Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Różne oblicza islamu

Redakcja
Ks. prof. Krzysztof Kościelniak w trakcie wędrówki po Saharze Fot. archiwum ks. prof. Krzysztofa Kościelniaka
Ks. prof. Krzysztof Kościelniak w trakcie wędrówki po Saharze Fot. archiwum ks. prof. Krzysztofa Kościelniaka
Na warszawskiej Ochocie powstaje meczet. Budowla wywołała wiele protestów. Przeciwnicy uważają, iż będzie on "groźnym przyczółkiem islamskich fundamentalistów". Czy Ksiądz Profesor podziela to zdanie?

Ks. prof. Krzysztof Kościelniak w trakcie wędrówki po Saharze Fot. archiwum ks. prof. Krzysztofa Kościelniaka

Z KS. PROF. KRZYSZTOFEM KOŚCIELNIAKIEM, kierownikiem Katedry Historii Religii Bliskiego i Dalekiego Wschodu Uniwersytetu Papieskiego Jana Pawła II, rozmawia Grażyna Starzak

- Przede wszystkim należy ustalić, jaka grupa muzułmańska zabiega o budowę oraz jaki rodzaj islamu będzie propagować. Istotna jest też wielkość meczetu. Powinien być proporcjonalny do liczby wyznawców islamu w stolicy. Warto przypomnieć, że chociaż dla muzułmanów meczet spełnia ważną rolę, to jednak islam nie nakłada na wiernych obowiązku modlitwy w meczecie. Mogą modlić się wszedzie. Budowa monumentalnej świątyni przekraczającej potrzeby małej wspólnoty mogłaby być po prostu nieuzasadnioną manifestacją czy nawet prowokacją.

- Przeciwnicy meczetu w Warszawie utrzymują, że jest on budowany przez tzw. wahhabitów, podczas gdy polscy muzułmanie do tego nurtu nie należą. Czy wahhabici mogą być dla naszego kraju zagrożeniem?

- Zatem informacja ta budzi uzasadniony niepokój, ponieważ wahhabizm rodem z Arabii Saudyjskiej należy do jednych z najmniej tolerancyjnych odmian islamu. Różne raporty poważnych instytucji międzynarodowych zawierają alarmujące i przerażające dane na temat łamania praw człowieka w tym kraju. Wahhabici odmawiają swobód religijnych mniejszościom religijnym, nie tylko zresztą chrześcijańskim, ale również muzułmańskim, np. szyitom. Zastrzeżenia nabierają tym większej mocy, jeśli pamięta się, że w islamie meczet ma znacznie szersze funkcje niż kościół w chrześcijaństwie, gdyż jest nie tylko domem modlitwy, ale również miejscem spotkań politycznych i organizacyjnych. Istnieje więc obawa, iż inicjatywa wahhabitów w Warszawie może stworzyć przyczółek dla tego typu islamu, który jest zaprzeczeniem demokracji europejskiej. Natomiast jeżeli na warszawskiej Ochocie miałby powstać jakiś meczet, dom modlitwy dopasowany wielkością do realnych potrzeb i promujący otwartą formę islamu, w takim przedsięwzięciu nie widziałbym problemu. Tolerancja, o której tak wiele mówi się w Europie, winna być respektowana. Wydaje się, że problem budowy wahhabickiego meczetu na warszawskiej Ochocie postawił nam wszystkim najbardziej fundamentalne pytanie: jaką formę islamu chcemy mieć w Polsce. Profesor Bassam Tibi, muzułmanin mieszkający w Niemczech, stwierdza, że Europejczycy w zasadzie nie lubią dyskutować o przekonaniach religijnych emigrantów i dlatego nie zadają najważniejszych pytań. Ostatnio wiele mówi się o modernizacji islamu. Chodzi o to, by muzułmanie stanowili integralną część Zachodu, akceptującą system demokratyczny i prawa człowieka. Zauważa to również część muzułmanów, zwanych modernistami islamskimi, którzy dążą do dostosowania islamu do wymogów obecnych czasów. Rozumieją, że Europejczycy mają prawo nie chcieć u siebie islamu wyrażającego się w przestarzałych i niezwykle kontrowersyjnych formach.

