Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Rynsztok

Krzysztof Kawa
Kawa na ławę. Po każdym spotkaniu Legii w Lidze Mistrzów słyszę, że trener i piłkarze stołecznego klubu mają z czego wyciągać naukę. Życzyłbym sobie, by wyciągnęli jedną zasadniczą - taką mianowicie, że gra się, szanując rywala i kibica płacącego za widowisko.

Bo na naszych ligowych boiskach nie ma tego szacunku za grosz. Ma to swoje daleko idące konsekwencje. Otóż powszechnie obowiązująca pochwała przemocy sprawia, że gra co kilkadziesiąt sekund jest przerywana. Zamiast kopać piłkę, zawodnicy nieustannie się faulują, a następnie pochylają przez długie minuty nad wyłożonym na trawie kolegą, poszturchują rywali i toczą niekończące się dyskusje z sędziami, spluwając bez opamiętania.

W Anglii, Niemczech, czy nawet w amerykańskiej MLS też jest walka, też nikt nie odpuszcza, też się faulują, czasem nawet brutalnie, ale jednak motto przewodnie jest zupełnie inne: jeśli mnie ograłeś, to trudno, biegnij z piłką dalej, nie zrobię ci krzywdy dla samej zasady. Działa to w dwie strony, bo następnym razem to ja będę sprytniejszy, minę cię z piłką, a ty mi za to nie urwiesz nogi. Ci, którzy zapłacili za bilety lub telewizyjny abonament są zachwyceni, bo gra jest płynna, akcja goni akcję. U nas za takie nastawienie już juniorzy obrywają od trenerów burę. „Piłka może przejść, ale nie zawodnik” - ta bezkrytycznie lansowana teza dobija nasz zaściankowy futbol.

W ślad za tym idzie powszechne zwulgaryzowanie obyczajów i publicznych wypowiedzi. Dawniej przekleństwa były na cenzurowanym, telewizje dbały o usuwanie ich z fonii. Raz na parę lat komuś wyrwało się grubsze słowo, ale wszyscy się tego później wstydzili. Dziś rzucanie mięsem przed kamerą staje się standardem, kolejne granice przekroczył niedawno Arkadiusz Malarz. Bramkarza Legii nie powstrzymało nawet to, że pomeczową rozmowę prowadziła kobieta.

Ja wiem, że ludźmi targają emocje, a wywiadu na żywo nie sposób w pełni wyreżyserować. Ale jeśli potem stacja z lubością udostępnia nieobrobione nagranie na kanale YouTube, to znaczy, że się nim szczyci. Wkrótce więc będziemy mieć nie dwa przekleństwa w półtoraminutowej rozmowie, lecz po kilka w każdym zdaniu. Rynsztok wyleje się z boisk wprost do naszych domów. Powiecie mi, że w domach na co dzień też się klnie? Otóż nie w każdym, zapewniam was, że na szczęście jeszcze nie w każdym.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na dziennikpolski24.pl Dziennik Polski