18+

Treść tylko dla pełnoletnich

Kolejna strona może zawierać treści nieodpowiednie dla osób niepełnoletnich. Jeśli chcesz do niej dotrzeć, wybierz niżej odpowiedni przycisk!

Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Roześmiane buzie i szare mundurki

EKT
"Harcerka - szary mundurek, lilijka, a może krzyż?, roześmiana twarz, snują się cicho marzenia... i oto w dniu rozpoczęcia roku harcerskiego wraz z grupą dziewcząt biorę udział w nabożeństwie i słyszę gorące słowa kapelana wzywającego do wytrwałej pracy nad sobą. W dniu tym zobaczyłam pierwsze ognisko harcerskie" - tak w 1946 r. na pierwszej stronie kroniki II drużyny harcerskiej w Skawinie "Młody las", pisała drużynowa Emilia Gdula, dzisiaj, po mężu, nosząca nazwisko Sznjader. To właśnie ona przed 10 laty była inicjatorką powołania Koła Przyjaciół Harcerstwa "Braterski Węzeł", do którego należą harcerze z różnych drużyn harcerskich powstałych po wojnie, a także ich sympatycy.

Powojenni harcerze w "Braterskim Węźle"

"Harcerka - szary mundurek, lilijka, a może krzyż?, roześmiana twarz, snują się cicho marzenia... i oto w dniu rozpoczęcia roku harcerskiego wraz z grupą dziewcząt biorę udział w nabożeństwie i słyszę gorące słowa kapelana wzywającego do wytrwałej pracy nad sobą. W dniu tym zobaczyłam pierwsze ognisko harcerskie" - tak w 1946 r. na pierwszej stronie kroniki II drużyny harcerskiej w Skawinie "Młody las", pisała drużynowa Emilia Gdula, dzisiaj, po mężu, nosząca nazwisko Sznjader. To właśnie ona przed 10 laty była inicjatorką powołania Koła Przyjaciół Harcerstwa "Braterski Węzeł", do którego należą harcerze z różnych drużyn harcerskich powstałych po wojnie, a także ich sympatycy.

