18+

Treść tylko dla pełnoletnich

Kolejna strona może zawierać treści nieodpowiednie dla osób niepełnoletnich. Jeśli chcesz do niej dotrzeć, wybierz niżej odpowiedni przycisk!

Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Rozkwit i upadek miast polskich

WŁODZIMIERZ KNAP
Kazimierz Wielki jako budowniczy kolegiaty w Wiślicy FOT. WIKIPEDIA/JAKUB HAŁUN
Kazimierz Wielki jako budowniczy kolegiaty w Wiślicy FOT. WIKIPEDIA/JAKUB HAŁUN
Przyczyn upadku Polski było sporo. Historycy, którzy wyliczają je skrupulatnie, wymieniają także słabość miast i mieszczaństwa. Ale ten czynnik z reguły uważany jest jednak za trzeciorzędny.

Kazimierz Wielki jako budowniczy kolegiaty w Wiślicy FOT. WIKIPEDIA/JAKUB HAŁUN

MIASTA I MIESZCZAŃSTWO I RZECZYPOSPOLITEJ * Okres świetności trwał zaledwie 100 lat * Od połowy XV wieku następował systematyczny upadek * Reszty dopełniły wojny XVII i XVIII stulecia

Z takim stawianiem sprawy nie zgadza się część historyków, m.in. Henryk Samsonowicz, Janusz Tazbir, Feliks Koneczny czy Oskar Halecki. Ich zdaniem, słabość mieszczaństwa była jednym z najważniejszych czynników, które zatrzymały rozwój gospodarczy i finansowy państwa polskiego, a w konsekwencji doprowadziły do upadku Rzeczpospolitej Obojga Narodów.

Nie zawsze jednak nasze miasta były słabe. U początków państwowości, a potem w okresie rozbicia dzielnicowego odgrywały dość istotną rolę. Okres świetności przeżywały między drugą połową XIV a połową XV stulecia. Były wówczas ważnymi centrami produkcji rzemieślniczej, operacji kredytowych. Powiązane były wieloma nićmi z europejskimi ośrodkami handlu oraz bankierstwa.

Czas pomyślności skończył się już pod koniec XVI w. Kolejne stulecia pogarszały sytuację miast. Szlachta nie chciała się dzielić władzą z mieszczanami. Osłabiała ich, jak tylko mogła. Kiedy pod koniec istnienia I Rzeczpospolitej mieszczanie, zachęceni przez przykład Francji, chcieli przestać być bierni, było za późno. Co gorsze, niedorozwój miast i mieszczaństwa hamował postęp cywilizacyjny w okresie zaborów, II RP, PRL. I tak właściwie do dziś odczuwamy skutki słabości miast między XVI a XVIII wiekiem.

Wielkość i upadek polskich miast

Trzeba przyznać, że miasta przeżyły szczytowy moment swego rozwoju w XV w., kiedy były jeszcze mało spolszczone" - napisał książę polskich historyków, prof. Władysław Konopczyński, dodajmy, polityk na Sejm II RP z ramienia endecji. Potem ich znaczenie stopniowo malało, zamiast rosnąć, co działo się w krajach zachodniej Europy, które swoją potęgę zawdzięczały w dużym stopniu silnemu mieszczaństwu.

Rzeczpospolita przechodziła odwrotny proces. Dopiero kiedy leciała już w przepaść, w okresie Sejmu Wielkiego, twórcy Konstytucji 3 maja zajęli się również sprawą miast. Stało się to zresztą w dużej mierze dlatego, że w końcu mieszczanie uświadomili sobie własną wartość. W listopadzie 1789 r. zorganizowali w Warszawie zjazd, na którym zjawiła się reprezentacja blisko 150 miast. 2 grudnia 1789 r. udali się do króla i marszałków sejmowych w celu wręczenia memoriału. Ubrani byli na czarno, stąd przemarsz przeszedł do historii pod nazwą "czarnej procesji".

