Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Rosjanie biorą Warszawę w trzy dni. Czy taka jest prawda o naszej armii?

Piotr Subik
Stutysięczna polska armia to mit. Mamy 89 tys. żołnierzy pod bronią. Walczyć umie co dziesiąty z nich
Stutysięczna polska armia to mit. Mamy 89 tys. żołnierzy pod bronią. Walczyć umie co dziesiąty z nich FOT. WOJCIECH GADOMSKI
Wojsko. Wprawdzie tylko 10 proc. polskich żołnierzy ma doświadczenie bojowe, ale gwarantem bezpieczeństwa Rzeczpospolitej jest NATO.

Stutysięczna armia zawodowa to mit. Polskie siły zbrojne liczą 89 tys. ludzi, z których znaczna część nawet nie otarła się o wojenne misje w Iraku i Afganistanie. Tymczasem tylko jednostki liniowe, czyli tzw. misyjne, wiedziałyby, co robić w przypadku konfliktu z Rosją.

Generał dał ognia

Gen. Waldemar Skrzypczak, były wiceminister obrony, wcześniej dowódca Wojsk Lądowych, przed kilkoma dniami zaszokował opinię publiczną stwierdzeniem, że marsz Rosjan na Warszawę zająłby tylko trzy, cztery dni. – Pierwszego dnia nastąpiłby atak z powietrza i zbombardowane zostałyby główne ośrodki kierowania państwem oraz bazy lotnicze w Łas­ku i Krze­sinach, drugiego do ataku przystąpiłyby wojska lądowe i morskie, a trzeciego Rosjanie mogliby już triumfować w Warszawie i mówić, że Polski nie ma – obwieścił na łamach „Super Expressu” gen. Skrzypczak.

Rosjanie mieliby przeciw sobie polską armię, wprawdzie od 2009 r. zawodową, ale słabą.

– Dysproporcje w wyszkoleniu naszych jednostek są ogromne. Mamy tylko 10 procent ludzi, którzy przeszli test w praktyce i zetknęli się z realnym zagrożeniem na misjach w Iraku i Afganistanie, a nie toczyli wojen na papierze – przyznaje były dowódca GROM-u gen. Roman Polko.

Dysproporcja sił

Zajęcie Polski przez Rosjan w kilka dni to scenariusz realny nie tylko ze względu na dysproporcje pomiędzy armią Rosji i Polski. Nasze największe jednostki, m.in. pancerne, stacjonują na zachodzie kraju w Świę­to­szo­wie i Żaganiu (Dolny Śląsk i Lu­bus­kie). Podobnie jest z jednostkami zmechanizowanymi. Najbardziej doświadczona w zagranicznych działaniach 12. Dywizja Zmechanizowana to Pomorze Zachodnie.

Taki rozkład sił na mapie Polski jest pozostałością po czasach Układu Warszawskiego, gdy wroga – w postaci niemieckiej Bundeswehry – widzieliśmy za zachodnią granicą.

Marnie u nas także z rezerwistami. Porażką okazały się Narodowe Siły Rezerwowe, mające być polskim odpowiednikiem Gwardii Narodowej USA. Do końca 2011 r. powinny były liczyć 20 tys. żołnierzy, ale wciąż mają o połowę mniej ludzi.

W razie niebezpieczeństwa będziemy musieli liczyć na pomoc NATO. Polska ze swoimi niespełna 100 tys. żołnierzy stanowi siódmą siłę w pakcie. Odstajemy jednak m.in. pod względem lotnictwa i marynarki wojennej.

Lotnictwo bojowe mamy niezłe (m.in. 48 samolotów F-16, ok. 30 posowieckich maszyn MiG-29 i tyle samo Su-22), ale nie zmienia to faktu, że za ogromne wzmocnienie uznaliśmy zaledwie 12 myśliwców F-16, którymi w ub. tygodniu Amerykanie przylecieli na ćwiczenia do Łas­ku koło Łodzi. Istotnym problemem jest brak tzw. tarczy przeciwrakietowej, która chroniłaby nas przed rosyjskimi iskan­de­rami. MON zapowiada, że po doświadczeniach związanych z aneksją Krymu przez Rosję, proces tworzenia tarczy dla Polski przyspieszy. Rakiety chcą nam sprzedać m.in. Amerykanie („Patriot”) i Izrael.

Głównie na ten cel resort planuje wydać w najbliższej dekadzie 130 mld zł. Kupione mają być także drony, również z uzbrojeniem, które zastąpią wyeksploatowane Su-22.

Polska Marynarka Wojenna to z kolei jedna fregata do zwalczania okrętów podwodnych, dwie stare fregaty amerykańskie i jeden w miarę nowoczesny okręt podwodny. Tego obrazu nie zmieni patrolowiec ORP „Ślązak”, którego budowę – jako korwety „Gawron” – rozpoczęto jeszcze w 2001 r.

Zupełnie inna wojna

Gen. Polko twierdzi jednak, że w przypadku konfliktu z Rosją nie będą nam potrzebne ani wojska konwencjonalne, ani lotnictwo czy marynarka. Można się bowiem spodziewać raczej prowokacji Kremla, np. aktów terroru w wykonaniu np. rzekomych bojowników czeczeń­skich. – To nie będzie ofensywa jak podczas II wojny światowej. Nawet się nie zorientujemy, że działania, przypisywane „kosmitom” czy „samoobronie”, jak na Krymie, to zasługa naszego byłego Wielkiego Brata – mówi.

Na takie zaczepki odpowiada się siłami specjalnymi, a nie czołgami. Tyle że wskutek niedawnej reformy polskiej armii, także Wojska Specjalne, chwalone dotąd w Sojuszu Północnoatlantyckim, tracą potencjał. Kto inny je szkoli i uzbraja, a kto inny będzie nimi dowodził w razie wojny. Rozwiązanie to skrytykowali m.in. eksperci amerykańskiej jednostki Navy SEALs – tej samej, której ludzie po wieloletnim pościgu dopadli w 2011 r. przywódcę Al-Kaidy Osa­mę bin Ladena.

Napisz do autora:
[email protected]

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na dziennikpolski24.pl Dziennik Polski