- Teraz jest punkt, ale wierzę, że w kolejnych meczach dołożymy skuteczność i będziemy już wygrywać - stwierdził po spotkaniu Rymaniak. - Jechaliśmy tutaj z myślą, żeby nie stracić bramki. Nie pozwoliliśmy Śląskowi rozwinąć skrzydeł, tak jak to czyniły inne zespoły. W końcu zagraliśmy na zero z tyłu - dodał.
Obrońca drużyny z Krakowa nie obwinia kolegów odpowiedzialnych za ofensywę, że nie strzelili bramki. Twierdzi, że wszyscy są jednym zespołem i wspólnie są odpowiedzialni za wynik.
Rymaniak był główną postacią akcji z końcówki I połowy, kiedy to dotknął piłki ręką w polu karnym i o mało co nie zdobył samobójczej bramki.
- Była ręka, ale w kontakcie z brzuchem - usprawiedliwiał się po meczu. - Nie jest to jednak zagranie na rzut karny. Rozmawiałem o tym z sędzią. A co do ewentualnego "samobója", to po prostu odbiłem futbolówkę, ale wiedziałem, że nie zmierza ona do bramki. Miałem przekonanie, że leci na rzut rożny, więc spokojnie kontrolowałem sytuację. Piłka leciała pomału, nie była to nerwowa sytuacja - opowiadał.
Śląsk na pewno nie zagrał świetnego spotkania, czym niewątpliwie ułatwił zadanie krakowianom. Trzeba jednak powiedzieć, że obrona Cracovii nie dawała rywalowi okazji do tego, by zmusił ją do popełnienia błędów. Defensywa funkcjonowała w miarę dobrze.
- We wszystkich meczach jest ciężko, trzeba dobrze organizować się w grze defensywnej. Każdy dał z siebie maksa, ale jak będziemy tak grali jak w tym właśnie spotkaniu, to jestem optymistą - zdradził.
Dołącz do nas na Facebooku!
Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!
Dołącz do nas na X!
Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.
Kontakt z redakcją
Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?