Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Ruch edukacyjnego oporu

ALG
Gdy do domu państwa Rydzewskich w Przemęczanach niespodziewanie wszedł niemiecki żandarm, chłopcy natychmiast chwycili za sztychówki i pobiegli do ogrodu, a dziewczęta rzuciły się do obierania pierza. Być może Niemiec domyślał się, że trafił na tajną lekcję nauczania, a może nie. Jedzenie i wódka podane przez gospodarzy sprawiły, że skupił się na czymś innym.

Tajne nauczanie w okolicach Radziemic

Gdyby Niemiec okazał się bystrzejszy i był większym służbistą, dla wszystkich, którzy tego dnia zgromadzili się w domu w Przemęczanach, mogło się to źle skończyć. W Generalnym Gubernatorstwie nauka historii, geografii i literatury polskiej i w ogóle nauka na poziomie ponadpodstawowym, była zakazana. Zarówno nauczycielom, którzy złamaliby ten zakaz, jak właścicielom domów, w których odbywały się nielegalne lekcje, groziło więzienie i obóz koncentracyjny.
Szacuje się, że w latach 1939-45 zginęło z tego powodu ponad 8 tysięcy polskich nauczycieli. A mimo to odważnych nie brakowało. Tajne lekcje odbywały się na poziomie od podstawowego po uniwersytecki. W wielkich miastach i małych wioskach gromadziły się grupki młodych ludzi, którzy - niejednokrotnie korzystając z jednej książki - słuchali wykładów nauczycieli zakazanych przedmiotów. Zwykle zabezpieczali się na wypadek wpadki w taki właśnie sposób, jak w Przemęczanach: na podorędziu były przedmioty, które miały świadczyć, że zebrali się w celach zupełnie innych niż nauka.
W rejonie Proszowic najlepiej jak dotąd udokumentowana jest historia tajnego nauczania w rejonie Radziemic. To zasługa autora monografii tej miejscowości Zbigniewa Pałetki, który w swojej publikacji poświęcił tej sprawie odrębny rozdział. Dzięki zebraniu relacji ludzi, którzy w tajnych lekcjach uczestniczyli, uchronił być może przed zapomnieniem nazwiska bohaterskich nauczycieli i nie mniej odważnych właścicieli domów, w których odbywały się tajne lekcje. Takich jak choćby wspomniani na wstępie Mieczysław i Kazimiera Rydzewscy z Przemęczan. Ich dom był jednym z najsilniejszych punktów "edukacyjnego" oporu. Rydzewscy należeli do zamożniejszych gospodarzy. Poza gospodarstwem rolnym prowadzili młyn wodny. W czasie okupacji przyjęli do siebie nauczycielkę Weronikę Drewienkiewicz, która miała uczyć ich córkę Barbarę. Weronika Drewienkiewicz pochodziła z niedalekich Zielenic, a przed wojną uczyła w szkole średniej na Śląsku.
W domu Rydzewskich, ukrywając się pod fałszywym nazwiskiem Józef Gancarek, przebywał również absolwent Uniwersytetu Wileńskiego Antoni Tomechno. - Miał około 60 lat. Był uczestnikiem powstań śląskich i współpracownikiem Wojciecha Korfantego. (…) Posługiwał się pseudonimem "Wujek" i tak go wszyscy nazywali. Poza kontaktem z uczniami starał się jak najmniej pokazywać publicznie - pisze Zbigniew Pałetko.
To Antoni Tomechno kierował tajnym nauczaniem w Przemęczanach, gdzie w domu Rydzewskich (a latem również w ogrodzie i stodole) po kilka godzin (Z. Pałetko pisze, że od 8 do 10) odbywały się lekcje. Brało w nich udział około 30 uczniów z okolicznych miejscowości. Przerabiali głównie materiał szkoły średniej.
W samych Radziemicach tajne komplety odbywały się głównie w zabudowaniach Spółdzielni Mleczarskiej. W 1942 roku jej komisarzem został Józef Błoniecki. Wkrótce na terenie obiektu urządził dwa mieszkania dla przesiedlonych z Warszawy dwóch nauczycielek (niestety, autor nie podaje ich nazwisk). Miały uczyć jego dwie nastoletnie córki. Potem powiększyło się grono uczniów, jak i nauczycieli. Lekcje prowadzili m.in. Wojciech Dyrdał (wcześniej dyrektor Szkoły Powszechnej w Radziemicach) i Roman Jerzewski. Zbigniew Pałetko w swojej pracy wymienia również nazwiska gospodarzy, którzy ryzykowali wysłaniem do obozu, udostępniając swoje mieszkania na komplety: Jana Olecha, Leona Banasiaka, Stanisława Skiby, Andrzeja Kordeckiego. Młodzież biorąca udział w tajnych lekcjach z kolei często brała udział w ruchu oporu. Na spotkaniach nie tylko uczono się historii czy literatury, ale czytana była również polska prasa podziemna. W siedzibie Spółdzielni Mleczarskiej była ona nawet drukowana. Nie da się ukryć, że była to również okazja do spotkań towarzyskich młodych ludzi. Jeden z uczestników tajnych kompletów, którego zapytaliśmy, dlaczego brał w nich udział, przyznał otwarcie: - Mnie tak naprawdę do nauki jakoś szczególnie nie ciągnęło. Ale to była nobilitacja, na komplety wypadało chodzić.
Aby uzmysłowić sobie, że nauka na tajnych kompletach nie była tylko ryzykowną przygodą, warto wspomnieć, jak wyglądało jej zwieńczenie. Po przerobieniu czteroletniego programu gimnazjum należało zdać egzamin przed Komisją Tajnego Nauczania. Działała ona w Pińczowie, a jej przewodniczącym był dyrektor tamtejszego Gimnazjum (zamkniętego przez Niemców) Daniel Olech. Egzaminy trwały trzy dni i odbywały się w jego prywatnym mieszkaniu, gdzie o oznaczonej porze zjawiali się egzaminujący nauczyciele. Młodzież z okolic Radziemic na egzamin dojeżdżała rowerami 40 kilometrów. Oczywiście, nie mogli mieć ze sobą żadnych notatek, zeszytów ani podręczników. Kto zaliczył egzaminy (składały się z części ustnej i pisemnej), mógł kontynuować tajne nauczanie na poziomie licealnym. Wszystkie egzaminy złożone przed pińczowską komisją zostały później uznane przez Państwową Komisję Weryfikacyjną. Uczniowie Weroniki Drewienkiewicz, Antoniego Tomechny i innych stali się po wojnie absolwentami Liceum Ogólnokształcącego w Proszowicach i Miechowie. (ALG)

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na dziennikpolski24.pl Dziennik Polski