Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Równie dobrze idzie mu granie Chopina, jak i w ping-ponga

Mateusz Borkowski
fot. Michał Gąciarz
Jestem taki sam jak przed Konkursem Chopinowskim - zapewnia Szymon Nehring, 20-letni pianista z Krakowa. Jako finalista i najwyżej oceniony Polak w tym prestiżowym turnieju nie może narzekać na brak propozycji koncertowych z całego świata. Ma swoje dziesięć minut

Właśnie zaczyna życie na walizkach. Przed nim 90 koncertów, promocja debiutanckiej płyty, kalendarz wypełniony po brzegi. I choć Szymon Nehring bardzo lubi występować, zapewnia, że nie chciałby przeżyć tak intensywnie całego życia. Chce coś mieć jeszcze dla siebie. Ping-ponga, chodzenie na grzyby, a może podróże z plecakiem, bez konieczności myślenia o stresach konkursowych?

Grać zaczął, gdy miał pięć lat. To zasługa jego dziadka, który jako pasjonat muzyki klasycznej sprowadził do domu pianino i zorganizował lekcje. Nic więc dziwnego, że to właśnie on najbardziej przeżywał konkursowe zmagania wnuka. Początki nie były łatwe, bo i też nie wszyscy byli przychylni jego pasji. Nie kryje: -Sąsiedzi skarżyli się na moją grę, choć nigdy nie ćwiczyłem wcześniej niż od godziny 10 rano i później niż o godzinie 20.

By mógł bez przeszkód trenować w mieszkaniu, zamontowano więc ściankę wygłuszającą. Założono też podkładki pod fortepian i wytłumiający dywan. Po konkursie problemy z sąsiadami się skończyły. - Może udało mi się ich do siebie przekonać? - zastanawia się.

Decyzję o udziale w Konkursie Chopinowskim podjął niecały rok temu. Zachęcił go do tego jego profesor Stefan Wojtas, u którego studiuje w Akademii Muzycznej w Bydgoszczy. - Uznał, że mam predyspozycje do tej muzyki, mimo że wcześniej nie uważał mnie za chopinistę. Wspólnie doszliśmy więc do wniosku, że warto spróbować. Nawet gdybym dostał się tylko do I etapu, już zyskałbym bardzo wiele_ -___tłumaczy.

- Idealnie na siebie trafiliśmy - tak mówi o swoim związku ze Stefanem Wojtasem: - Przekazał mi wszystko to, co wiąże się z tym zawodem. Od dwóch lat z dobrym skutkiem kontynuujemy naszą pracę. Dostrzegam jednak, że muszę uczyć się też samodzielności. Profesor zawsze był dla mnie wyznacznikiem, inspiruje mnie do wielu rzeczy. Teraz dochodzimy do momentu, w którym pojawiają się czasami pewne kwestie sporne. Muszę odnaleźć siebie samego w tym, co robię.

Jak przyznaje, to zupełnie naturalna droga dla każdego muzyka.__

Dzięki temu, że opanował muzykę Chopina zyskał większą delikatność gry i wyćwiczył arcytrudne dla pianistów tempo rubato. - Chopin pomógł mi też wzbogacić osobowość. Sam się zdziwiłem, bo moje muzyczne zamiłowania bliższe są raczej Rachmaninowowi i skłaniają się ku bardziej „cięższej” pianistyce. Kiedy jednak podczas konkursu wchodziłem w muzykę Polaka głębiej, zacząłem odkrywać nowe drogi interpretacyjne, o których wcześniej nie miałem pojęcia. Chopin nie leżał mi ot tak, więc musiałem się do jego muzyki specjalnie nastawić i przygotować__- opowiada pianista.

Prosto nie było, gdyż w trakcie konkursu stres był tak wielki, że ciężko było myśleć o tym, co udoskonalić. Zamiast więcej ćwiczyć, kilka razy udało mu się odciąć od zgiełku i stresu stolicy. Chodził na bilard, udało mu się wyjechać też na chwilę do Pcimia, gdzie jego rodzina ma domek letniskowy. Przed ogłoszeniem wyników wybrał się... na grzyby.

Jak odpoczywa? Najbardziej lubi przebywać na łonie natury, bardzo dobrze czuje się na polskiej wsi, nad morzem i w górach. Uważa też, że dla każdej osoby, która, tak jak on, prowadzi siedzący tryb życia, cenny jest sport. -Zwykle uprawiam sporty sezonowe, które dają mi energię. Chętnie nurkuję, jeżdżę na nartach, na rowerze, spaceruję. Bardzo lubię też grać w ping-ponga. I to również zasługa dziadka, który zapisał 10-letniego Szymona do klubu tenisa stołowego. Bo nigdy nie był osobą, która potrafi cały czas spędzać przy fortepianie. - _C_zasem chcę wyjść na imprezę i nie ma w tym nic złego.