   Wielu zamieszkałych w mieście seniorów skawińskiego harcerstwa spotykało się przez długie lata, ale w sposób zorganizowany robią to od 1988 r.- Nie przypuszczałam, że wieść rozesłana pocztą pantoflową o pierwszym spotkaniu odniesie taki skutek. To była ogromna niespodzianka, bo zgromadziło się prawie 50 osób, które przyjechały z różnych stron Polski: Warszawy, Gdańska, Kielc, Wrocławia czy Libiąża i spotkały się ze sobą po 40 latach - mówi Emilia Sznjader. Salę udostępnił im proboszcz parafii Szymona i Judy Tadeusza. Upamiętnili to ufundowanym w 1991 r. obrazem witrażowym, umieszczonym w bocznej nawie kościoła. Pierwszy zjazd przed 16 laty, zapoczątkował regularne spotkania. Zawsze w styczniu, w harcówce "Czerwonego Maku" druhowie organizują opłatek, podczas którego śpiewają kolędy, piosenki harcerskie, wspominają szkolne czasy i goszczą swoich młodych następców. Drugie, coroczne spotkanie organizują we wrześniu. Rozpoczyna go msza św., po której harcerze zasiadają przy ognisku. Ostatnio zapłonęło ono w ogrodzie Emilii Sznajder, która także i w tym roku zaprosiła druhów do siebie. - Te spotkania łączą i wzruszają, zapominamy o codziennych troskach, patrząc na siebie nie widzimy zmarszczek i siwych lub mocno przerzedzonych włosów. Widzimy młode, roześmiane buzie i szare mundurki - napisała w 1989 r. Danuta Opydo, zaangażowana także w działalność w Towarzystwie Przyjaciół Skawiny. Z jej śmiercią (zmarła w ubiegłym roku) harcerze nie mogą się pogodzić do dzisiaj. W TPS-ie działa też prezes "Braterskiego Węzła", Tadeusz Para, który od lat gromadzi wszystkie zamieszczone w "Dzienniku Polskim" informacje o Skawinie. Niedawno wraz z Aleksandrem Wojtylakiem opracował historię skawińskiego harcerstwa. - Pierwsza drużyna powstała zaraz po odzyskaniu przez Polskę niepodległości, w 1918 r. Jej członkiem był zmarły niedawno najstarszy skawiński harcerz, 95-letni Jan Palichleb. Przed drugą wojną światową istniała drużyna chłopięca, dziewczęca oraz gromada zuchów "Grzybowe ludki", prowadzona przez nauczycielkę, Irenę Oliwiankę, która jednocześnie była komendantką skawińskiego hufca ZHP. Za swój patriotyzm została aresztowana dwa lata po wybuchu wojny, potem wywieziona do obozu w Oświęcimiu, gdzie zginęła w 1942 r. - mówi prezes Para. ZHP wznowił swą działalność zaraz po wyzwoleniu, w 1945 r. Powstał wtedy pierwszy zastęp "Wodzirejów", należący do 63. Drużyny Harcerskiej w Krakowie. Zorganizował go student, Bogusław Pająk, który niebawem został drużynowym pierwszej powojennej, 61. Drużyny Harcerzy im. Tadeusza Kościuszki. ZHP przyciągało wówczas wielu młodych ludzi, którzy po wojennej zawierusze chcieli robić coś pożytecznego. Harcówka mieściła się w świetlicy szkoły podstawowej. Każdy zastęp miał swój kącik. Jednak większość zbiórek odbywała się w terenie, gdzie sporo czasu poświęcano na ćwiczenie musztry i trenowanie umiejętności poruszania się w terenie.
   W 1946 r. przybyły ze Śląska Stanisław Ekert, instruktor harcerski, zaangażował się w organizację ZHP na większą skalę. Powstały "kolorowe" drużyny. Brązowe chusty nosili harcerze 73. drużyny im. Księcia Józefa Poniatowskiego, niebieskie - im. Kazimierza Pułaskiego, czarne - im. Stefana Czarneckiego ta drużyna, licząca 30 harcerzy, prowadzona przez Henryka Połatyńskiego i przybocznego Ryszarda Pietraszka, nazywana była gwardyjską - do niej należeli wybrani druhowie, którzy reprezentowali skawińskie harcerstwo podczas większych imprez. W Radziszowie harcerze mieli chusty biało-czerwone, w Tyńcu - żółte. W tym samym roku w mieście zorganizowały się też harcerki. Najpierw powstała, nosząca pomarańczowe chusty, drużyna prowadzona przez Stanisławę Sikorską, potem "Młody las" z drużynową Emilią Gdulą.
   Pierwszy obóz dla chłopców odbył się w miejscowości Kobiór na Śląsku, nad jeziorem, w lasach pszczyńskich. Do wyjazdu harcerze przygotowywali się przez cały rok. W okolicach Skawiny organizowane były biwaki z nocnymi wartami.
   - Uczyliśmy się posługiwania się alfabetem Morse’a, tropienia, poznawania terenu. Ogromnym przeżyciem było złożenie przyrzeczenia harcerskiego oraz zdobywanie różnych sprawności. O tym, jak ważny był dla naszego społeczeństwa ruch harcerski świadczy fakt witania nas na dworcu kolejowym po powrocie z obozu przez tłumy skawinian i orkiestrę strażacką, z którą w pełnym rynsztunku przemaszerowaliśmy przez całe miasto - wspominają seniorzy. Ale na obóz musieli sami zarobić, więc np. karczowali wiklinę przy ul. Radziszowskiej. Praca wpisana była w ich działalność. Na obozach też nie próżnowali, pomagali miejscowym rolnikom w żniwach, uprzątali teren w pobliżu obozu, np. w Poroninie dzięki nim powstało boisko do siatkówki przy miejscowej szkole, a w szkolnej bibliotece naprawiali zniszczone książki.
