Fot. Archiwum Marka Horczyczaka
Przepytujemy Marka Horczyczaka dziennikarza telewizyjnego i radiowego, prezentera pogody w Polsacie, instruktora Wushu, reprezentanta Polski w Mistrzostwach Świata Wushu w 2003 r.
Szczyt szczęścia
19 czerwca 1988 r. Tego dnia urodziła się moja córka - Martyna. Czekałem pod szpitalem, bo były to czasy, kiedy ojcom zabraniano wstępu na porodówkę. Wyglądałem na tak przerażonego, że któraś z pielęgniarek litościwie wyszła z oddziału i przekazała mi najpiękniejszą wiadomość. Zawsze chciałem mieć córkę. Teraz dorosła, studiuje psychologię, ale zawsze będzie tatusiową córeczką, którą uwielbiam, z której jestem dumny, o którą jestem zazdrosny.
Szczyt rozkoszy
Uwielbiam jazdę na nartach. Rezerwuję sobie na nią czas w marcu każdego roku. Ulubione miejsce - Ton di Faloria w Cortina d`Ampezzo. Nic nie może się równać z uczuciem, którego doświadczam, gdy po całym dniu szaleńczej jazdy siadam w promieniach zachodzącego słońca z kieliszkiem dobrej prosecco, w gronie przyjaciół. Dobrze mi wtedy, jak dobrze...
Szczyt śmieszności
Kilka lat temu razem z przyjaciółmi szliśmy z Kasprowego na Gąsienicową. Wcześniej mocno padało. Trafiliśmy na rozlany strumień, który postanowiłem przeskoczyć niczym Janosik. Podchodziłem kilka razy, wymierzałem, czemu przyglądała się dość licznie zgromadzona publiczność. Wreszcie wziąłem rozbieg i... świat zawirował mi przed oczami. Zamiast skoku wykonałem fikołek do tyłu, gdyż, cofając się, trafiłem na jakąś jamę. Ale wstyd...
Szczyt marzeń
Marzy mi się spokój młodego emeryta. Brak trosk o ekonomiczny byt rodziny i dom, najlepiej gdzieś nad ciepłym morzem. Ja na werandzie z gitarą, komponujący jakieś melodie.
No, chociaż dom za miastem, z dużym ogrodem.
Szczyt paniki
Mistrzostwa Świata Sztuk Walki Wushu w 2003 r. w Macao. Nie mistrzostwa dziennikarzy, ale regularne zawody profesjonalistów. Pierwszy raz w życiu tak spanikowałem, że gdy wyczytano moje nazwisko (po chińsku, więc było trudne do zrozumienia), stanąłem przed matą i nie wiedziałem, co mam robić. Po co tu przyjechałem? Gdyby ktoś mnie wtedy zapytał, nie wiedziałbym, jak się nazywam. Na macie zadziałały już wyuczone mechanizmy. Zająłem 26. miejsce na świecie. Jak na człowieka, który trenuje z doskoku, chyba nieźle.
Szczyt podziwu
Rafał Strumiłło, syn Andrzeja Strumiłły, według mnie najbardziej niedoceniony współczesny artysta, który wykonuje niesłychanie piękne rzeczy w każdym materiale. Widziałem prawdziwe cuda, które wyszły spod jego ręki.
Szczyt sukcesu
Nie powiedziałem jeszcze ostatniego słowa...
Szczyt rozczarowania
Jestem niedzisiejszy i pewnie dlatego bardzo rozczarowany kierunkiem, w którym podąża świat. Nie interesuje mnie wzięcie udziału w tym nieludzkim wyścigu.
Szczyt satysfakcji
Całkiem niedawno pewna bardzo znana i bardzo znacząca osoba, która sobie ze sobą zupełnie nie radziła, zaczęła przychodzić na zajęcia do mojej szkoły tai chi. Chyba znalazłem klucz do jej problemów, bo usłyszałem: "Panie Marku, to działa!" Dodam, że ani wushu, ani tai chi to nie są proste ćwiczenia. Wymagają wysiłku i ogromnej dyscypliny. Jeśli jednak dzięki ćwiczeniom ludzie się odnajdują, uspokajają, nawet najbardziej oporni przyswajają też pewną wiedzę filozoficzną, to jest to dla mnie największa satysfakcja.
Pytała Ewa Piłat
Dołącz do nas na Facebooku!
Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!
Dołącz do nas na X!
Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.
Kontakt z redakcją
Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?