Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Rycerzyki: Chcieliśmy tym razem spróbować czegoś nowego

Paweł Gzyl
Paweł Gzyl
Nowa płyta krakowskiego zespołu Rycerzyki nosi tytuł "Zniknij na zawsze"
Nowa płyta krakowskiego zespołu Rycerzyki nosi tytuł "Zniknij na zawsze" Materiały prasowe
„Zniknij na zawsze” to tytuł nowej płyty krakowskiego zespołu Rycerzyki. Rozmawialiśmy o niej z jego wokalistką – Gosią Zielińską.

- Rycerzyki są jednym z niewiele młodych zespołów z Krakowa, które przebiły się w Polsce. Jak wam się to udało?
- Gramy muzykę, która przede wszystkim nas cieszy i mamy wiele radości z jej tworzenia. Na pewno dopisuje nam też szczęście, bo spotkaliśmy na swej drodze takie osoby, które z sympatii do naszych piosenek nam w różny sposób pomogły. Cały czas mówimy jednak o Rycerzykach jako o zjawisku niszowym, o dość małym zasięgu.

- Kraków inspiruje was jako miasto?
- Na pewno nie bezpośrednio. Ale wpływ na nas mają ludzie, z którymi przecięły się tutaj nasze ścieżki - przyjacielsko i twórczo.

- No właśnie: kiedyś działaliście w ramach kolektywu Stajnia Sobieski, który skupił młode zespoły z Krakowa. Co się z nim dzieje?
- Muzycy z dawnych Stajniowych kapel dalej realizują się muzycznie w swoich różnych projektach i kibicujemy sobie wszyscy. Stajnia działała jako środowisko ziomków, kiedy wszyscy byliśmy młodsi i mieliśmy o wiele więcej czasu. To wszystko było oparte w dużej mierze na spontanie, wspieraliśmy się wzajemnie na podstawie podobnych zajawek. Nigdy nie sformalizowaliśmy naszych działań, nie wyklarowaliśmy struktur ani nie sformułowaliśmy specjalnych planów, więc naturalnie nasze drogi się nieco rozeszły.

- Wy działacie najbardziej prężnie z tego dawnego kolektywu. Właśnie ukazała się wasza trzecia płyta. Przed jej zagraliście sporo koncertów. Jaki to miało wpływ na nowe piosenki?
- Granie koncertów na pewno działa na nas otwierająco, wpływa na rozwój środków ekspresji. Widzimy, co sprawia nam największą przyjemność i frajdę podczas gry na żywo, a co stanowi wyzwanie. I pewnie to wszystko, całość tego doświadczenia scenicznego, wpłynęła na to, w jakie strony popłynęliśmy w nowych piosenkach. I tak po latach grania z perkusją w składzie, spodobało nam się bardziej elektroniczne podejście. Chcieliśmy spróbować czegoś nowego. W efekcie z rockowego składu z gitarami i perkusją w rolach głównych, zamieniliśmy się w zespół, który wykorzystuje przede wszystkim klawisze i automat perkusyjny. Zmiany działają rozwijająco.

- Co wam się spodobało w tych elektronicznych dźwiękach?
- Przede wszystkim trochę inny sposób tworzenia. Do tej pory przeważnie improwizowaliśmy razem na żywo i wyłapywaliśmy z tego wspólnie motywy, które później rozwijaliśmy w piosenki. Tym razem któreś z nas przynosiło jakiś konkretny element utworu – akordy na klawiszach albo na gitarze, które obudowywaliśmy kolejnymi elementami. Poza tym mamy po prostu obecnie zajawkę na muzykę elektroniczną i sporo jej słuchamy. Wszystko to się splotło.

- Przy nagrywaniu trzeciej płyty czuliście się już w studiu jak u siebie w domu?
- Jak najbardziej. Tym bardziej, że nowy album nagrywaliśmy w domu u naszego basisty Olka. (śmiech) Był to więc przyjemny proces, w którym nie byliśmy nadmiernie ograniczeni czasowo, choć to też bywa pułapką. Olek rozwija się jako producent i realizator, co według mnie słychać na tej płycie. Chłopaki spędzili wiele długich godzin przed komputerem dłubiąc w ścieżkach, ja przyjeżdżałam na bardziej zwięzłe w czasie sesje nagraniowe z Wrocławia, do którego wróciłam po latach na początku pandemii.

- Mimo tej wspomnianej elektroniki, pozostajecie wierni klasycznej formule piosenki. Co was w niej fascynuje?
- Nie zabrzmi to oryginalnie - po prostu wychowaliśmy się na klasycznych piosenkach. Staramy się jednak bawić tą formułą. To jest ekscytująca sprawa - takie żonglowanie poszczególnymi elementami utworu, w poszukiwaniu nowych rozwiązań, działając trochę instynktownie, a trochę jak przy układaniu jakiejś łamigłówki. Momentami można nawet przegiąć – ale i to bywa ciekawe. Podobno słychać u często nas to „balansowanie na krawędzi”.

