Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Rozwód z państwem

Jan Maria Rokita
Zdumiały się ostatnio włoskie gazety, kiedy badania socjologiczne pokazały, że aż 65% Włochów życzyłoby sobie, aby szefem ich rządu została… kanclerz Angela Merkel. I to pomimo całego sprzeciwu, jaki w Italii wywołuje niemiecka presja na zaciskanie pasa.

Jan Maria Rokita: LUKSUS WŁASNEGO ZDANIA

Zadowolony, choć też nieco skonsternowany rzecznik Merkel żartował, że niestety, nie można pani kanclerz wyeksportować do Rzymu, ponieważ "w Niemczech również jest kochana”. Ta śmieszna historia opowiada smutną w gruncie rzeczy prawdę. W nowoczesnej Europie są narody, które z obrzydzeniem myślą o własnym państwie. Być może nie doszliśmy jeszcze do włoskiego nasilenia owej niechęci. Ale ostatnie wyniki badań nad kondycją naszego narodu (tzw. Diagnoza społeczna 2013) wskazują, że postępujemy włoską drogą. Autorzy badań mówią nawet o uderzającym zjawisku "rozwodu” pomiędzy nami – obywatelami i naszym państwem.

Z jednej strony aż 80% badanych ocenia całe swoje życie dobrze i uważa się za ludzi szczęśliwych. To niebywały – jak na Polskę – poziom życiowego optymizmu, jeśli zważyć, że w pierwszych latach niepodległości wskaźnik ten był o połowę niższy. Powoli, ale wyraźnie poprawia się nasza stopa życiowa. W ciągu ostatniej dekady dwukrotnie (do 1/4 ogółu) zwiększyła się ilość gospodarstw domowych deklarujących brak problemów materialnych i tak samo wzrosła liczba rodzin posiadających jakieś (najczęściej niewielkie) oszczędności. O połowę natomiast spadła liczba tych, które mówią o sobie, iż ledwie wiążą koniec z końcem (do 17%). Jesteśmy wyraźnie zdrowsi, mniej palimy, choć – co prawda – ponad połowa z nas nie uprawia żadnej aktywności fizycznej, nawet nie jeździ na rowerze (!). Spośród polskich instytucji publicznych najbardziej szanujemy bank centralny (NBP), z czego wynika, że polubiliśmy bezpieczną złotówkę. I to jest jedna prawda o nas samych. Ale jest i druga. W przygniatającej większości uważamy, że całość polskich reform po roku 1989 się nie udała, a pogląd ten stał się rodzajem obowiązującej poprawności.

Coraz mniej podoba się nam demokracja (już tylko 1 ogółu), ignorujemy raczej działalność społeczną, a tylko co szósty z nas wziął w ciągu roku choć raz udział w jakimś zebraniu publicznym. I coraz więcej spośród nas ma nadzieję na emigrację, oczywiście, do ojczyzny pani Merkel. A więc życiowa satysfakcja sobie, a obrzydzenie do państwa sobie. Jakbyśmy się chcieli wyrwać i uwolnić od wszelkiej wspólnotowej więzi.

Można zrozumieć taki stan polskiego ducha. Właśnie dowiedzieliśmy się od ministra sprawiedliwości Marka Biernackiego, że 11 milionom wyroków sądowych, wydanych od uchwalenia Konstytucji 1997 roku, grozi… nieważność. Dlaczego? Bo wydali je sędziowie w różnych okolicznościach przenoszeni przez rząd z jednych sądów do innych. Czasami – jak przy ostatniej reformie Gowina – z sądów, gdzie nie mieli żadnej roboty, do tych, gdzie na rozprawę czeka się latami. Żeby się zemścić na rządzie za zmuszanie sędziów do pracy, Sąd Najwyższy niespodziewanie wymyślił, iż przenosiny te od lat były nielegalne, ponieważ zwyczajowo nie podpisywał ich sam minister sprawiedliwości, ale delegowany do ministerstwa sędzia, w randze wiceministra. Aż trudno uwierzyć, że lekceważenie dla współobywateli, a zarazem brak elementarnego instynktu państwowego może w takim stopniu dotknąć – jakby nie było – sędziowską elitę. W wolnej Polsce widzieliśmy już różne przejawy sędziowskiej nieodpowiedzialności.

Nawet to, jak wbrew ustawie budżetowej, zamrażającej płace w czasach kryzysu sędziowie nawzajem składali sobie pozwy przeciw państwu, po czym w trybie "kolega koledze” wydawali wyroki przyznające sobie samym podwyżki. Pokazywało to demoralizację części środowiska. Ale nigdy dotąd elita sędziowska (chodzi przecież o Sąd Najwyższy) nie okazała jeszcze tak daleko idącej obojętności, ba… wzgardy dla własnego państwa.

Kim jednak są owi sędziowie? Czy to jacyś kolejni ONI? Wyobcowana elita władzy, radykalnie różniąca się swymi przekonaniami i wartościami od nas – większości Polaków? Są zamożni, świetnie zarabiają, zapewne dobrze oceniają siebie oraz swoje życie. I pewnie są szczęśliwi. Ale zarazem są obojętni na los współobywateli, nie lubią własnego państwa i szukają sposobności, aby odegrać się na państwie, na politykach, ośmieszyć publiczne instytucje. A pewnie niejeden marzy o zagranicznej karierze w jakimś europejskim trybunale, by tam – tak jak parę dni temu sędzia Trybunału strasburskiego Krzysztof Wojtyczek w sprawie o zbrodnię katyńską – wydawać wyroki przeciw Polsce.

Miejmy odwagę spojrzeć prawdzie w oczy. Ci sędziowie – to przecież Polacy opisani przez Diagnozę społeczną 2013. Są tacy jak my. Na ich przykładzie widzimy, jacy stajemy się niebezpieczni dla własnego kraju.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na dziennikpolski24.pl Dziennik Polski