Panie profesorze, w apelu do rektora UJ pisze pan o „etosie akademickim”. Jak go pan definiuje? Czy powołanie komórki mającej na sztandarach równe traktowanie wszystkich studentów ten etos podważa?
Ze środowiskiem akademickim mamy problem, odkąd sięgam pamięcią, czyli od początku pracy na UJ. Tłumaczyliśmy sobie, że to wina komunizmu, strachu ludzi przed partią, bo z reżimem nie ma żartów. A akademicy to najodważniejszych grup zawodowych nie należeli. Skoro ustrój odszedł do przeszłości, nastała wolna Polska, to myśleliśmy, że etos zostanie odbudowany, ale tak się nie stało. Opiera się on na zaufaniu, stosowaniu reguł bezstronności, obiektywności, fair-play. Jeśli etos jest wystarczająco mocny, to nie potrzeba żadnych, dodatkowych regulacji. Wyobrażałem sobie, że skoro system komunistyczny upadł, to zapanuje podejście na zasadzie „żyjmy i dajmy żyć innym”.
I co, nie dają panu żyć?
Broniłem Uniwersytetu Jagiellońskiego, gdy przeżyłem niemiłą przygodę z jedną z amerykańskich placówek naukowych, gdy tamtejsze grupy studenckie i profesorskie walczące - oczywiście - o otwartość i pluralizm, doprowadziły do odwołania mojego wykładu. Później w artykule opublikowanym w Ameryce napisałem, że na mojej Almae Matris coś takiego by się nie wydarzyło. Ale już wtedy nie była to do końca prawda, bo kilku niewygodnym prelegentom wcześniej odmówiono wstępu.
Skrytykował pan w liście do rektora UJ, prof. Jacka Popiela, komórkę, która ma zajmować się równym traktowaniem całej społeczności studenckiej i doktoranckiej UJ. Co takiego się panu nie podoba?
Tak, bardzo się zaniepokoiłem. Jedną ze spraw, która się zmieniła na uniwersytetach, to z pewnością korupcja języka. Padają niby ciepłe, przyjazne słowa, ale okazują się one tak naprawdę złowrogimi. Jeśli słyszymy o „urzędzie ds. równości”, wiadomo, że chodzi o tropienie tylko i wyłącznie dysydentów. Pluralizm? To nic innego, jak utrzymanie monopolu. We wszystkich miejscach, które znam, wszystkie tego typu struktury działają tak samo. Dla przykładu: na amerykańskim uniwersytecie, na którym byłem domagano się, by każdy kandydat z wykładem gościnnym był zaakceptowany przez dwa „równościowe” ciała, jedno studenckie i drugie wykładowcze.
To światowe trendy, chyba już nie będzie inaczej?
Polscy akademiccy uwielbiają autorytety, zatem odsyłam do lektury „Frankfurter Allgemeine Zeitung” z 22 lipca i tekstu pt. „Uniwersytet jako strefa ryzyka”. Mowa jest tam o tym, że uczelnie stają się miejscem, gdzie tropi się nieprawomyślności. I niebezpieczeństwo nie płynie od polityków. To sami profesorowie i studenci sobie to robią, mimo że ich nikt nie zmusza. Nikt nie zmuszał UJ do małpowania złych praktyk i wprowadzania struktur, które wszędzie - powtarzam, wszędzie - działają tak samo i są nieszczęściem. Mimikra to straszna przypadłość naszych uczelni.
Prof. Popiel twierdzi, że pan i Barbara Nowak - małopolska kurator oświaty - nie zdajecie sobie sprawy z wagi problemów w polskiej edukacji. Według niego, mamy do czynienia z coraz większą dyskryminacją ze względu na płeć, postawę religijną czy polityczną. Jak mówił na naszych łamach: „Nie możemy jednak przykładać rzeczywistości sprzed 20 lat do dzisiejszej; świadomości sprzed trzech, dwóch dekad do wrażliwości i potrzeb młodego pokolenia”. A może po prostu pan nie dostrzega tych zmian, nie wie pan, że musimy iść z duchem czasu?
Rzeczywiście, coś się zmieniło, ale na gorsze. Mania tropienia dyskryminacji przy pomocy narzędzi służących do wymyślania dyskryminacji w każdej sferze - to jeden z problemów. Genderyzm pojawił się kilka dekad temu. Wcześniej go nie było. Od lat mniej więcej dziesięciu stał się ideologiczną ortodoksją całego świata zachodniego: mediów, korporacji, instytucji międzynarodowych, rządów i oczywiście uczelni. To zupełnie nieprawdopodobne, żeby jedna teoria, i to jeszcze o wątpliwej jakości, zdobyła taki zasięg i moc. Generuje inżynierię społeczną, zmienia kulturę, rewolucjonizuje struktury społeczne. A przecież to jest tylko nowalijka. Uniwersytety powinny utrzymywać wobec czegoś takiego dystans, traktować ze sceptycyzmem typowym dla postawy badawczej.
Uniwersytet Jagielloński przestał być sceptyczny?
Uczelnie jako pierwsze zaczęły inkorporować nowe trendy, zamiast dyskutować nad ich wadami i zaletami. Powiedziałbym, że robią to z fanatyzmem. Przy takim nastawieniu jest jasne, że „dyskryminacje” będą zawsze zidentyfikowane, a następnie potępione. Istnieją nawet kraje, gdzie za złe użycie zaimka grozi więzienie jak np. Kanada. A groźba ostracyzmu czy utraty pracy jest praktycznie wszędzie. UJ w swojej pasji naśladownictwa stworzył już całe instrumentarium. Teraz trzeba czekać na smutną resztę.
Polska stara się dogonić ten rewolucyjny postęp. Ale nie chce nam się wierzyć, że to już powszechna sprawa, że walec wszystko wyrówna... Gdzie zatem szukać normalności?
Na pewno nie w tej formule uniwersytetu „ze strefą ryzyka”, posługując się tytułem wspomnianego artykułu. Funkcjonują różne ośrodki, są też wykładowcy, u których etos akademicki został zachowany, ale trzeba przyznać, że nie ma ich zbyt wielu. Lewica z jej strategią nieustannej inżynierii społecznej jest obecnie na fali, również dzięki instytucjom międzynarodowym.
Ta fala zabiera samych naukowców i trudno nie dostrzec, że sami stają się jej częścią. Nie słychać wielu głosów sprzeciwu. O panu powiedzą: ekscentryk.
Zdarzają się przypadki bardzo niepokojące na naszych uczelniach - wystarczy wspomnieć o prof. Ewie Budzyńskiej w Katowicach. Czy ktoś z nas jeszcze 10 lat temu mógł przypuszczać, że polski profesor zostanie poddany represji za powiedzenie, że rodzina opiera się na związku kobiety i mężczyzny? A to właśnie się dzieje. Nie wiem, może się mylę, ale czy słyszeliście panowie o proteście jakiejś rady wydziału lub senatu w tej sprawie?
Dołącz do nas na Facebooku!
Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!
Dołącz do nas na Twitterze!
Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.
Kontakt z redakcją
Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?
Rząd wprowadza dodatkową pomoc dla emerytów