Rydze obrodziły aż miło!

Rydze obrodziły aż miło.

Uwielbiam rydze każdej odmiany i gatunku, choć w mojej okolicy nie znajdę najpyszniejszych rydzów sosnowych.

Tylko te, które rosną pod świerkami i jodłami. To nieco gorszy smakowy sort, ale na dalsze wyprawy nie mam czasu. Liczę też na wyrośnięte prawdziwki, ale rydz jest dzisiaj na pierwszym miejscu. Pomarańczowe kapelusze są widoczne z daleka. Rosną stadami, więc zbiór jest łatwy i przyjemny. Pomyłka prawie wykluczona.

Rydze nie mają trujących odpowiedników. Tylko mleczaj wełnianka, ale to żaden problem. Co prawda weekend za pasem, ale prognoza pogody nie zostawia najmniejszych wątpliwości: z nieba popłyną potoki wody. I to przez całą sobotę! Ciemne chmury już wiszą na niebie.

Mam do dyspozycji jedynie piątkowe popołudnie. Teraz albo nigdy. Kosz w bagażniku. Ubranie zdatne do biegania po lesie. Do trzeciej został jeno kwadrans. Do rydzowego miejsca mam ledwo pół godziny drogi. Korki umiarkowane. Do zachodu słońca zostanie godzina z małym ogonkiem.

Na wszelki wypadek mam zgrabną latarkę zwaną czołówką. Kto wie, być może będę zbierał rydze po ciemku!