Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Rozczochrany, niepokorny

ŁUKASZ GAZUR
Z czasem Ptaka Dudiego zastąpił Ptak Pokrak FOT .MATERIAŁY ARTYSTY
Z czasem Ptaka Dudiego zastąpił Ptak Pokrak FOT .MATERIAŁY ARTYSTY
Dziś z gęstej czupryny Dudiego pozostało niewiele. I z czupryn rysunkowego, i jego autora. Bo Dudi to dziś bardziej Andrzej Dudziński, rysownik satyryczny, artysta, ojciec Ptaka Dudiego. Nieco posiwieli obaj.

Z czasem Ptaka Dudiego zastąpił Ptak Pokrak FOT .MATERIAŁY ARTYSTY

Najbardziej znany jest dzięki swojemu... ptakowi. Dudiemu. Temu, który w czasach PRL-u był (rysunkowym) krytykiem komunistycznej władzy. Ale Andrzej "Dudi" Dudziński - mimo 40-lecia pracy - nie mówi "koniec". Wręcz przeciwnie...

Czas jest nieubłagany - minęło 40 lat, odkąd Dudziński pojawił się z rysunkami na łamach prasy.

Zdrada, która ratuje życie

Świat dzieciństwa to Sopot. Miejsce, w którym - jak sam często powtarza - "socjalizm mieszał się z przedwojennością, a prowincjonalność z wielkim światem". Po odwilży roku 1956 za świeżością polityczną przyszła kulturalna. W pejzażu miasta niezwykle znany i popularny był trójmiejski teatr studencki Bim-Bom, a życie towarzyskie toczyło się przy stolikach w SPATiF-ie. Taki klimat musiał obudzić ciąg do wielkiego świata.

Studiował architekturę na Politechnice Gdańskiej w latach 1966-1968, a następnie architekturę wnętrz i grafikę w gdańskiej PWSSP. Ale naukę ukończył na Wydziale Grafiki Akademii Sztuk Pięknych w Warszawie, w pracowni Henryka Tomaszewskiego. Zdradził architekturę dla sztuk wizualnych - rysunku, malarstwa. Jak sam mówi, to "jedna ze zdrad podstawowych w życiu. Taka, która pozwala się uratować". I pozwala zdobyć pieniądze na przeżycie. Jeszcze jako student warszawskiej ASP zaczął publikować czarno-białe rysunki satyryczne w prasie - w miesięczniku "Polska", potem w "Szpilkach" i w "Kulturze".

- Pamiętam swój pierwszy rysunek. To był żebrak siedzący przed katedrą. Ale z niej została sama fasada, niczym z teatralnej scenografii - mówi Andrzej Dudziński.

Podpis był zbyteczny.

Powiew wielkiego świata

W roku 1970 wyjechał do Londynu - na miesiąc. Został dwa lata. Tu znalazł Feliksa Topolskiego, który szukającego pracy Dudzińskiego wysłał do redakcji takich czasopism, jak "Frendz" czy "Time Out". Znalazło się dla niego miejsce na światowych łamach.

Ale ważniejsza była atmosfera światowej metropolii, miasta wciąż tętniącego wspomnieniem rewolucji obyczajowej 1968 roku.

- Londyn wydawał mi się wtedy metropolią absolutnej wolności, stolicą obyczajowej swobody, mekką popkultury. Był dokładnie taki, jak w opowiadającym o latach 60. "Powiększeniu" Antonioniego: twórczy, szalony, nieobliczalny - wspomina Andrzej Dudziński. - Dziś trudno to sobie wyobrazić, bo Londyn nieco zszarzał. Ale w tamtym czasie to było niezwykłe doznanie dla młodego człowieka. Być w miejscu, w którym ogniskowało się dosłownie wszystko, czym żył świat - dodaje.

Wszystko tam było kultowe: od muzyki po sztukę, od teatru po modę. Głośno było o działaniach Davida Bowiego, Vivienne Westwood, Richarda Hamiltona czy Rolling Stonesów, triumfy święcił pop-art czy op-art. Dla artystów to było spełnione marzenie i jeden z najważniejszych przystanków w jego karierze artystycznej. Dla Andrzeja Dudzińskiego też, co sam przyznaje.

Powrót do szarzyzny i kolory Ameryki

Wraz z żoną, Magdaleną Dygat, córką znanego pisarza, wrócili za czasów Gierka. Liczyli na zmiany w kraju nad Wisłą.