Manifestacja mieszczan zaowocowała tym, że kwestie ich dotyczące szczegółowo regulowała Ustawa o miastach z kwietnia 1791 r., włączona do Konstytucji 3 maja. Część historyków uważa jednak, że autorzy ustawy zasadniczej w kwestii mieszczan zatrzymali się w pół drogi, ponieważ nie zrównali - a mogli - uprawnień mieszczan z uprawnieniami szlachty. Innego zdania jest prof. Stanisław Gro-dziski, historyk ustroju z UJ: - Mieszczanie otrzymali bardzo rozległe i wartościowe prawa. Dostali bowiem nietykalność osobistą i majątkową, dotychczas przysługującą jedynie szlachcie. Otrzymali także reprezentację w sejmie, choć ograniczoną do 24 osób i mającą tylko głos doradczy w sprawach miejskich. Ponadto zagwarantowano im szeroki dostęp do stanu szlacheckiego. Każdy mieszczanin, który dosłużył się określonego stopnia w wojsku, administracji lub sądownictwie, zostawał szlachcicem. Również każdy, który nabył odpowiedniej wielkości dobra ziemskie, mógł zostać szlachcicem - wylicza prof. Grodziski. Przypomina, że Hugo Kołłątaj w jednym ze swoich dzieł wyraził nadzieję, iż nie minie pokolenie, jak oba stany połączą się w jeden stan obywatelski. Zwraca też uwagę, że przed Konstytucją 3 maja, nobilitowany mieszczanin musiał opuścić miasto, ponieważ nie wolno mu było zajmować się handlem lub rzemiosłem. Konstytucja nie stawiała takiego warunku, a w dodatku zezwalała szlachcie podejmować zajęcia mieszczańskie. Na realizację tych postanowień zabrakło czasu. Polska przestała istnieć.
A zanim powstała, już w okresie przedpiastowskim, mniej więcej już od VIII stulecia, zaczęły się tworzyć osiedla, przez historyków i archeologów zwane wczesnomiejskimi. Były to grody, o powierzchni kilkudziesięciu hektarów, zamieszkałe przez co najmniej kilkaset osób. Takie miejsca znajdowały się m.in. w Krakowie, Stradowie (dziś wieś w woj. świętokrzyskim), Chodliku (na Lubelszczyźnie) czy Naszacowicach (w powiecie nowosądeckim). Wymogi życia zbiorowego prowadziły do powstawania nieregularnych placów, gdzie prowadzony był handel lub odbywały się wiece. Między VIII a X stuleciem zdecydowanie przeważała zabudowa drewniana, choć w Krakowie mogły stawać kościoły murowane już w pierwszej połowie X w.

Niedawno zmarły archeolog prof. Lech Leciejewicz w swoich pracach udowadnia, że Europa około roku 1000 wyglądała zupełnie inaczej niż 500 lat wcześniej. Duży w tym udział miał rozwój miast, które były centrami intensywnej wymiany handlowej dokonywanej na obszarze liczącym miliony kilometrów kwadratowych.

W okresie wczesnopiastowskim na terenach Polski istotne znaczenie zaczęły odgrywać ośrodki targowe, które były siedzibą władcy lub rządcy grodu. Ważniejszych, większych grodów, w granicach państwa Mieszka I było około 20. Mniejszych o wiele więcej.

Na podstawie badań archeologów i źródeł historycznych, np. kroniki Galla Anonima czy relacji Ibrahima ibn Jakuba, można odtworzyć mapę głównych ośrodków w okresie panowania pierwszych Piastów. Możemy do nich zaliczyć: Kraków, Gniezno, Poznań, Sandomierz, Przemyśl, Legnicę, Lednicę, Giecz, Płock, Włocławek, Kruszwicę, Łęczycę, Sieradz, Gdańsk, Kołobrzeg, Wrocław, Opole, Głogów, Zakroczyn, Wiślicę, Białogard, Bolesławiec, Sącz, Czerwień, Lubusz. A wokół były jeszcze Wolin i Szczecin. Trudno ustalić liczbę mieszkańców w miastach w okresie przedlokacyjnym. Uczeni przyjmują, że Wolin na przełomie X i XI w. liczył od 7 do 10 tys. mieszkańców, Gniezno nieco poniżej 5 tys., Poznań - blisko 4 tys., Szczecin - ok. 3 tys., Wrocław - co najmniej 1000, Opole 600-800.