- Spory na temat meczetu w Warszawie spowodowały, iż zaczyna się używać słów "islamizacja Polski". To chyba gruba przesada...

- Zdecydowanie tak, to spora przesada. Możemy natomiast mówić w pewnym stopniu o "islamizacji" Europy. Powiem w tym miejscu nieporawną politycznie obserwację: proces ten ułatwiają lub nawet generują sami Europejczycy. Nasze społeczeństwa przeżywają kryzys tożsamości i rodziny, a co za tym idzie, państwa europejskie znajdują się w stanie katastrofy demograficznej - braku zastępowalności pokoleń. Co się zaś tyczy europejskich chrześcijan, można zauważyć narastające zjawisko braku lub słabej identyfikacji z religią, zupełnie odwrotnie do świata islamu, który mimo że w jakimś stopniu dotknięty został sekularyzacją, wykazuje dynamikę i rozwój. Można powiedzieć, iż "przetrącona identyfikacja" jest najpoważniejszym problemem współczesnych kościołów. Islam stanowi w tym przypadku wyzwanie i wyrzut. Pisał o tym przed laty Jan Paweł II, stwierdzając m.in., że widok modlącego się muzułmanina jest wyrzutem dla tych chrześcijan, którzy porzucili swe wspaniałe katedry. Narzekanie na islam nie jest rozwiązaniem twórczym. Chrześcijanie winni raczej zrobić rachunek sumienia, czy i w jakim stopniu identyfikują się ze swym dziedzictwem kulturowym i religijnym oraz udzielić odpowiedzi na pytanie, w jaki sposób chcą je pogłębiać i poszerzyć.
- W Polsce mamy, jak dotąd, kilkanaście tysięcy muzułmanów. W innych krajach UE jest ich po kilkaset tysięcy i więcej. Europejczycy boją się islamizacji. Co według Księdza jest najbardziej niebezpieczne w cywilizacji islamu?

- Odpowiadając, chciałbym głębiej wyważyć płaszczyzny i nieco skorygować samo pytanie. Chrześcijanie nie powinni obawiać się żadnego człowieka, tylko dlatego, że jest on wyznawcą innej religii. Musimy być tolerancyjni, jeśli chcemy być wierni swojemu dziedzictwu kulturowemu i religinemu. Mamy jednak prawo, a nawet obowiązek, obawiać się pewnych ideologii. Tu pojawiają się niezbędne granice tolerancji. Islam jest religią o wielu obliczach. Od lat obserwujemy walkę pomiędzy różnymi tendencjami, zmagania muzułmanów między sobą o współczesną wykładnię religii. Jeszcze 20, 30 lat temu wydawało się, że górę biorą nurty reformatorskie. Teraz okazuje się, że wcale tak nie jest, że zbyt silny wpływ zdobywa fundamentalizm muzułmański. Jeśli czegoś się obawiamy czy uznajemy za niepożądane we współczesnej cywilizacji muzułmańskiej, to właśnie są nimi te przestrzenie, które w pewnych nurtach islamu depczą prawa człowieka. Nie można jednak mówić: "Zobaczcie, co islam uczynił z muzułmanami". Należy stwierdzenie to odwrócić i raczej zapytać, co pewne nurty muzułmańskie uczyniły z islamem.

Wypada też pamiętać, że tolerancja i dialog polegają na wzajemności. Jeśli jedna strona gwarantuje jakiejś osobie czy grupie przestrzeń wolności i możliwości rozwoju, to zarazem oczekuje się tego samego od drugiej strony w stosunku do siebie czy swej wspólnoty. Niestety, w wielu krajach muzułmańskich - oczywiście nie we wszystkich - nie jest realizowana zasada wzajemności. Ogólnie mówiąc - z wyjątkiem kilku państw muzułmańskich - występuje rażąca asymetria w prawach, które posiadają muzułmanie w tzw. świecie zachodnim, a tym, na co zezwala się mniejszościom religijnym w świecie islamu. Uważam, że należy o tym mówić i pisać otwarcie, nawet jeśli trzeba dotykać dramatycznej faktografii. W imię prawdy i uczciwości.