- Tym razem twój wokal jest na pierwszym planie. Skąd taki pomysł?
- Wcześniej mój głos był traktowany trochę równorzędnie z instrumentami. Teraz poszliśmy w inną stronę, bardziej popową. Byliśmy ciekawi tej odmiany umiejscowienia wokalu w stosunku do tego jak było na poprzednich płytach. Jest to też cecha charakterystyczna dla polskich piosenek z lat 80. Mam tu na myśli przeboje Zdzisławy Sośnickiej, Ewy Bem czy Anny Jurksztowicz. Oczywiście jesteśmy wielkimi fanami ich twórczości i na pewno w jakimś stopniu odbija się ta fascynacja, choćby w moich liniach wokalnych.

- Recenzenci pisząc o waszych płytach przywołują różne egzotyczne gatunki w stylu kraut rocka czy avant-popu. Jesteście muzycznymi erudytami?
- Lubimy słuchać rozmaitych gatunków i chcielibyśmy zawsze pozostać otwarci na nowe. Nie lubimy zamykać się w jakichś określonych klimatach, szybko byśmy się znudzili. Na tej płycie gra piątka muzyków, każdy z nas jest inny i każdy wnosi coś innego. W jakiś magiczny sposób udaje się nam to wszystko jednak harmonijnie łączyć ze sobą. I każdy z nas się przy tym dobrze bawi. Bo najbardziej o zabawę i przyjemność tu chodzi! Dla mnie to jest fascynujące, że kiedy przynoszę jakiś motyw na próbę, nie wiem co się z nim dalej wydarzy, w jaki sposób zostanie rozwinięty przez chłopaków. Na pewno bardzo też sobie ufamy nawzajem jako muzycy. Dla mnie taki model tworzenia jest o wiele ciekawszy niż robienie czegoś w pojedynkę.

- O waszej muzyce pisze się też, że jest retro. Fascynuje was przeszłość?
- Ja się nie zastanawiam, kiedy piszę piosenki, czy to będzie retro czy nie. Chłopaki podobnie. Nie nawiązujemy do przeszłości w sposób celowy. Dzieje się to raczej samo - po prostu muzyka, która powstała w przeszłości jest dla nas wciąż niewyczerpaną kopalnią inspiracji. Na pewno też jesteśmy dość sentymentalnymi osobami. I sięgamy odruchowo w czas przeszły zarówno w życiu, jak i w muzyce.

- Piszesz bardzo oryginalne tekst: trochę psychodeliczne i odwołujące się do poetyki snu. Jak one powstają?
- Sen to dobry trop. Trochę jest to śnienie na jawie. Wychodząc od jakiegoś fragmentu zdania, które przychodzi mi na myśl, puszczam wodze fantazji i staram się na nim skupić, aż nie wyłonią się z niego kolejne obrazy, skojarzenia, słowa. Staram się pozostać w tym procesie aż nie wyłoni się z tego jakaś większa całość, z którą chciałabym się utożsamić. To trochę tworzenie po omacku, często w poczuciu dyskomfortu, zwłaszcza kiedy nie mogę się skupić na żadnej myśli tak, jak bym sobie tego życzyła i czuję, że kręcę się wokół tego samego. Poza tym w tekstach zwracam dużą uwagę na samo brzmienie słów.

- Zaczynaliście od śpiewania po angielsku. Dlaczego zdecydowałaś się ostatecznie pisać piosenki po polsku?
- Kiedy śpiewałam po angielsku, trochę chowałam się za obcym językiem, bo chyba bardziej bałam się wtedy odsłonić ze swoimi emocjami przed słuchaczami. Czułam też jednak jakby te teksty nie były moje. Była to taka zasłona między mną a słuchającymi. Kiedy zaczęłam pisać po polsku, o wiele bardziej stresowało mnie to, jak te teksty będą odebrane, ale poczułam od razu różnicę w sile samej ekspresji słów i mojego ich przeżywania. Że jestem o wiele bliżej osoby, która tego słucha.

- Jak będziecie promować nową płytę?
- Myśleliśmy o trasie koncertowej na jesieni, ale wiele wskazuje na to, że pandemia nam przeszkodzi. Na ten moment mamy zaplanowane dwa koncerty – 8 października w klubie Re w Krakowie i dzień wcześniej w warszawskiej Hydrozagadce. Zagra z nami zespół Muzyka Końca Lata, który bardzo lubimy i cieszymy się, że wreszcie spotkamy się na scenie. Oczywiście jak każdy zespół chcielibyśmy, aby nasze piosenki jak najczęściej były grane w radiu. Plany promocyjne będziemy dostosowywać do sytuacji. Może wiosna będzie nasza!

od 12 lat
Wideo

Stellan Skarsgård o filmie Diuna: Część 2

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Polecane oferty

Materiały promocyjne partnera

Materiał oryginalny: Rycerzyki: Chcieliśmy tym razem spróbować czegoś nowego - Gazeta Krakowska

Wróć na dziennikpolski24.pl Dziennik Polski