Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Rosyjskie iskandery nie przebiją się przez antyrakietową tarczę Europy

Kazimierz Sikorski
Europa tworzy swój parasol ochronny przed wrogimi pociskami. System, złożony m.in. z radarów i rakiet, musi być niezawodny, zdolny w ciągu zaledwie kilku minut unieszkodliwić pocisk nieprzyjaciela. Francja, Wielka Brytania oraz Włochy już budują elementy tarczy

Wojskowi z europejskich krajów NATO widzą już taką sytuację. Oto nad jeden z krajów sojuszu nadlatuje wroga rakieta, np. rosyjski iskander. Położona najbliżej granicy z Rosją stacja radarowa namierza wrogi pocisk. Potem wszystko dzieje się błyskawicznie, bo uderzenie może nastąpić w ciągu kilku minut.

Do amerykańskiej bazy w niemieckim Ramstein płyną informacje o zagrożeniu. Tam operator naciska guzik i z jednego z sojuszniczych krajów startuje rakieta z zadaniem zestrzelenia intruza. Wykwit na ekranie komputera oznacza jedno: niebezpieczeństwo zażegnane, wroga rakieta została trafiona wysoko nad ziemią.

Tak będzie w niedalekiej przyszłości działała europejska tarcza antyrakietowa. Poszczególne kraje budują swoje elementy, potem zepnie się je w całość, a ostateczna decyzja o ochronie europejskiego nieba, czyli unicestwieniu wrogiej rakiety zapadnie w Ramstein.

Francja, Wielka Brytania czy Włochy już budują elementy tarczy. Z czasem przyjdzie pora na nasz kraj, by nie było „dziury” nad niebem Europy.

Być może skorzystamy z pomocy jednego z liderów w tej dziedzinie – francuskiego koncernu MBDA. Firma otwiera drzwi, a raczej wrota niektórych swoich zakładów, m.in. w miejscowości Selles-Saint- -Denis. To miejsce, gdzie następuje integracja pocisków, czyli wszystkie elementy składane są w gotowy system rakietowy.

Benoit Hiault, kierownik zakładu, zaprasza do jednego z pomieszczeń. Za pancernymi wrotami znajdują się stanowiska do testowania rakiet. Te ostatnie podłączono do pajęczyny czujników, których zadaniem jest przetestowanie ich sprawności.

– Pod żadnym pozorem nie dotykać rakiety, nie wolno podchodzić do niej za __blisko – uprzedza całkiem poważnie Benoit Hiault, wskazując na pocisk umieszczony w stalowej obejmie. – Najmniejszy błąd byłby niewybaczalny.

Pomieszczenie testowe przypomina solidnie opancerzoną komorę, w której jedna ściana wydaje się najsłabsza. To nie przypadek – kiedy już doszłoby do nieprzewidzianego wybuchu, ten fragment komory powinien wylecieć na zewnątrz i uwolnić nadmiar energii.

– Kamery umieszczone w pomieszczeniu rejestrują m.in. testy rakiet Aster 30 i Aster 15. Każda z nich, nim trafi do odbiorcy, musi być sprawdzona, potem już nie ma takich możliwości – wyjaśnia Hiault i dodaje, że procedury stosowane w tych badaniach są tak szczelne, że dotychczas nie było żadnych niespodzianek.

Pomieszczenia w kolejnym zakładzie MBDA – w Bourges Subdray – także strzegą pancerne wrota. Pierwsze z nich przypomina fragment biura z komputerami na stołach, drugie jest odgrodzone solidną szybą i naszpikowane elektroniką. To symulator HWIL (Hardware-in-the-Loop), który pozwala na sprawdzanie różnych konfiguracji obrony antyrakietowej i przeciwlotniczej. To badanie skuteczności i celności rakiet, trudno sobie bowiem wyobrazić, by sprawność każdej z nich sprawdzano, wystrzeliwując je na poligonie. Producent nie uniósłby tego finansowo.

Ale nim rakiety przejdą testy swoich możliwości, trzeba je zbudować od podstaw. Tym zajmują się technicy i inżynierowie w Bourges, gdzie w ogromnych halach trwa produkcja elementów, które trafiają z czasem do hali montażowej.

W tym samym kompleksie znajduje się hala, w której wytwarza się kompozyty. Te nowoczesne materiały, które z powodzeniem wykorzystuje się do budowy samolotów i ogromnych jachtów, sprawdzają się również przy produkcji rakiet.

Ale nim rakieta trafi na stanowisko bojowe, nim operator wciśnie odpowiedni guzik, musi powstać jej „oko” – radar, który najpierw wychwyci wrogi cel, a potem nakieruje pocisk na nieprzyjaciela.

Radary to domena firmy Thales, a zakład we francuskim Limours jest kompleksem niewielkich budynków z rozstawionymi na dachach i na ziemi radarami. Po wejściu na dach jednego z budynków czuje się „wirowanie” w głowie. Inżynierowie mówią, że to nic groźnego – odczuliśmy właśnie działanie wiązki wysyłanej przez radar.

A niedaleko od Limours powstaje m.in. „wsad” do radarów. Pracownicy ubrani w kosmiczne stroje, z maseczkami na twarzach, przed komputerami mozolnie nanoszą na płytki elektroniczne dodatki do radarów. Cisza, ogromne skupienie, czystość jak na sali operacyjnej – tak powstają m.in. elementy stacji radiolokacyjnych.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na dziennikpolski24.pl Dziennik Polski