Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

"Rosyjska arka"

Redakcja
WŁADYSŁAW CYBULSKI: Zapiski kinomana

   Przedziwny był to dla mnie seans kinowy. Przeżywałem coś w rodzaju rozdwojenia. Wiedziałem oczywiście, że jestem widzem, obserwatorem filmowego widowiska, ale zarazem czułem się tak, jakby i mnie reżyser wciągnął na ekran pomiędzy kilka tysięcy aktorów i statystów, wcisnął w tłum, wdusił w ciżbę ludzi tłoczących się, przepływających, wchodzących i wychodzących, balujących. Czasami wydawało mi się, że jestem prowadzony, kierowany, reżyserowany i bezwiednie poruszam się według cudzych wskazówek - to w stronę tajemniczych schodów, to w stronę muzealnych komnat, to znów w stronę pałacowych sal.
   XVIII-wieczny, petersbursko-leningradzki Ermitaż, ze zbiorami dzieł sztuki należącymi do najbogatszych na świecie, jest wspaniałą scenerią. Przypomniałem sobie, o jaki zawrót głowy, zmęczenie i dezorientację przyprawiło nas na wycieczce błąkanie się po korytarzach, piętrach i amfiladach tych wnętrz. Niemożliwe było ogarnięcie wszystkiego, należało wybrać, skupić się na którymś z działów. Ponieważ były to czasy wczesnego PRL-u, kiedy na Zachód jeszcze się nie wyjeżdżało, wybrałem sobie galerię francuskich impresjonistów. Magia słonecznych błysków, ulotnych mgieł i barwnych plam była wtedy prawdziwym objawieniem.
   W sąsiedztwie gromadzonych tu przez wieki licznych Rubensów i Tycjanów - malarstwo rosyjskie o wielkich tradycjach. Świątynia świetności i przeszłości, "arka przymierza między dawnymi i młodszymi laty", pozłacana, ozdobna skrzynia salomonowa (a etymologia podpowiada, że owa arka może oznaczać też "archiwum" lub "trumnę"). Oto więc jestem znów w Ermitażu za sprawą filmu, który się tam rozgrywa. Odnoszę wrażenie, że zanurzam się w rosyjskość, że przebywam w innej rzeczywistości, że trwam pośród sennych widziadeł, w stanie półdrzemki-półjawy, w czasie zatrzymanym na 90 minut.
   Reżyser Aleksander Sokurow dokonał tu eksperymentalnego zabiegu formalnego: za pomocą ruchomej kamery cyfrowej nakręcił film w jednym ujęciu, bez cięć montażowych. Jednak nie nowatorstwo techniczne jest ważne, lecz efekt dzięki niemu uzyskany: płynność i ciągłość tego, co dzieje się na ekranie. A nie dzieje się żadna zorganizowana akcja w potocznym rozumieniu tego słowa, natomiast przewijają się różne fragmenty historii Rosji, które nakładają się na siebie i o siebie zazębiają niby zdarzenia występujące razem, jednocześnie. Aż wszystkich porwie w obłędny wir taniec w balowej sali.
   Najpiękniejsze bale są w Petersburgu - upewniają siebie salonowe pary i rozgrzane mazurem opuszczają pałac przez wrota, za którymi widać tylko zaśnieżone pustkowie. Jest rok 1913, co było w Rosji dalej - już wiemy, aczkolwiek uczestnicy zabawy karnawałowej jeszcze nie przeczuwają, że to koniec epoki. I kres jej urody, którą z całą kostiumową wystawnością i akcentami nostalgii wskrzesił Sokurow w swoim filmie. Te toalety i diademy, te galowe mundury i akselbanty... "Chciałem - wyznaje reżyser - wkomponować się sam w bieg czasu, nie ingerując w niego, przeżyć te półtorej godziny tak, jakbym po prostu nim oddychał".
   Aleksander Sokurow urodził się w r. 1951 na syberyjskiej wsi. Jako syn oficera przebywał w dzieciństwie w bazie wojskowej w Legnicy. Studiował historię i reżyserię w Moskwie i od r. 1980 realizuje filmy (odblokowane przez radziecką cenzurę dopiero po siedmiu latach. "Uważam, że zwyciężyłem w tej walce. Jako człowieka zdołali mnie przestraszyć, jako obywatela - nie"). Z 40 pozycji w jego dorobku artystycznym nie poznaliśmy dotychczas żadnej, a były wśród nich "Dni zaćmienia", "Kamień", "Moloch", "Cielec". Nakręcił też serię dokumentów, m.in. o Andrieju Tarkowskim i zyskał sobie miano "nowego Tarkowskiego".
   W nasyconej sztuką przestrzeni Ermitażu płynie "Rosyjska arka", odbywa się poetycki spektakl, doprowadzony do zenitu, do zatracenia się w tańcu postaci, które zeszły z malarskich płócien i z kart historii. Asumpt literacki dały tu słynne od XIX wieku "Listy z Rosji" francuskiego markiza de Custine, zresztą sceptycznie opisujące dworskie obyczaje w państwie carów. "Co się stało z kulturą Azteków, ze starożytnym Egiptem? Zapadły się, znikły bez śladu? Nie - konkluduje Sokurow - mam poczucie, że to wszystko trwa w jakiejś innej, niewidocznej formie. Tylko za pomocą sztuki możemy wniknąć w ten wieczny strumień."

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na dziennikpolski24.pl Dziennik Polski