Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Rozchodzą się drogi radnych i burmistrza. Wybory za pasem

Aleksander Gąciarz
Poseł Włodzimierz Bernacki (stoi) pojawił się na sesji i wpłynął na niekorzystny dla burmistrza Jana Makowskiego (na pierwszym planie) wynik głosowania
Poseł Włodzimierz Bernacki (stoi) pojawił się na sesji i wpłynął na niekorzystny dla burmistrza Jana Makowskiego (na pierwszym planie) wynik głosowania FOT. ALEKSANDER GĄCIARZ
Samorząd. Trzy lata temu, na początku kadencji, burmistrz Proszowic Jan Makowski mógł liczyć na zdecydowaną większość głosów radnych.

Teraz przegrywa najbardziej istotne dla siebie głosowania. Takie jak poniedziałkowa decyzja o leasingu zwrotnym, dzięki której gmina miała zdobyć środki na dokończenie budowy krytej pływalni. Brak akceptacji ze strony radnych stawia burmistrza w trudnej sytuacji. Przetarg ogłoszony po to, by kontynuować inwestycję został rozstrzygnięty, umowa podpisana, prace się posuwają, tymczasem pieniędzy w budżecie nie ma.

Jak się powiedziało A...
Zdania na temat tego, czy rezygnacja z leasingu była dobrym, czy złym posunięciem są tak podzielone, jak wyniki poniedziałkowego głosowania (7 osób za, 7 przeciw). Argumenty zwolenników można w największym uproszczeniu sprowadzić do stwierdzenia: „jak się powiedziało A, trzeba powiedzieć B”.

Przewodniczący Rady Miejskiej Jacek Doniec uważa, że należy sprawę doprowadzić do końca. – Nie możemy zostawić po sobie zgliszcz. Gmina zostanie na kolejne 20 lat z rozgrzebanym szkieletorem – przekonuje.

Andrzej Klimczyk dziwi się, że przeciwko zaciągnięciu zobowiązania głosują radni z miasta. – To przecież inwestycja w mieście. To my, rolnicy, moglibyśmy powiedzieć, że ważniejsze są drogi na wsi, rowy, oświetlenie. A mimo to chcemy, żeby basen był skończony – argumentuje.

Zbigniew Bucki, mieszkaniec Proszowic, który jako jeden z nielicznych kilka lat temu głosował przeciwko budowie pływalni teraz mówi: – Byłem przeciwny uważałem, że to nie ma sensu. Ale jeżeli rada podjęła decyzję, żeby budować, to trzeba być konsekwentnym i sprawę doprowadzić do końca.

Nie za wszelką cenę
Druga strona podchodzi do sprawy inaczej. Ich argumentację można z kolei sprowadzić do sformułowania: „budować, ale nie za wszelką cenę”. A skorzystanie z leasingu zwrotnego uważają za zbyt duże ryzyko. Po pierwsze ze względu na koszty obsługi takiej transakcji (dowodzą, że za otrzymane 8 milionów w ciągu 10 lat trzeba byłoby zwrócić aż 12,5 mln). Po drugie z powodu ryzyka utraty ważnych dla gminy nieruchomości i obiektów. – Nie jestem taki głupi, żeby nie wiedzieć, że na budowę potrzebne są pieniądze. Ale nie możemy tuż przed końcem kadencji zostawiać następcom takiego spadku – przekonuje Jan Krupa.

– Przyznaję, że początkowo traktowałem pomysł skorzystania leasingu z pewnym zaciekawieniem. Jednak gdy zapoznałem z bliżej z tym, na czym miałoby to polegać, uważam tę formę za skrajnie nieodpowiedzialną – uważa Krzysztof Wojtusik, również deklarując się jako zwolennik budowy.

Właściwie jedynym zdeklarowany jej przeciwnikiem w radzie jest Paweł Sroga, ale on akurat w podejmowaniu decyzji o budowie nie uczestniczył (nie był wtedy jeszcze radnym). – Nie wiem, czym kierowali się radni, podejmując tamtą decyzję. Być może zostali wprowadzeni w błąd, co do możliwości finansowania przedsięwzięcia.