Wiek później, w państwie Bolesława Krzywoustego, istniało kilka kategorii miast. Do pierwszej, najważniejszej, zalicza się Kraków, Wrocław, Wolin, Gniezno i Kołobrzeg. Mieszkało w nich od 4 do 6 tys. osób, w sumie około 20-25 tys. ludzi. Do drugiej kategorii należało więcej miast (około 12), np. Sandomierz, Przemyśl, Opole, Krusz-wica, Legnica, Głogów, Poznań, Włocławek, Płock, Szczecin. Miały od 1500 do 3000 mieszkańców. Trzecią kategorię stanowiły miasta liczące do tysiąca mieszkańców. Było ich około 20, m.in.: Wiślica, Biecz, Lublin, Kalisz, Niemcza, Sanok, Sieradz, Łęczyca. Historyk, prof. Tadeusz Lalik, oblicza, że w 1138 r. było też około 250 małych osad liczących po około 100 mieszkańców, typowo targowych. W połowie XII stulecia ludność Polski szacuje się na 1-1,2 mln osób, czyli w miastach mieszkała prawie co dziesiąta osoba.
A jaki odsetek trudnił się wówczas rzemiosłem i handlem? Co najwyżej kilka procent ogółu mieszkańców. Niewiele, lecz ci ludzie, jak twierdzi prof. Henryk Sam-sonowicz, byli motorem przemian w okresie rozdrobnienia dzielnicowego, kiedy to Polska pod względem gospodarczym i kulturalnym rozwijała się szybko, goniąc tzw. starszą Europę.

Od początków państwowości polskiej dość istotne różnice zachodziły między życiem w miastach i na wsi. W tych pierwszych było na ogół dostatniejsze. Dowodzić tego mogą odkrycia, np. szachów w Krakowie i Sandomierzu, ozdobnej odzieży w Opolu i Gdańsku. Świetny znawca średniowiecza, prof. Aleksander Gieysztor zwracał uwagę, że miasta w okresie pierwszych Piastów miały duży wpływ na kształtowanie i umacnianie się poczucia wspólnoty. Jednocześnie rozwój miast powodował, że pieniądz stał się nowym miernikiem wartości ludzkiej. Ich mieszkańcy starali się też o zacieśnienie związków z życiem dworskim i kościelnym, kierując się chęcią równania do najlepszych. Jednak faktem jest też, że wielu mieszkańców miast życie nie rozpiesz- czało. Dla części z nich pobyt w mieście oznaczał oderwanie się od rodzinnych korzeni, potęgował poczucie obcości, samotności.

Wiele zmieniło się wraz z przyjmowaniem przez te ośrodki praw miejskich, co pozwoliło im na szybszy rozwój, bo uzyskały większą samodzielność. W Polsce korzystano z wzorów niemieckich. Warto jednak pamiętać, że niemieckie miasta formy ustrojowe przejęły z Flandrii i Włoch. Najstarsza gmina powstała w Złotoryi na Śląsku, następny był Lwówek Śląski. Zresztą w XIII w. władcy panujący na Śląsku, począwszy od Henryka Brodatego, mocno wspierali proces urbanizacji. W tamtym stuleciu w księstwach śląskich powstało około stu miast. Szybko też przebiegała lokacja w Wielkopolsce. Gniezno otrzymało prawa miejskie w końcu lat 30. XIII w., Poznań - w 1253 r. W księstwach krakowskim i sandomierskim lokacja ruszyła dopiero w drugiej połowie XIII w. Pod koniec tego stulecia w Małopolsce było 30 gmin miejskich (Kraków uzyskał prawa miejskie w 1257 r.). Na drugim biegunie było Mazowsze. Tam tylko Płock uzyskał prawo miejskie.

W XV w. w miastach mieszkało około 16-18 proc. ludności Korony. Na ziemiach Wielkiego Księstwa Litewskiego odsetek ten był znacznie mniejszy. Przeważały małe miasta, które miały na wpół rolniczy charakter. Aż 593 liczyły zaledwie po około 1000 mieszkańców, a zasięg ich oddziaływania był stosunkowo niewielki. Nie brakowało jednak i ośrodków sporych. Największy (od 1454 r.) był Gdańsk, z około 30 tys. mieszkańców. Kraków był blisko o połowę mniejszy, Lwów liczył ok. 10 tys. Po około 5 tys. osób zamieszkiwało w Poznaniu i Lublinie, a Sandomierz, Sieradz, Łomża, Bydgoszcz liczyły od 1500 do 3000 ludności.

