Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Rosjanie zdobyli, a nie ocalili Kraków

Rozmawiał Paweł Stachnik
Fot. Paweł Stachnik
Historia. Rozmowa z Grzegorzem Jeżowskim, kustoszem Muzeum Historycznego Krakowa, kuratorem wystawy „Wyzwolenie czy zniewolenie? W 70. rocznicę bitwy o Kraków”.

– Jak pod koniec wojny, w 1944 i 1945 roku, Niemcy przygotowywali się do obrony Krakowa?

– Decyzja o bronieniu miasta zapadła już w 1944 r. Wtedy też Niemcy rozpoczęli budowę umocnień. Składało się na nie kilka linii obronnych na przedpolach Krakowa (wykorzystujących m.in. dawne austriackie forty), a także umocnienia w samym mieście.

W centrum najbardziej widoczne były tzw. słupy przeciwpancerne. Stały one przy głównych ulicach, a w momencie wejścia do miasta Armii Czerwonej miały zostać wysadzone w taki sposób, by zablokować drogę czołgom.

Z kolei w kamienicach przy skrzyżowaniach zamurowywano okna i przygotowywano stanowiska obronne, np. dla karabinów maszynowych. Budowano też schrony przeciwlotnicze, a na Rynku Głównym powstał zbiornik przeciwpożarowy. Zaminowano obiekty o charakterze militarnym: wiadukty, mosty itd.

Pod Wawelem, na bulwarach wiślanych, mniej więcej tam, gdzie dziś jest most Grunwaldzki, przygotowano lądowisko dla samolotów. Co ciekawe, wszystkie te prace były potajemnie obserwowane i inwentaryzowane przez wywiad Armii Krajowej.

– Jak mieszkańcy przyjęli Armię Radziecką?

– W pierwszych dniach nawet życzliwie. Atmosfera pod niemiecką okupacją była bowiem bardzo ciężka, a ludziom wydawało się, że nic gorszego nie może się już im zdarzyć. Dobrze oddaje to krążące wtedy powiedzenie: „Niech Lucyper z piekła przyjdzie, byle Niemcy stąd poszli”.

Pamiętajmy, że tuż przed ucieczką, 15 stycznia, hitlerowcy dokonali na Dąbiu największej podczas okupacji Krakowa masowej egzekucji mieszkańców. Żołnierzy radzieckich witano więc początkowo z radością.

Natomiast zdziwienie krakowian budziły żołnierki służące z bronią w pierwszej linii, a także bardzo biedny wygląd radzieckich oddziałów. Dziwiono się, że taka zbieranina była w stanie pokonać dobrze wyekwipowaną i uzbrojoną armię niemiecką.

Niebawem zaczęły się też kradzieże, rabunki, gwałty i zabójstwa dokonywane przez żołnierzy. Wiązało się to z brakiem dyscypliny i deprawacją spowodowaną wojną. Niektórzy krakowianie pytali wtedy: „Kto nas wyzwoli od naszych oswobodzicieli?”.

– Doszło do tego coś jeszcze gorszego – NKWD, które zaczęło wprowadzać w mieście swoje porządki. Pojawili się też przedstawiciele polskich władz komunistycznych.

– Dość szybko zaczęły się aresztowania i wywózki do ZSRR żołnierzy Armii Krajowej. Co ciekawe, dołączano ich do jadących przez Kraków transportów z jeńcami niemieckimi i volksdeutschami.

NKWD rozpracowywało też krakowski okręg AK, aresztując wyższych jego oficerów, m.in. komendanta okręgu płk. Przemysława Nakoniecz­nikoffa i wywożąc w głąb ZSRR.

Z drugiej strony następuje w mieście odrodzenie normalnego życia. Komuniści podkreślają wtedy bowiem polski, narodowy charakter swojej władzy. Wiece nie kończą się odśpiewaniem „Międzynarodówki”, tylko hymnu narodowego.

Na budynkach wiszą zakazane dotychczas biało-czerwone flagi. Otwarty zostaje sezon teatralny. Odbywają się legalne mecze piłki nożnej, na których również śpiewany jest hymn, co wywołuje wielkie wzruszenie u publiczności.

Nadawać zaczyna Polskie Radio. Uniwersytet Jagielloński inauguruje rok akademicki, otwierają się szkoły średnie. W Krakowie pojawiają się też polscy żołnierze: w polskich mundurach, w rogatywkach, mówiący po polsku. U ludzi pojawia się więc nadzieja, że mimo obecności Armii Czerwonej Polska odzyska niepodległość i suwerenność.

– Po wojnie zbudowano mit wyzwolenia miasta przez Armię Czerwoną. Marszałek Iwan Koniew miał przeprowadzić specjalny „manewr, który ocalił Kraków”, a krakowskie zabytki zostały w ostatnim momencie uchronione od wysadzenia. Ile było w tym prawdy?

– Nie było manewru ocalającego Kraków, był za to manewr, który po prostu miał zdobyć miasto. Dzięki zbiegowi sprzyjających okoliczności nie doszło do poważnych walk, bo w nich Kraków na pewno by ucierpiał.

Tak na prawdę marszałek Koniew liczył się z tym, że obrona może być twarda i przygotowywał się do jej przełamania, szykując m.in. lotnictwo i ciężką artylerię. Miasto nie zostało w całości – łącznie z Wawelem i kościołem Mariackim – zaminowane, nie było też żadnego centralnego kabla w forcie Pasternik, ani dramatycznej akcji związanej z jego wykopywaniem i przecinaniem.

Propaganda PRL rzeczywiście wykreowała mit genialnego manewru Koniewa. Miał to być dowód szacunku Rosjan dla polskiej kultury i dziedzictwa. Zniszczona została Warszawa, więc trzeba było ocalić Kraków i został on ocalony dzięki Armii Czerwonej.

– Przez ponad 40 lat po wojnie mit ten podtrzymywano i wpajano kolejnym pokoleniom.

– Rocznicę zajęcia miasta nazywano wyzwoleniem i obchodzono w szczególny sposób. Kraków odwiedzał marszałek Koniew i jego generałowie. Powstała wielokrotnie wydawana książka Ryszarda Sławeckiego pt. „Manewr, który ocalił Kraków”, a potem film w reżyserii Jana Łomnickiego pt. „Ocalone miasto”.

W 1987 r. w Krakowie odsłonięto pomnik Koniewa. Był też pomnik Przyjaźni i Braterstwa na ówczesnym pl. Wolności. Ta propaganda obecna była więc nie tylko z okazji kolejnych rocznic, ale także na co dzień w przestrzeni publicznej miasta.

W niedzielę o godz. 17 zostanie otwarta wystawa „Wyzwolenie czy zniewolenie? W 70. rocznicę bitwy o Kraków” w Fabryce Schindlera (ul. Lipowa 4).

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na dziennikpolski24.pl Dziennik Polski