Bardzo dobrze się stało
Wobec takich dużych różnic zdań trudno się dziwić, że decyzja o odrzuceniu uchwały o leasingu zwrotnym też wywołała skrajnie różne opinie. Przeciwnicy nie kryli zadowolenia. – Bardzo dobrze się stało. Oznacza to, że część radnych odpowiedzialnie podchodzi do funkcjonowania Gminy jako całości, a nie ogranicza myślenia wyłącznie do jednego obiektu. Nasze obawy przed zaciąganiem kolejnego kredytu są uzasadnione, gdyż nie wyobrażam sobie sytuacji, w której przez kolejne długie lata spłacamy niekończące się zobowiązania, a gmina stoi w miejscu. Ma to szczególne znaczenie zwłaszcza przed kolejnym rozdaniem środków unijnych, z których korzystanie wymaga zaangażowania środków własnych – przekonuje Krzysztof Wojtusik.

Podobnie wypowiada się Paweł Sroga. – Myślę, że w końcu rozsądek przeważył. Kupowanie bardzo drogiego pieniądza tylko po to, żeby coś pokazać, to marnotrawienie majątku. Władze muszą szukać innej drogi.

To jest duży błąd
Całkiem inaczej wypowiadał się po głosowaniu burmistrz Makowski. Nie ukrywał swojego żalu do radnych. Zarzucił im, że nie kierują się interesem gminy, tylko myślą już o zbliżających się wyborach i chcą zaistnieć w obecności mediów. – Popełniliście duży błąd. Dwa razy prosiłem ministerstwo o przesunięcie terminu zakończenia budowy. Wykorzystaliśmy już prawie 2 miliony z ministerialnej dotacji. I co? Trzeba będzie te pieniądze zwracać? Trzeba było się dobrze zastanowić – mówił.

Po raz kolejny wrócił też do argumentacji, której używa od początku. – Czy nasze dzieci są gorsze od innych? Czy nie powinny mieć takich samych możliwości nauki pływania jak dzieci z innych miast? O tym nikt nie myśli. A ja uczestniczę w zebraniach z mieszkańcami i słyszę od ludzi, że chcą dokończenia basenu.

Zaczęło się od podatków
Poniedziałkowe odrzucenie uchwały o leasingu zwrotnym nie jest pierwszą porażką burmistrza Jan Makowskiego w potyczkach z Radą Miejską. Pierwszym sygnałem, że drogi burmistrza i radnych się rozchodzą, było głosowanie nad stawkami podatków na 2013 rok. Już wtedy radni nie zgodzili się na proponowane podwyżki. Burmistrz wyliczył, że wpływy do budżetu były przez to mniejsze o 400 tysięcy złotych. Nie bez wpływu na wynik tamtych głosowań było doprowadzenie kilka miesięcy wcześniej do likwidacji dwóch szkół podstawowych (obecnie działają jako placówki niepubliczne).

Relacje z radnymi pogorszyły się jeszcze po powrocie burmistrza do pracy po kilkumiesięcznej chorobie latem ubiegłego roku. Jan Makowski miał pretensje, że radni – w jego opinii nieodpowiedzialnie – zgodzili się na podjęcie kroków zmierzających do pozyskania środków na rozbudowę biblioteki. – Jak można było się na coś takiego zgodzić w sytuacji, gdy mamy rozpoczętą budowę basenu – pytał.

W dodatku swoje pretensje wyrażał często w sposób obcesowy. O ile działo się to jeszcze na posiedzeniach komisji (w których z reguły nie uczestniczą postronne osoby), sprawa pozostawała pomiędzy zainteresowanymi. W poniedziałek doszło jednak do ostrego spięcia z radnym Krupą w obecności kilkudziesięciu osób i kamery lokalnej telewizji.

