Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Różne strony sesji

Redakcja
Rzesze studentów pojawiają się w poszukiwaniu konkretnych wykładowców, aby zdobyć upragniony wpis do indeksu. W tym pośpiechu i zamieszaniu zdarzają się sytuacje tak zabawne, że szkoda by było o nich nie wspomnieć.

Jedni kują, inni kombinują

Czerwiec to początek lata, dla niektórych już wakacje, beztroska i wypoczynek, ale nie dla studentów. Dla nich jest to okres gorączki, wyścigu z czasem, nieprzespanych nocy, hektolitrów kawy, częstych odwiedzin w bibliotekach - czas letniej sesji egzaminacyjnej.

Wielu wykładowców z uśmiechem wspomina sytuacje, gdy poszukiwali ich studenci, którzy nie pojawili się na żadnych zajęciach w ciągu semestru czy roku akademickiego. Co za tym idzie, nigdy nie widzieli prowadzącego. Gdy w gabinecie znajduje się kilku wykładowców i wchodzi żak, w poszukiwaniu tego jednego jedynego, spotyka się z różnymi odpowiedziami, np. "Tak, jest pan profesor, ale niech pan zgadnie, który to z nas".
Nie mniej zabawne zdarzenia mają miejsce, gdy w gabinecie znajduje się sam wykładowca. Pomimo że to właśnie on jest poszukiwanym, nie przyznaje się do swojej tożsamości "Nie, nie ma pana profesora. Coś przekazać?". Gdy nieświadomy niczego student rozpoczyna historię, rozbawiony rozmówca w końcu się ujawnia.
Równie częste są sytuacje, kiedy młoda kadra naukowa jest mylona ze studentami. Pani doktor na jednej z krakowskich uczelni z rozbawieniem wspomina sytuację sprzed kilku lat: "Gdy zaczynałam pracę, prowadziłam zajęcia dla studentów zaocznych. To było akurat w dniu egzaminu. Podchodzi do mnie jakiś pan, klepie po ramieniu i pyta, z kim mamy teraz egzamin. Pamiętam, jaki był zdziwiony, kiedy powiedziałam, że ze mną i później spotkaliśmy się w sali".
Wielu wykładowców podczas pisemnych egzaminów zetknęło się z rażącym "rozkojarzeniem" studentów, kiedy po zebraniu testów okazało się, że mają kilka prac identycznej treści, podpisanych imieniem i nazwiskiem tej samej osoby, ale kilkoma różnymi charakterami pisma - tak więc drodzy studenci, przy ściąganiu pośpiech jest niewskazany.
Wielu wykładowców, żeby ułatwić żakom życie i skrócić czas przebywania w bibliotekach, pisze podręczniki do swego przedmiotu. "Nie jeden student książkę w ręku trzymał, ale zapomniał przeczytać", jak opowiada pani profesor z jednej z uczelni. "Częste są wizyty studentów, szczególnie w okresie zaliczeniowym, z takimi podręcznikami i prośbami o autograf z dedykacją" - wspomina inny wykładowca.
Nagminnie, jako argument do przesunięcia daty egzaminu, wykorzystywane są zwolnienia lekarskie, dobrane nie zawsze z trafną diagnozą. Na jednej z uczelni był przypadek, że student - mężczyzna, przyniósł takowe od ginekologa, iż do egzaminu podejść w terminie wyznaczonym nie mógł, z powodu komplikacji związanych z przebiegiem ciąży. Pierwszą reakcją czujnego wykładowcy był wybuch śmiechu, a kolejną wyciągnięcie konsekwencji, ale, że śmiech to zdrowie, nie bardzo drastycznych. W ubiegłych latach dużą popularnością cieszyły się zwolnienia od lekarza, który nie żył już od jakiegoś czasu. Powodu do śmiechu nie dostarczają wykładowcom tylko studenci, lecz i oni sami.
Podobnych przykładów można przytoczyć o wiele więcej. Dużo takich sytuacji z roku na rok się powtarza. Jednakże pomysłowość ludzka nie zna granic i nigdy nie wiadomo, z czego będziemy się śmiać za lat kilka. MAGDA KALETA

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na dziennikpolski24.pl Dziennik Polski