MKTG SR - pasek na kartach artykułów

Różnice powoli się zacierają

Redakcja
Fot. Magdalena Uchto
Fot. Magdalena Uchto
- Będąc członkiem Zarządu Województwa Małopolskiego w tej kadencji odwiedzał Pan gminy i powiaty zarówno na południu, jak i na północy Małopolski. Czy nadal widzi Pan różnice między tymi regionami, czy już się one powoli zacierają?

Fot. Magdalena Uchto

ROZMOWA KONTROLOWANA. Z WOJCIECHEM KOZAKIEM, członkiem zarządu województwa, ponownie kandydującym do sejmiku z list PSL - o tym, kto i kogo straszy "Babą Jagą"

- Niestety, w dalszym ciągu różnice są widoczne. Ale widoczne są również te elementy, które wpływają na rozwój regionu. Mam tu na myśli nowoczesne obiekty użyteczności publicznej, wybudowane chodniki, drogi. Cztery lata temu, gdy wyjeżdżało się poza Kraków w kierunku północnym, widać było różnicę - tam zaczynała się bieda ludzka i to było przykre. Szczególnie odcinał się powiat miechowski, ale również proszowicki. Nie rozumiem, z czego to wynikało. Budżety tych gmin były podobne do niektórych np. w powiecie gorlickim, ale chyba tam inne było spojrzenie na gospodarowanie finansami. Sądzę, że powstające "Orliki", hale sportowe, baseny to standard, który muszą zobaczyć dzieci, ale do którego starsi muszą się przyzwyczaić. By XXI wiek nie był fikcją na tych terenach.

- Mówi Pan m.in. o basenach. Powiat proszowicki i miechowski są tymi, w których one jeszcze nie funkcjonują. Wprawdzie ich budowa się rozpoczęła, ale inwestycje są prowadzone z funduszy własnych, kredytów i około 3-milionowej dotacji z Urzędu Marszałkowskiego. Czy w kolejnej kadencji będzie szansa na pozyskanie pieniędzy unijnych na ten cel, czy raczej już ona minęła?

- Wielokrotnie z budżetu województwa udzielana była pomoc gminom. Twierdząc, że będą na ten cel środki europejskie, mówiłbym nieprawdę. Z Małopolskiego Regionalnego Programu Operacyjnego już ostatnie pieniądze są wykorzystywane. Mam nadzieję, że w przyszłym roku budżet województwa się poprawi. Ale wtedy trzeba się upomnieć, by Zarząd Województwa pomógł gminom.

- Jak Pan ocenia wykorzystanie funduszy z Małopolskiego Regionalnego Programu Operacyjnego w czterech powiatach w okręgu podkrakowskim, czyli: w powiecie miechowskim, krakowskim, wielickim i proszowickim -. Czy te gminy, powiaty sobie poradziły? Kto wypadł najlepiej?

- Zarumienię się, bo pochodzę z powiatu wielickiego, a tam opornie szła aplikacja. Sprawa dwóch rond, które miały udrożnić ruch przez Wieliczkę, upadła z winy i gminy, i powiatu. Wieliczka wypada więc - pod względem pozyskiwania funduszy unijnych - w środku. Powiat proszowicki jest liderem. Powiat miechowski klasyfikuje się w pierwszej dziesiątce, o ile nie piątce powiatów, które wzięły największe środki. W największym powiecie krakowskim doskonale radzi sobie gmina Zabierzów, która jest liderem, a także Krzeszowice czy Skawina, która ma jedną z najlepiej rozwijających się stref. One są w czołówce. Krzeszowice - nawet z roszczeniami Potockich - z rewelacyjnie odnowionym centrum będą perełką. Projekty Skawiny fascynowały; ich pierwsze efekty będą widoczne już w przyszłym roku.