W XVI stuleciu miast ponad 10-tysięcznych było osiem. Największym był Gdańsk, który w końcu XVI w. liczył ok. 40 tys. mieszkańców, a w drugiej połowie XVIII w. 50 tys. Był też najbogatszym miastem Rzeczypospolitej. Kraków w XVI w. liczył ok. 22 tys. mieszkańców, a pod koniec istnienia I Rzeczypospolitej ok. 23 tys. Niewiele mniejszy był Lwów. Najmocniej jednak rozrastała się Warszawa. Na początku XVII w. miała ok. 12 tys. mieszkańców, a w czasie powstania kościuszkowskiego już niemal 100 tys. Do dużych miast Rzeczypospolitej zaliczyć należy ponadto dwa miasta Prus Królewskich: Toruń (12 tys. w końcu XVI w. i 10 tys. w XVIII w.) i Elbląg (odpowiednio 15 i 11 tys.), a także Poznań (20 tys. w XVI w. i 11 tys. w XVIII w.), Wilno (ok. 20 tys.).
Choć XV i XVI stulecie były okresem rozwoju miast, to jednak politycznie mieszczanie byli słabi. Wyraźnie ustępowali szlachcie. Taki stan rzeczy wynikał z kilku powodów. Po pierwsze, miasta były skłócone ze sobą, zabiegając o własne interesy ekonomiczne. Po drugie - mieszczanie nie mieli większych politycznych ambicji, za co zapłacili słoną cenę, ponieważ oddali decyzje dotyczące polityki wobec miast szlachcie. Ta dane jej możliwości wykorzystała bez skrupułów. Uchwalała prawo skrajnie niekorzystne dla mieszczan. Pozwalało np. szlachcie nabywać bez ograniczeń w miastach nieruchomości i ziemię. Szlachta wprowadziła też korzystne dla siebie regulacje cenowe, określające ceny produktów rolnych i wyrobów rzemieślniczych. W 1505 r. usunęła mieszczan z sejmu, a wcześniej zadbała, by mieszkańcy miast nie mogli kupować ziemi szlacheckiej. Po trzecie - miasta nie uzyskały wsparcia ze strony władzy królewskiej.

Kazimierz Jagiellończyk dostrzegał co prawda potencjał miast, rozumiał też, że mogą być dla niego wsparciem w rywalizacji ze szlachtą. Kiedy jednak uzyskał świetną możliwość przekucia zamiarów w czyn, nie zrobił tego. Taka sytuacja miała miejsce w 1461 r., gdy mieszczanie krakowscy zabili Andrzeja Tęczyńskiego. Szlachta otwarcie wystąpiła przeciw mieszczaństwu. Po jej stronie stanął monarcha, srogo karząc Kraków. Władcy nakładali też na miasta nadzwyczajne podatki.

Wśród mieszczan występowały ogromne podziały. Przede wszystkim dzielili się na posiadających obywatelstwo miejskie i resztę, która choć podlegała prawu miejskiemu, to nie posiadała żadnych praw. By zostać obywatelem, trzeba było przedstawić list "od urodzenia". Ten poświadczał, że jego właściciel urodził się z legalnego związku. W przypadku przybyszów ze wsi należało przedstawić "list od wolności" poświadczający, że jest człowiekiem wolnym.

Prawo uzyskania obywatelstwa ograniczało także wyznanie. Do reformacji mógł je posiadać tylko katolik. Później miasta Prus Królewskich uzyskały od Zygmunta Augusta przywilej, który pozwalał im regulować stosunki religijne we własnym zakresie. W praktyce w Prusach w największych miastach preferowani byli luteranie kosztem katolików. W miastach Korony było odwrotnie. Jan Sobieski musiał np. interweniować w sprawie protestanta, którego Rada Miasta Krakowa nie chciała przyjąć do grona obywateli. Kłopoty w Koronie mieli Rusini - prawosławni, potem grekokatolicy. We Lwowie dopiero w 1745 r. August III nakazał otworzyć unitom dostęp do wszystkich władz miasta.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na dziennikpolski24.pl Dziennik Polski