Co się tyczy tzw. islamizacji Europy, trzeba podkreślić, że proces ten jest ściśle związany z migracjami ludności, które niejednokrotnie Europa akceptowała z powodów ekonomicznych (brak robotników). Inny wymiar tej "islamizacji" stanowi wzrost liczby konwersji Europejczyków na islam. Zjawisko to spowodowane jest m. in. tym, iż chrześcijaństwo w wydaniu europejskim bywa dość często rozmyte, bez wyraźnych i jasno sprecyzowanych zasad. Właśnie z tego powodu dla niektórych osób staje się ono religią nieatrakcyjną i zwietrzałą. Islam jawi się im jako przeciwieństwo, jako konkretna i pewna siebie propozycja, nowe odkrycie Boga i moralności. Zatem zasadniczo "islamizacja" Europy nie jest jakąś zaplanowaną akcją misyjną muzułmanów (choć są i takie grupy, które wprost krzewią islam), lecz wynikiem wielu, m.in. wspomnianych wyżej czynników.
- Europa broni się przed islamizacją. W Szwajcarii na przykład nie zezwala się na budowę widocznych z daleka minaretów...

- Moim zdaniem Szwajcarzy mają prawo do chronienia swojej kultury, tradycji, krajobrazu i zwyczajów. Niektórzy, przyjmując dramatyczne pozy, boleją nad zakazem budowy minaretów w Szwajcarii, ale nie krzyczy się z powodu całkowitego zakazu budowania kościołów - nawet w formie ukrytej - w wielu krajach muzułmańskich, np. Arabii Saudyjskiej, czy też karze śmierci wykonywanej na konwertytach. Wielu Europejczyków oburza się dość faryzejsko z powodu takiej czy innej cierpkiej wypowiedzi Kościoła na temat świata islamu, równoczesnie nie zauważając i nie podejmując skutecznych akcji, by przeciwdziałać dyskryminacji chrześcijan w państwach muzułmańskich. Wracając do zasadniczej kwestii, uważam, że Europejczycy dobrze postępują uwiarygodniając demokrację, jeśli zezwalają znanym, sprawdzonym wspólnotom religijnym, na wznoszenie domów modlitwy. Z drugiej strony, mogą określać w swym prawodawstwie zasady budowania światyń. W końcu chrześcijanie na całym świecie dostosowują kościoły do lokalnych zwyczajów, norm i praw! Nie widzi się w tym dyskryminacji. Dlaczego więc odmawiać Szwajcarom prawa do ochrony swego dziedzictwa architektonicznego i krajobrazu? Ostatecznie nikt nie zabrania muzułmanom w Szwajcarii posiadania meczetów i swobodnego praktykowania. Życzyłbym takiego statusu, jaki posiadają, chrześcijanom w wielu krajach, np. w Pakistanie czy Erytrei, gdzie stosunkowo często są gwałceni, torturowani i zabijani przez ekstremistów muzułmańskich.

- Dyskusja na temat meczetu w Warszawie spowodowała większe niż dotąd zainteresowanie regułami islamu w naszym kraju. Te reguły są zawarte w Koranie. Muzułmanie utrzymują, że Koran to taka sama księga wiary jak Biblia. Co różni te święte księgi? W czym są podobne?

- Różni nas najbardziej zasadniczy element doktrynalny, który można nazwać krótko sporem o Jezusa. Zdaniem chrześcijan Koran wprawdzie wyraża się ładnie o Chrystusie, ale jednak nieprawdziwie. Odziera Go bowiem z tego, co stanowi istotę chrześcijaństwa - bóstwa. Muzułmanie uważają, że my, chrześcijanie, posiadamy to samo objawienie, jednak zniekształciliśmy je w pewnych punktach, m.in. przez - ich zdaniem - nieuprawnione uznanie Jezusa za Boga. Mahomet wystosował nawet apel do współczesnych mu chrześcijan, by ci wyprostowali swoją ideę Boga, kierując się Koranem. Rzecz jasna było to i jest niemożliwe. Gdyby chrześcijanie zaprzeczyli boskości Chrystusa, tym samym odrzuciliby istotę chrześcijaństwa. Z boskości Chrystusa wypływa sens sakramentów, Kościoła i Odkupienia. Chrześcijaństwo nie byłoby sobą bez bóstwa Jezusa. Zatem brzmiące niewinnie w Koranie często powtarzane zdania, że u "Boga Jezus jest jak Adam", tak naprawdę zawiera radykalne zaprzeczenie chrześcijaństwa. Powtarzam - obok wielu różnych aspektów dogmatycznych i praktycznych - obie święte księgi różnią się więc na poziomie fundamentu - sporu o Chrystusa.
- Czy prawdą jest, iż w Koranie jest sporo agresywnych zwrotów dotyczących sposobu zachowania się wobec niewiernych?