Podczas konkursu zakolegował się z Charlesem Richard-Hamelinem z Kanady. Zaprzyjaźnił się również z polską ekipą. Dobry kontakt złapał z Rafałem Błaszczykiem, Łukaszem Byrdym, Tymoteuszem Biesem i Piotrem Nowakiem. Najdłużej zna się z Krzysztofem Książkiem, z którym studiuje w Bydgoszczy. Największe wsparcie podczas przesłuchań otrzymywał ze strony rodziny i profesora, choć nie tylko. - Przekonałem do siebie bardzo wielu ludzi, których nie znałem. Dostawałem wiadomości na Facebooku, a po występach listy od fanów. To dodawało mi skrzydeł, zwłaszcza w konfrontacji z atmosferą zawodów - wspomina.

Dziś Konkurs Chopinowski to dla niego etap zamknięty. - Jestem zadowolony z tego, co udało mi się osiągnąć. Inni dłużej się przygotowywali. Zwycięzca mówił, że od 10 lat chciał wziąć udział w konkursie, a pięć lat temu miał już gotowy program. Niczego ani nie żałuję, ani też nie rozpamiętuję. Nie zastanawiam się tak jak niektórzy, czy mogło być lepiej, czy nie. Oczywiście konkurs był bardzo ważny i stał się przepustką do dalszej kariery. Z drugiej strony nie jestem zwolennikiem konkursowej rywalizacji. I tłumaczy: - Nie podoba mi się to, że wielu traktowało konkurs jako okazję do tego, by udowodnić sobie, że mają rację, podkręcając atmosferę współzawodnictwa.

Dla niego była to próba rozwoju własnej osobowości. - Jeśli słuchałbym wszystkiego, co mówią ludzie, nic bym z tego nie wyniósł. Konkurs nauczył mnie dystansu i słuchania siebie. Jestem taki sam jak przedtem. Oczywiście zdobyłem większe doświadczenie, sporo się nauczyłem i miałem okazję pomyśleć nad różnymi aspektami gry. Jak przyznaje, stał się również na pewien czas rozpoznawalny.

Ma kolejne plany, bo woli myśleć konstruktywnie o przyszłości niż o tym, co już minęło. W tym roku prawdopodobnie weźmie udział w Konkursie im. I.J. Paderewskiego w Bydgoszczy. Chciałby również startować w Konkursie im. A. Rubinsteina w Tel Awiwie. Na razie nie potrafi jednoznacznie odpowiedzieć na pytanie, czy za pięć lat rozważa ponowny udział w Konkursie Chopinowskim. - Musiałbym grać o wiele lepiej niż teraz i musiałyby zaistnieć ku temu szczególnie sprzyjające okoliczności. Jeżeli zostało się wyróżnionym w konkursie, to jest się z czego cieszyć. Żeby startować ponownie, trzeba pokazać coś szczególnego. A w historii konkursu bywało tak, że ci, którzy ponownie startowali, odpadali potem dość szybko.

Teraz jego celem jest stałe powiększanie pianistycznego repertuaru. -_ C_hcę się rozwijać. Niekoniecznie mam tu na myśli wielką karierę, ale wszechstronny rozwój zarówno jako człowiek, jak i pianista.

Podróż do Tajlandii? To jedno z jego marzeń, bo Szymon lubi poznawać inne kraje. Jako koncertujący pianista może połączyć swoje hobby z muzyką. Czego jeszcze mu życzyć? - Odporności i siły - odpowiada bez namysłu.

***

Szymon Nehring - urodził się w 1995 roku w Krakowie. Przez 11 lat uczył się w klasie Olgi Łazarskiej, najpierw w POSM I st. im. M. Karłowicza, a następnie w POSM II st. im. F. Chopina w Krakowie. Obecnie jest studentem Akademii Muzycznej w Bydgoszczy, w klasie prof. Stefana Wojtasa. Na XVII Konkursie Chopinowskim jako jedyny Polak dotarł do finału. Otrzymał wyróżnienie, nagrodę publiczności oraz wiele nagród dodatkowych, m.in. Nagrodę Filharmonii Krakowskiej. Od czasu zakończenia Konkursu Chopinowskiego Szymon Nehring przebywa nieustannie w trasie koncertowej. Promuje swoją debiutancką płytę, gra z najlepszymi polskimi orkiestrami pod batutą takich dyrygentów jak Krzysztof Penderecki, John Axelrod, Jean-Luc Tingaud i José Cura. Zdążył już wystąpić m.in. w Filharmonii Krakowskiej, Centrum Kongresowym ICE, Narodowym Forum Muzyki we Wrocławiu, sali Narodowej Orkiestry Symfonicznej Polskiego Radia w Katowicach czy ostatnio w Filharmonii Szczecińskiej

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na dziennikpolski24.pl Dziennik Polski