   Dziewczęta z "Młodego lasu", w pierwszym roku działalności, na obóz pojechały do Stopnic, w pobliżu Limanowej, a w 1948 r. do miejscowości Polany, rok później wakacje spędziły w Sromowcach koło Szczawnicy. Wspomnienia z pobytu zamieściły w kronice. To był ostatni zapis dokonany przez harcerki z tej drużyny. Następny znalazł się w niej 40 lat później, kiedy postanowiły spotkać się w gronie seniorów i założyć Koło Przyjaciół Harcerstwa.
   "Młody las" w powojennym ruchu harcerskim działał zaledwie trzy lata. - Nie zgadzaliśmy się z wprowadzaniem innych zasad w nowo tworzonym harcerstwie, które niewiele miały wspólnego z prawdziwym skautingiem, stanowiącym dla nas wzór do naśladowania, np. nie było w nim mowy o służbie Bogu, a tylko Polsce Ludowej - tłumaczy Halina Wyrwa-Szota, nosząca pseudonim "Czuwajka", bo właśnie ona przez wszystkie lata czuwała nad harcerstwem oraz pilnowała kroniki, założonej w 1946 r.. To w niej od 1988 r. zapisują wszystkie swoje spotkania i utrwalają najważniejsze wydarzenia. Prawie każdy z członków ma swój harcerski pseudonim. Emilia Sznjader, jak na szefową przystało, nazywana jest "Komendantką". Prezes Para, po wycieczce na Bronaczową w lasach radziszowskich został "Pielgrzymem". - Eskapady harcerskie organizowane były w niedzielę. Zachęcał swoich kolegów do pójścia do kościoła, jednak nie wszyscy byli chętni. Podczas wycieczki w lasy radziszowskie, jak zwykle poszedł na mszę św., gdy zobaczyliśmy go wracającego, ktoś krzyknął: o, idzie pielgrzym i tak już zostało - wspomina Zygmunt Ryll. Na zorganizowane w minioną sobotę spotkanie opłatkowe zjawia się nieco później, ale witany jest bardzo serdecznie: to nasz sędzia - mówią z dumą w głosie panie. Rzeczywiście, Tadeusz Ryll jest sędzią szachowym klasy międzynarodowej Fide. Na "zbiórkę" przychodzi pogodny, uśmiechnięty, żartuje, komendantowi kręgu, Kazimierzowi Dymanusowi, wręcza, pochodzące z lat czterdziestych i pięćdziesiątych, reprinty przedwojennych wydań harcerskich, zawierające m.in. instruktaż prowadzenia zajęć z harcerzami i zuchami. Sam nosi pseudonim "Maciejko", od nazwiska znanego bramkarza hokejowego Cracovii. Gdy chłopcy w zimie na lodzie, na zakolu Skawinki grali w hokeja, Tadeusz Ryll stał na bramce.
   Zajęcia sportowo-rekreacyjne dominowały podczas zbiórek. Chodzono na Falbówki, w lasy tynieckie, do Radziszowa. Chociaż "Młody las" funkcjonował zaledwie trzy lata, to, jak twierdzą panie, wspomnień z tego okresu mają tak wiele, że mogłoby ich starczyć na wiele lat działalności. Irena Słupina wspomina jeden z letnich obozów, podczas którego zbierały poziomki, których nie zjadły, a sprzedały i pieniądze przekazały na pomoc ubogim miejscowym dzieciom. Same były dziećmi, miały po 10, 11, 12 lat, ale co zaznaczają, kierowały się uczciwymi zasadami. - Ogromną wagę przywiązywało się do ich przestrzegania. Lojalność, uczciwość, kultura, sumienność dyscyplina - przyświecały nam na co dzień i to w nas wciąż tkwi - podkreśla Halina Gąstoł.
   - Z harcerskiego ducha nie da się wyzwolić - mówią seniorzy. Zofia Fugiel, ucząc w Szkole Podstawowej, przez wiele lat prowadziła drużynę harcerską.
   Seniorzy ściśle współpracują z Kręgiem Instruktorskim "Czerwony Mak" im. Bohaterów Monte Cassino. - Tu jest ich siedziba, oni są u siebie - mówi Kazimierz Dymanus. - Współpraca z młodymi druhami jest pożyteczna dla obu stron - mówi Tadeusz Para, pierwszy drużynowy drużyny "Czerwone Maki", powstałej w 1957 r. (ta drużyna, ze względów politycznych, także przetrwała tylko przez trzy lata). Podczas wspólnych spotkań, młodzi członkowie kręgu, słuchają wspomnień harcerzy seniorów, uczą się od nich zasad, jakimi powinni się kierować.
   Seniorzy druhowie cieszą się, że mają komu udzielać harcerskich wskazówek. Są także dumni z wiszącego na czołowej ścianie w harcówce drewnianego, harcerskiego krzyża. Kiedy okazało się, że ZHP nie może działać zgodnie z zasadami prawdziwego skautingu, tylko w narzuconych strukturach Związku Młodzieży Polskiej, postanowiono zawiesić działalność, za co wielu druhów spotkały ostre represje. M.in. przez funkcjonariuszy Urzędu Bezpieczeństwa aresztowani zostali: Władysław Frankowski, Jan Kowalówka, Ryszard Pietraszek i Aleksander Wojtylak.
   Władysław Zieliński ukrył na strychu swego domu, m.in. krzyż harcerski, który uroczyście przekazał do otwartej dwa lata temu przy "Czerwonym Maku", Harcerskiej Izby Pamięci Narodowej Polskich Sił Zbrojnych na Zachodzie im. gen. Władysława Andersa. Tekst i fot.: (EKT)

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na dziennikpolski24.pl Dziennik Polski