Rozjeżdżają lasy, będą za to ukarani?

Minimalny mandat za wjazd do lasu wynosi... 20 zł, maksymalny – 500 zł. Jeżeli sprawca łamie co najmniej dwa przepisy, czyli np. niszczy zarazem obszar chronionej przyrody, może zapłacić nawet 1000 zł. Te sankcje jednak nie odstraszają miłośników off-roadu.

Po pierwsze, pojazdy są zwykle nieoznakowane, a ich kierowcy mają na głowach kaski – więc trudno ich zidentyfikować, jeśli nie zostaną zatrzymani na gorącym uczynku. Po drugie – wiele z tych osób wlicza w koszty „zabawy” ewentualne mandaty.

Z opinii prawnej opracowanej na zlecenie WWF Polska wynika, że z tego właśnie powodu kary za łamanie zakazu poruszania się po wyznaczonych drogach powinny być bardziej do­tkliwe. Ekolodzy proponują, by najniższa grzywna wynosiła 1000 zł. A jeśli incydent wydarzy się np. na terenie rezerwatu przyrody lub parku narodowego, sąd mógłby orzekać zakaz prowadzenia określonego pojazdu na okres od pół roku do 3 lat. Kierowcy mogliby być także skazywani na prace społeczne.

– Zaostrzenie kar jest niezbędne, bo proceder rozjeżdżania przyrody przez quady czy samochody terenowe jest prawdziwą plagą – mówi Dorota Zawadzka-Stępniak z WWF Polska.

Z danych organizacji wynika, że off-roadowcy zniszczyli rezerwat „Lipowska” w Beskidzie Żywieckim, rozjeżdżając malownicze oczka wodne. Podobnie jest w Małopolsce. Leśni piraci upodobali sobie m.in. Gorce, okolice Krzeszowic i Pustynię Błę­dowską. Na Podkarpaciu spotkać ich można w Bieszczadach.

– Nielegalne korzystanie z lasu nasila się w dni wolne od pracy. Często sygnały o „popisach” motocrossowców pochodzą od turystów wędrujących szlakami – mówi Wojciech Zajdel, specjalista ds. ochrony mienia w Regionalnej Dyrekcji Lasów Państwowych w Krośnie.