiedzią powinno być żądanie zbudowania pomnika polskich jeńców wojny roku 1920 na cmentarzu Nowodziewiczym czy Wagańkowskim w Moskwie - mówi historyk z Uniwersytetu Pedagogicznego w Krakowie.

Rzecznik krakowskiego Porozumienia Organizacji Kombatanckich i Niepodległościowych dr Jerzy Bukowski nie tylko planowane miejsce ustawienia pomnika, ale też czas ogłoszenia tych planów uważa za nieprzypadkowe. Po pierwsze - Polska mocno zaangażowała się w sprawę wojny na Ukrainie.

Po drugie, od kilku tygodni coraz głośniej mówi się o planach zburzenia pomnika "chwały" Armii Czerwonej w Nowym Sączu. Pod koniec września, po manifestacji środowisk patriotycznych, doszło do oblania go farbą. A wcześniej w Limanowej burmistrz Władysław Bieda zdecydował się na rozbiórkę pozbawionego od wielu lat sowieckich symboli obelisku sławiącego "bratnią armię".

Odpowiedzią była ostra reakcja rosyjskiego MSZ, który twierdził, że Polska wszczyna "wojnę pomnikową". "Coraz częściej dochodzi do aktów wandalizmu wobec pomników czerwonoarmistów, a także do prób nieuzgodnionego ich przenoszenia" - pisano w komunikacie. Moskwa zareagowała też na incydent w Nowym Sączu, domagając się "podjęcia wyczerpujących środków zmierzających do znalezienia winnych, zapobiegania i przeciwdziałania podobnym przypadkom wandalizmu w przyszłości".

Pikanterii sprawie pomnika "Zamęczonych w Polsce" dodaje fakt, że to właśnie prof. Jacek Majchrowski jako wojewoda krakowski w lipcu 1997 r. doprowadził do przeniesienia grobów i pomnika żołnierzy Armii Czerwonej spod Barbakanu na Rakowice.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na dziennikpolski24.pl Dziennik Polski