- Były w tej kadencji zarzuty niektórych samorządowców dotyczące niesprawiedliwego - ich zdaniem - podziału funduszy unijnych. Samorządy mają pewne roszczenia, szczególnie w roku wyborczym, ale Państwo ostatecznie oceniają te wnioski. Czy są one dobrze przygotowane i można mieć pretensje, że Zarząd był złośliwy, czy wnioski odbiegają od określonych standardów?
- Powołani eksperci są z zewnątrz, wskazani również przez wójtów, burmistrzów. Są bardzo dobrzy i niezależni od nas. Zarząd Województwa zostawił sobie 20 punktów, które mógł w ostatniej fazie przyznać jako wskaźnik równomiernego rozwoju regionu. Pierwszy przesiew nastąpił po ocenie ekspertów i on się później potwierdził. To oznacza, że nie wszystkie gminy dorosły do tego, by przygotować wnioski. Zasady ich złożenia są teoretycznie proste. Zawiłość dostarczanej dokumentacji czasami przerasta jednak możliwości pracowników gminy. Ci włodarze, którzy tylko na nich się opierali, popełniali błąd. Jeżeli zauważyli po pierwszej próbie, że coś jest nie tak - powinni sięgnąć po firmy zewnętrzne do tego przygotowane. Gminy, które przygotowały rewelacyjne projekty, to Charsznica i Pałecznica. Podobnie inne gminy z miechowskiego. Wielokrotnie przekonywałem kolegów z Zarządu, by przestrzegać zasady zrównoważonego rozwoju. Tak byśmy - wjeżdżając w powiat miechowski - nie mieli od razu wrażenia, że jesteśmy w innym świecie. I chyba to mi się udało. Na 182 gminy mógłbym wymienić 15 liderów, którzy nie zaprzepaścili szansy pozyskania funduszy unijnych. Ale, niestety, z przykrością trzeba wskazać około 20, którzy cieszą się z tego, że nie sięgnęli po pieniądze europejskie, ani nie zadłużali gminy. Ci włodarze powinni się tego wstydzić. Ale nie myślę tu o samorządowcach w regionie podkrakowskim.

- Jest już po ocenie merytorycznej wniosków dotyczących wykorzystania odnawialnych źródeł energii. Czy oceny strategicznej dokona jeszcze ten Zarząd i czy zrobi to przed wyborami?

- Namawiam kolegów, byśmy nad tym usiedli, bo ten Zarząd ma odpowiednią wiedzę. Jednak powinno to być po 21 listopada, aby nie było odbierane jako wskaźnik wyborczy na dany teren. Po wyborach - byłaby to taka "kropka nad i" dla tego zarządu.

- Lecz samorządowcy woleliby raczej zająć się tym przed 21 bm., żeby się jeszcze mieli czym pochwalić?

- Na pewno tak. Ale nie można wszystkiego sprowadzać do polityki. Koledzy z Zarządu nie biegają po terenie, nie namawiają do głosowania na konkretne osoby. Mam nadzieję, że wyborcy ocenią pracę z czterech lat.

- Już dziś niektórzy politycy głośno mówią, że kolejne fundusze europejskie będą przeznaczone głównie na projekty innowacyjne. Samorządowców straszy się, że będzie to furtka głównie dla dużych miast. Czy rzeczywiście?

- Następne rozdanie to będą mniejsze pieniądze. Jest jednak szansa, że kwoty dofinansowań będą większe. Ale gminy mówią: "i tak nie mamy na wkład własny". Nie obawiajmy się haseł "innowacyjne projekty", bo gminy są na nie przygotowane. Już teraz co najmniej połowa programów to były innowacyjne. To jest straszenie "Babą Jagą".

- W powiecie miechowskim i proszowickim funkcjonują szpitale powiatowe. Zgodnie z pakietem ustaw zdrowotnych, samorządy będą decydowały - czy przekształcić szpitale w spółki prawa handlowego. Czy to dobry krok?
- Bardzo trudne pytanie, szczególnie w sytuacji, gdy przekształcamy szpital Rydygiera, który nie był zadłużony, z budżetem 3-krotnie większym niż średni szpital powiatowy. Jestem za przekształceniem albo za zmianą ustawy zdrowotnej tak, by SP ZOZ-y mogły wykonywać odpłatnie niektóre usługi - np. w zakresie chirurgii plastycznej, bo teraz kontrakt na to nie pozwala. Szpitale powiatowe są najczęściej największymi zakładami pracy. Koligacje zdarzają się tu często. Spółka prawa handlowego ma zdecydowanie zdrowszy układ. Sądzę jednak, że starostowie wybierani w wyborach pośrednich mogą się obawiać takiego kroku. Ale wierzę, że będzie inaczej.

- Pojawiają się jednak hasła, że przekształcenie będzie równoznaczne z prywatyzacją szpitali, odpłatnością usług.

- Nie zmieni się liczba usług finansowanych przez NFZ.

Magdalena Uchto

[email protected]

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na dziennikpolski24.pl Dziennik Polski