Niewiele trzeba było
Kto wie, czy przez swój wybuch Jan Makowski nie zaprzepaścił szansy na korzystny dla siebie wynik głosowania. Gdyby tylko jedna z siedmiu osób, które sprzeciwiły się leasingowi, przynajmniej wstrzymała się od głosu, uchwała zostałaby podjęta. Liczenie, że skoro pomysł zyskał akceptację na posiedzeniu połączonych komisji, to na sesji będzie podobnie, okazało się błędem. – Przyznaję, że byłem zbyt pewny. Na komisji większość poparła uchwałę. W dodatku wiedziałem, że na sesji nie będzie radnego Stopińskiego, który nie popierał pomysłu. Byłem przekonany, że projekt przejdzie bez problemu – mówi burmistrz.

W poniedziałek jednak doszła argumentacja posła Włodzimierza Bernackiego (choć wyrażał się oględnie to jednak wyraźnie sugerował, że oddawania gminnego majątku w zastaw należałoby gruntownie przemyśleć), presja związana z obecnością kamery i widowni, która sądząc z reakcji na kolejne wypowiedzi, była negatywnie nastawiona do pomysłu. W efekcie część radnych po prostu zmieniła zdanie. Lucjan Barwiński zresztą wyraźnie to powiedział. – Na komisji głosowałem za, ale teraz mam coraz więcej wątpliwości i chyba zagłosuję przeciw – oświadczył przed podniesieniem ręki.

Pomijając kwestię wzajemnych relacji między gminną władzą wykonawczą i uchwałodawczą, sprawą najpilniejszą wydaje się teraz znalezienie sposobu na przełamanie „pływalnianego pata”. Gdy pomysł leasingu już po raz drugi upadł, nie będzie to łatwe. Liczyć można chyba tylko na to, że znajdzie się podmiot chętny, aby zapłacić 5 milionów złotych za gminne udziały w spółce Ekorol.

Gdybym był burmistrzem...
Pomysły i recepty na rozwiązanie problemu są różne. – Gdybym to ja był burmistrzem, przestałbym budować basen. Próbowałbym się porozumieć z instytucjami, które pomagały go finansować. Myślę, że zawieszenie budowy na rok czy dwa pozwoliłoby na zaczerpnięcie oddechu finansowego i dopiero wtedy wróciłbym do realizacji – przekonuje Paweł Sroga.

Poseł Bernacki z kolei wskazuje na budżet państwa jako źródło finansowania inwestycji. – Skoro w Krakowie wybudowano dwa wielkie stadiony, skoro kończy się budowa hali sportowej w Czyżynach, skoro realizuje się kampanię promocyjną na rzecz zimowych igrzysk olimpijskich. Jeżeli są tak ogromne pieniądze na reklamę Krakowa jako miejsca organizacji igrzysk, to może należałoby uszczknąć kilka procent z tej kwoty.

Burmistrz Makowski przerwania inwestycji nie bierze pod uwagę. Mówi o pozyskaniu środków ze sprzedaży mienia, o sprzedaży udziałów Ekorolu i pieniądzach rządowych. W czwartek był w tej sprawie w Ministerstwie Pracy i Polityki Społecznej. – Cały czas podejmujemy działania, żeby inwestycję dokończyć, bo jest taka potrzeba. Ja na pewno będę w tej sprawie konsekwentny do końca – deklaruje.

[email protected]

LEASING ZWROTNY – CO TO TAKIEGO?
GMINA PROSZOWICE zamierzała pozyskać środki na dokończenie pływalni z leasingu zwrotnego swoich nieruchomości. Miało to polegać na tym, że sprzedałaby je bankowi za określoną kwotę. Następnie bank oddałby je samorządowi w użytkowanie (leasing). Po spłacie należności nieruchomości wróciłyby do gminy. W pierwszej wersji miało to dotyczyć oczyszczalni ścieków, stacji uzdatniania wody i przychodni. W drugim hali sportowej. Na żadną z tych propozycji nie wyrazli zgody radni.

(ALG)

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na dziennikpolski24.pl Dziennik Polski