- Koran jest dziełem ambiwalentnym. Znajdują się tam różne, czasem sprzeczne wypowiedzi, ponieważ pochodzą z różnych okresów życia Mahometa. Z wczesnych lat działalności proroka islamu, gdy był on prześladowany i zabiegał o ugruntowanie monoteizmu wśród swych rodaków z plemienia Kurajszytów, pochodzą wypowiedzi w duchu pojednawczym, natomiast w innych czasach, np. okresie medyńskim, kiedy był już władcą ummy muzułmańskiej, a więc występował z pozycji siły, jego wypowiedzi są bardziej zdecydowane, dziś częstgo odczytywane jako kontrowersyjne. W Koranie możemy więc przeczytać zwroty: "chodźcie wszyscy w pokoju", a także takie, które sankcjonują przemoc, m.in. wyrażenie "zabijajcie bałwochwalców, tam gdzie ich znajdziecie; chwytajcie, oblegajcie i przygotowujcie dla nich wszelkie zasadzki" (9,5) Jest to więc niejednokrotnie księga dwuznaczna, w zależności od tematu zawierająca różnorodne perspektywy. Nie zgadzam się jednak z tymi, którzy mówią, że Koran "zieje nienawiścią" do wyznawców innej wiary, chociaż znajdują się tam fragmenty, które - wzmocnione przez interpretacje niektórych ulemów - mogą wzniecać niechęć i w historii bywały tak przez część muzułmanów rozumiane.

- Jan Paweł II uważał, że dialog chrześcijańsko-muzułmański jest możliwy. Czy mamy jakieś znaczące osiągnięcia na tym polu?

- Oczywiście, że tak, ale nie tak duże, jak to czasem ukazują zwolennicy przesadnie zideologizowanego dialogu. Nie załamujemy rąk i kontynuujemy rozmowy. Trzeźwa ocena, którą potwierdzają wypowiedzi krytycznych badaczy zajmujących się dialogiem, jest jednak dość smutna. W czasach, gdy Kościół coraz bardziej otwiera się na dialog, sytuacja chrześcijan w świecie islamu jest grosza niż kilkadziesiąt lat temu, we wczesnym okresie postkolonialnym, czy nawet w dawnych czasach Imperium Osmańskiego. Pragnę jednak podkreślić, że dialog - ale rzecz jasna w żadnym wypadku nie dialog dogmatyczny, tylko tzw. dialog życia w prawdzie - powoli, często w trudzie, przynosi jednak pewne owoce. Np. kilka lat temu w Egipcie rząd uznał święto Bożego Narodzenia za święto państwowe.

- Niedawno minął rok od tragicznej śmierci z rąk talibów polskiego inżyniera Piotra Stańczaka. Mówi się, że Polak mógł uratować życie, gdyby przeszedł na islam. Czy Ksiądz Profesor wierzy, że było to możliwe?

- Wydaje się, że byłoby to możliwe. Tego rodzaju oferty pojawiły się zresztą wiele razy w analogicznych przypadkach w stosunku do innych uprowadzonych. Wszystko wskazuje, że mógłby uratować swe życie, porzucając chrześcijaństwo. Dostarczyłby przy tym porywaczom argumentu propagandowego i polemicznego. Jeśli tego nie zrobił - jak się zdaje - był człowiekiem, dla którego chrześcijaństwo przedstawiało fundamentalną, życiową wartość.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na dziennikpolski24.pl Dziennik Polski