Warszawa błyszczała intelektualną elitą. Dudziński do niej należał. Znów zaczął współpracę ze "Szpilkami". To tam właśnie powstał najsłynniejszy artystycznie twór - ptak Dudi, obśmiewający absurdy PRL-u, łamiące reguły, walczący słowem i obrazem z komunistycznym systemem. Miał swoje pięć minut: w Polsce epoki Gierka żywy był mit "Hair" i hipisów. Wielu marzyło o takim powiewie z Zachodu. Rozczochrany ptak się spodobał. Dudziński gościł na łamach m.in. magazynu "Ty i Ja" czy "Polityki". Później jego rysunki publikowały jeszcze m.in. "NaGłos", "Przekrój", "Radar", "Rzeczpospolita", "Tygodnik Powszechny".
W 1977 roku artysta trafił na konferencję grafików do Aspen w stanie Kolorado. I już nie wrócił, osiadł w Nowym Jorku. Trafił do redakcji "The Atlantic Monthly", "The Boston Globe", "Newsweeka", "New York Timesa", "Playboya", "The Rolling Stone", "Vanity Fair", "The Washington Post", "Time'a", a także największej gazety polonijnej - "Nowego Dziennika". W 1981 roku Dudziński został pedagogiem na Wydziale Ilustracji w Parsons School of Design w Nowym Jorku. I znów żył tempem wielkiej metropolii.

Podjął współpracę z dziennikiem "New York Times", gdzie musiał porzucić swoje uwielbienie dla koloru. Bawił się aluzją, lecz wszystko musiało być utrzymane w czerni i bieli.

- To był stan przejściowy, o czym doskonale wiedziałem, zresztą odreagowywałem, to tworząc inne prace - mówi artysta.

Jak sam wspomina, to była gazeta dla inteligencji, której podobał się ten metaforyczny humor. Ale tamtejsi czytelnicy i redaktorzy, którzy nie przechodzili nadwiślańskiego mierzenia się z cenzurą, czasem nie rozumieli zbyt aluzyjnych rysunków.

- Zdarzało się, że trzeba było nieco uprościć. I to była podstawowa różnica, którą wtedy widziałem między pracą w Polsce a w Stanach: u nas artysta był święty. Nie wyobrażam sobie, by "Literatura" zatrzymała rysunek Henryka Tomaszewskiego, choć czasem nikt nie wiedział, o co dokładnie mu chodziło. Łamy miały być forum dla autora. I w Polsce to rozumiano - mówi Dudziński.

W pracach tworzonych pod pseudonimem "Jan Kowalski", powstających dla "NYT", nie bał się pokazywać ludzi przygniecionych ciężarem komunistycznego reżimu. Stąd jego popularność w USA: rysunkowe komentarze o antysowieckim nastawieniu wpisały się w potrzeby tamtejszego rynku prasowego.

Dudziński w międzyczasie został laureatem wielu prestiżowych nagród, przyznawanych w kraju i za granicą, m.in. przez Międzynarodowe Targi Książki w Berlinie, Polskie Towarzystwo Wydawców Książek, Society of Newspaper Design, Society of Illustrators, The American Institute of Graphic Arts.

Umarł ptak, niech żyje ptak

Gdzieś na przełomie lat 80. i 90. pojawił się w twórczości Dudzińskiego drugi po Dudim sławny stwór - Pokrak. Początkowo był bohaterem obrazów, ale od 1992 roku na 6 lat zagościł na łamach "Tygodnika Powszechnego", w którym Dudziński otrzymał stałą rubrykę na cotygodniową satyrę. To był zresztą ważny moment w życiu samego Dudziń-skiego i jego żony: zapadła decyzja o powrocie do Polski.

I znów pojawiła się stała publiczność. Dudiego cenił Roland Topor, Czesław Miłosz z kolei - Pokraka. "To purnonsens wprost z tradycji Konstantego Ildefonsa Gałczyńskiego i Zielonej Gęsi" - miał kiedyś powiedzieć. Twóczość Dudzińskiego cenił też Stanisław Barańczak. Dla niego Dudi to "Don Kichot polskiej kultury, u którego boku pojawił się Sancho Pansa, czyli Pokrak".

- Chyba "pora umierać", skoro nawet noblista zdążył zachwycić się Pokrakiem - żartuje z uśmiechem.
Dziś praca Dudzińskiego często rezygnuje z aluzyjnej satry, lubi wybiegać w stronę abstrakcji. W cyklu "Koperty" posługiwał się opakowaniami na listy. To miało być "studium przypadku": tropił ślady, jakie na papierze zostawiono po drodze, którą list przeszedł od nadawcy do odbiorcy. Z pomocą przyszła kredka, akryl, czasem grafit.

Sam artysta zdradza, że w latach 90. czas dzielił równo między Polskę i Stany Zjednoczone. Ale ostatnio częściej bliżej mu do kraju nad Wisłą.

Po roku 1989 przyjechali na święta Bożego Narodzenia, i postanowili zostać. Zobaczyli, że tu też jest ciekawie. Że da sie tu pracować.

- Sądziłem, że Nowy Jork to przygoda na zawsze. Ale z czasem przekonałem się, że ta "artystyczna nadaktywność", która cechuje to miasto, może męczyć. A w Polsce - mimo wszystko - pozostała kultura i pewien etos. Bardzo to sobie cenię - mówi Dudziński.

Dziesięć lat temu zmienili adres: kupili 100-metrowy apartament przy Alejach Ujazdowskich, w starej kamienicy. Wyremontowany. Loty stały się koszmarem, stąd rzadsze pobyty w USA. Za to częściej podróżują po Europie.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na dziennikpolski24.pl Dziennik Polski