Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Rozgrywka prezydenta

Lwów
Popierająca prezydenta partia Nasza Ukraina zwleka z podjęciem decyzji, czy utworzyć koalicję z Blokiem Julii Tymoszenko. Oba ugrupowania ponad rok temu doprowadziły do "pomarańczowej rewolucji" na Ukrainie.

Czy powstanie "pomarańczowa" koalicja na Ukrainie?

Podczas wyborów parlamentarnych, które odbyły się 26 marca, zwyciężyła Partia Regionów byłego premiera Wiktora Janukowycza, zdobywając 32,12 proc. głosów, którą poparły głównie wschodnie uprzemysłowione i ciążące ku Rosji regiony. Na drugim miejscu, z 22,27 proc. poparcia, znalazł się Blok Julii Tymoszenko cieszący się największym poparciem w centralnej Ukrainie, a na trzecim Nasza Ukraina - 13,94 proc, którą poparli mieszkańcy zachodniej części kraju.
Przed wyborami prezydent Wiktor Juszczenko apelował o stworzenie "pomarańczowej" koalicji. Po ogłoszeniu wyników prezydent i jego partia zwlekają z podjęciem decyzji w sprawie zawarcia powyborczego sojuszu ugrupowań, które doprowadziły do "pomarańczowej rewolucji".
W sondażu dla internetowej "Ukraińskiej Prawdy" większość politologów ukraińskich przepowiada powstanie "pomarańczowej koalicji" z Julią Tymoszenko na czele rządu. Wielu z nich nie wróży jednak takiemu rządowi długiego żywota.
Analitycy wskazują, że Ukraińcy, którzy poparli "pomarańczową rewolucję", w razie niespełnienia obietnic danych przez Juszczenkę przeszło rok temu przestaną popierać Naszą Ukrainę i opowiedzą się za Blokiem Julii Tymoszenko.
Politolodzy zauważają też, iż kraje Zachodu wywierają nacisk na Wiktora Juszczenkę, aby poparł "pomarańczową koalicję". Tylko taki obóz może zapewnić szybkie wejście Ukrainy do NATO (już w 2008 r.) oraz szybką integrację z Unią Europejską.
Taki wybór dla prezydenta nie jest jednak łatwy. I z powodów emocjonalnych i politycznych. Powrót Julii Tymoszenko na stanowisko szefa rządu spowoduje bowiem, że rozgorzeją konflikty na linii premier-prezydent. Politolodzy zaznaczają, że Tymoszenko będzie się starała odsunąć w cień Wiktora Juszczenkę i zdobyć jak największą władzę przed następnymi wyborami prezydenckimi. W ambicje prezydenckie byłej premier nikt nie wątpi.
Tymczasem Wiktor Juszczenko sprawia wrażenie jakby zapomniał o swoich obietnicach poparcia reformy konstytucyjnej, która miała zapewnić większą władzę parlamentowi i premierowi wybieranemu przez deputowanych. Zamiast czekać na stworzenie koalicji większościowej przez parlament, prezydent chce decydować o tym, kto utworzy rząd. Zachowuje się jak wielokrotnie krytykowany przez niego poprzednik Leonid Kuczma.
Prezydent - jak twierdzą komentatorzy - obawia się, że Julia Tymoszenko jako szef rządu nie przyczyni się do ustabilizowania sytuacji politycznej w kraju. Była szefowa rządu prezentuje radykalne poglądy, głosząc hasła m.in. walki z korupcją i przecięcia powiązań biznesu z polityką, zapowiada unieważnienie niektórych umów prywatyzacyjnych. Prezydent od kilku miesięcy powtarza, że rewolucja jest już skończona i trzeba teraz jednoczyć podzielony kraj oraz zapewnić stabilność rozwoju wielkiego biznesu, m.in. poprzez gwarancje nienaruszalności własności prywatnej.
Rządy Tymoszenko oznaczałyby zapewne utrzymanie podziałów w społeczeństwie. Popierająca Partię Regionów południowo-wschodnia Ukraina czułaby się "przegrana", co mogłoby spotęgować nastroje separatystyczne.
Powody do niepokoju mają także oligarchowie, z którymi wojnę zamierza toczyć "żelazna Julia". Tymoszenko mówi, że zawarcie koalicji Naszej Ukrainy i Partii nie byłoby "jednoczeniem Wschodu i____Zachodu Ukrainy, ale jednoczenie klanów oligarchicznych".
Można przypuszczać, że prezydent zgodzi się na powierzenie teki premiera Julii Tymoszenko tylko pod warunkiem wcześniejszego zaakceptowania przez nią programu działania rządu zaproponowanego przez Juszczenkę.
Jeśli taki prezydencki program nie byłby przez premiera realizowany, to zapewne doszłoby do szybkiego rozpadu koalicji.
Jeśli Tymoszenko nie zgodzi się na realizację programu prezydenta, to zapewne Nasza Ukraina i prezydent oskarżą ją o blokowanie programu rozwoju Ukrainy i powstanie "wielka koalicja" Naszej Ukrainy z Partią Regionów. Wówczas ugrupowanie prezydenta zachowałoby stanowisko premiera (zapewne na fotelu szefa rządu pozostałby Jechanurow). Nasza Ukraina w zamian za gwarancje nietykalności dla wielkiego biznesu uzyskałaby poparcie Partii Regionów dla integracji z Unią Europejską. Kwestia wejścia Ukrainy do NATO zapewne nie byłaby podnoszona przez rząd, gdyż partia Janukowycza jest przeciwna przystąpieniu do Sojuszu Północnoatlantyckiego.
JACEK BORZĘCKI (Lwów)

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na dziennikpolski24.pl Dziennik Polski