Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Rozmowa z wokalistą Muńkiem Staszczykiem, z zespołu T.Love o jego najnowszej płycie - „T.Love”

Rozmawiał Paweł Gzyl
Swoją nową płytę grupa T.Love stworzyła aż w siedmioosobowym składzie - Muniek drugi z prawej
Swoją nową płytę grupa T.Love stworzyła aż w siedmioosobowym składzie - Muniek drugi z prawej Fot. Robert Baka/Warner Music Poland
- Nie czujesz się za stary na rock and rolla?

- Zastanawiałem się niedawno nad tym. Przypomniała mi się wtedy piosenka grupy Jethro Tull „Too Old To Rock And Roll, To Young To Die”. To skłoniło mnie do refleksji. Nie chciałbym skończyć jako skaczący po scenie podstarzały błazen. Przypomniałem sobie, że są jednak rockmani, którzy starzeją się z godnością - choćby nagrodzony niedawno nagrodą Nobla Boba Dylana. Pomyślałem więc: mam talent do pisania piosenek, dobry zespół i ludzi, którzy chcą nas słuchać - dlaczego więc rezygnować? Nowa płyta tchnęła w nas świeżą energię. Dopóki w zespole będzie panował twórczy klimat - będziemy grali.

- W zespołach działających przez wiele lat relacje między muzykami są różne - od wzajemnej niechęci do dyplomatycznego szacunku. Wydanie nowej płyty przez T.Love oznacza, że pozostajecie kumplami mimo upływu czasu?

- Jak najbardziej. Wiadomo: w długowiecznej grupie jest jak w starym małżeństwie. Kiedy byliśmy przemęczeni, trochę było gorzej między nami. Odblokowaliśmy się - i odżyły różne stare historie. W końcu stwierdziliśmy jednak, że musimy to wszystko odkreślić grubą kreską - i ruszyć do przodu bez oglądania się za siebie. Tak się też stało i próby od razu poszły nam z kopyta.

- W przeciwieństwie do poprzedniego album T.Love, który był dedykowany folkowi i bluesowi, ten nowy aż tryska mocną energią rockową. Skąd taki zwrot?

- Wymyśliłem, że mógłby to być materiał oparty na mocnym i „czarnym” rytmie rodem z klasycznego disco, soulu i funku. Żeby to były przyjemnie bujające i pulsujące piosenki. Takiej płyty bowiem jeszcze nie mieliśmy. Zaraziłem tą ideą chłopaków - i zaczęli przynosić kolejne piosenki. Początkowo chcieliśmy nazwać ten materiał „Soul Punk”, ale z czasem stwierdziliśmy, że to trochę bez sensu, bo znowu sugerowałoby odwołanie się do historii muzyki, jak w przypadku „Old Is Gold”. Ponieważ nie mieliśmy innych pomysłów na tytuł, postanowiliśmy nazwać album „T.Love”, bo takiego jeszcze nie było w naszej dyskografii. Całości uzupełniła okładka stworzona przez mistrza płytowych grafik - Rosława Szaybo - który ma na swym koncie tak legendarne okładki, jak debiut The Clash czy „British Steel” Judas Priest. Skontaktowałem się z nim i zapytałem, czy nie stworzyłby czegoś dla nas. I okazało się, że może się tego podjąć.

- Muzyka i teksty oddają to, co dzieje się w Polsce i w Europie tu i teraz. Takie było założenie?

- Wystartowaliśmy w styczniu tego roku. I płyta powstała bardzo na bieżąco w cztery miesiące. Codziennie poza weekendami mieliśmy próby w naszej sali na warszawskim Tarchominie. Kiedy zacząłem pisać teksty, byłem trochę zablokowany, ale potem sama rzeczywistość zaczęła podpowiadać kolejne tematy. Pierwszym takim mocnym doświadczeniem była niespodziewana śmierć Davida Bowie’go - bo wszyscy w zespole byliśmy jego fanami. Potem doszło do ataków terrorystycznych w Brukseli i Nicei. Plus cała paranoja w Polsce. W ten sposób płyta przerodziła się w swego rodzaju muzyczną pocztówkę z pierwszej połowy tego roku.

- W większości piosenek z albumu dominuje nastrój zagubienia w tym, co dzieje się obecnie w Polsce. Za Peerelu łatwiej było Ci powiedzieć kto jest dobry a kto zły?

- Polska jest bardzo podzielona. Demokracja pozwala na wyrażanie różnych opinii, ale u nas one się mocno spolaryzowały. Mówiąc językiem hejterów z internetu jedni są „lewackimi kurwami”, a drudzy - „pieprzonymi faszystami”. O tym opowiada piosenka „Marsz”. Dlatego wydaje się, że każde dziecko rodzące się obecnie w Polsce przychodzi na świat z piętnem na czole: „PO” lub „PiS”. Tymczasem moim zdaniem to dziecko powinno mieć na czole inne hasło - „Zgoda buduje, niezgoda rujnuje”. To stara prawda, a niezbyt popularna ostatnio w RP. Politycy podsycają jeszcze te podziały, budując na nich swoją pozycję. Tymczasem przecież wiele nas łączy i nie ma podstaw do takiego podziału w społeczeństwie, jaki był choćby w dawnej Jugosławii.

- Jakie widzisz wyjście z tej sytuacji?

- Chciałbym tą płytą zaapelować o ekumenizm polityczny. Żeby ludzie przynajmniej spróbowali się porozumieć. Mam jednak wątpliwości, czy ktoś tego posłucha. Nie tylko bowiem politycy zbijają kapitał na tym podziale, ale też media. One potrzebują bowiem „mięcha” - i stają się obecnie z dnia na dzień nie czwartą, ale pierwszą władzą w Polsce. Wszystko się teraz tabloidyzuje. Zresztą nie tylko u nas - popatrz na wybory w USA. Tak brutalnej kampanii jeszcze nigdy tam nie było. Za czasów Peerelu protestowaliśmy przeciw komunie i wydawało się nam, że kiedy runie, wszystko będzie znacznie prostsze. Tymczasem okazało się, że jest na odwrót. Nigdy nie było wśród Polaków takiego podziału mentalnego jak teraz.

- Polityczne rozważania puentujesz jednak piosenkami o wierze.

- Bo jestem człowiekiem wierzącym. Dla mnie wiara to jednak przede wszystkim ciężka walka ze swoimi słabościami i praca nad sobą. Był taki moment, że oddaliłem się od Boga, ale teraz znów przybliżyłem się do Niego. To, tak jakby Ktoś złożył mi zaproszenie, a ja na nie odpowiedziałem. Oczywiście do ideału bardzo mi daleko, bo przecież wszyscy jesteśmy słabi.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na dziennikpolski24.pl Dziennik Polski