Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Rozmowa z 25-letnim Michałem Mikołajczykiem, przed którym trzeci sezon w Puszczy Niepołomice

Rozmawiał Tomasz Bochenek
Michał Mikołajczyk zagrał w minionym sezonie w 31 meczach II ligi
Michał Mikołajczyk zagrał w minionym sezonie w 31 meczach II ligi FOT. ANDRZEJ WIŚNIEWSKI
– Jak to się stało, że człowiek urodzony w Koszalinie przewędrował przez Bydgoszcz, Zgierz, Łódź, Chojnice, Turek, aż do Niepołomic?

– Mój tata był wojskowym, lekarzem, i rzucali go w różne miejsca. Ja urodziłem się, kiedy akurat był w jednostce w Koszalinie. Mieszkałem tam do czwartego roku życia. Potem tatę przeniesiono do Bydgoszczy; tam zacząłem moją przygodę z piłką nożną, w Polonii byłem dwa lata.

Następnie ojciec przeszedł na emeryturę i wylądowałem w Zgie­­­rzu, w którym moi rodzice się wychowali. Podjąłem treningi w Borucie, trwało to chyba półtora roku, aż wypatrzył mnie skaut z SMS-u Łódź. Rodzice po długich namysłach uznali, że poślą mnie do szkoły do Łodzi.

– Z przeprowadzką chyba się to nie wiązało?

– Nie, podróż zajmuje 40 minut komunikacją miejską, ale wycho­dziłem z domu wcześnie rano, a wracałem późnym popołudniem. Byłem zdeterminowany, że­by grać w piłkę. Kiedy skończy­łem liceum, stanąłem na rozdro­żu dróg.

Dostałem ofertę z Wi­dzewa, do Młodej Ekstraklasy. Ściągnąć chciał mnie trener, który prowadził mnie w juniorach w SMS-ie. Już prawie się zdecydowałem, ale dostałem też inny bodziec – od trenera, który sprowadzał mnie do SMS-u. Twierdził, że potrzeba mi już gry w seniorach. Dlatego zdecydowałem się na II-ligową Chojniczankę.

– Nie dowiemy się już, czy podjął Pan właściwą decyzję.

– Mój kolega, Sebastian Za­lepa, w tamtym momencie zdecydował się na Widzew. Zadebiutował w ekstraklasie, czego bardzo mu zazdroszczę, to moje marzenie; teraz jest w Olimpii Gru­dziądz. Ale moja historia mo­­- głaby się prze­cież potoczyć zupełnie inaczej, nie ma co gdybać. Cieszę się z tego, co jest.

– Zimą klub sprowadził zawodnika na Pana pozycję – Kamila Łączka, ale to Pan wygrał rywalizację na lewej ob­ronie. Potwierdzeniem tego, że spełnił Pan oczekiwania była oferta przedłużenia kontraktu, którą Pan przyjął.

– Nie boję się rywalizacji, jest chyba kwintesencją futbolu: jeden wygrywa, drugi przegrywa. Mnie się udało: na początku rundy nie grałem, czekałem na swoją szansę, doczekałem się jej i chyba ją wykorzystałem.

– To był Pana drugi sezon w Puszczy. Pozycję w zespole miał Pan silniejszą, niż w pierwszym.

– Wynika to w dużym stopniu z tego, że trener Gor­szkow zaufał mi – i moje morale też wzrosło. Ja nie uważam, że w pierwszej lidze byłem gorszym zawodnikiem niż w drugiej. Na pewno nabieram doświadczenia, ale w drugiej lidze zagrałem już chyba ponad sto meczów; zebrało się tego i w Choj­nicach i w Turze Turek.

Nie sądzę, żebym teraz był dużo lepszy niż rok czy dwa lata temu. Po prostu ktoś postawił na mnie, zaufał mi, a tego potrzebuję. Dlatego nie ukrywam, że informacja o tym, że trener nadal będzie prowadził nasz zespół, miała wpływ na moją decyzję o pozostaniu w Puszczy.

– Ułożył Pan sobie życie w Niepołomicach?

– Z kolegami z drużyny – Marcelem Kotwicą i Andrzejem So­bieszczykiem – mieszkamy w wy­najętym domu. Ale od
września się to zmieni, będę chciał tutaj sprowadzić moją dziewczynę, która mieszka niedaleko Bydgoszczy, w Sępólnie Krajeńskim. Niedługo będzie broniła pracę magisterską. Kiedy tutaj przyjedzie, prawdo­podobnie będziemy wynajmować mieszkanie w Wieliczce.

– W Pana rodzinie są jakieś sportowe tradycje?

– Mój dziadek był hokeistą, i to bardzo dobrym. Grał przez dziesięć lat w Legii, w tym czasie siedem razy zdobył mistrzostwo Polski, był dwukrotnie na igrzyskach olimpijskich. W sumie, mam wrażenie, to dzięki niemu gram w piłkę. Moi rodzice uprawiali sport na poziomie szkolnym, a dziadek był po prostu „kozakiem”...

– Dziadek, czyli...

– Stanisław Olczyk, tata mamy. Był na igrzyskach w 1956 roku w Cortinie d’Ampezzo i osiem lat później w Innsbrucku.

– Miałem zapytać, czyj wizerunek ma Pan wytatuowany na przedramieniu, ale zaczynam się domyślać...

– Tak, tak, dziadka. To było moje marzenie. Mama była przeciwna, nie chce, żebym miał tatuaże, ale kiedy zobaczyła efekt, chyba jej się spodobało.

– Na koniec – kwestia edukacji. Co robił Pan po maturze?

– Skończyłem trzyletni licencjat, który wprowadziła SMS. Następnie podjąłem studia magisterskie w Gdańsku. Akurat tam, ze względu na system nauki: dwutygodniowy zjazd, po którym następują zaliczenia. Jednak udało mi się skończyć tylko pierwszy rok.

Niestety, odległość okazała się zbyt duża, by dało się pogodzić naukę w Gdańsku z grą w Puszczy. Dlatego przeniosłem się na AWF w Krakowie. Nie bez komplikacji, bo ze względu na spo­­re różnice programowe zostałem cofnięty na drugi semestr pierwszego roku. Teraz go kończę i mam nadzieję, że w przyszłym roku się obronię.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na dziennikpolski24.pl Dziennik Polski