Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Ryszard Majdzik chce iść do wielkiej polityki. "Zdaję sobie sprawę z tego, że walka będzie trudna"

Bartosz Dybała
Bartosz Dybała
Ryszard Majdzik
Ryszard Majdzik Andrzej Banas
- Kim jestem? Przede wszystkim patriotą. I nadal nim będę, nawet jeśli nie uda mi się zostać posłem - mówi w rozmowie z nami Ryszard Majdzik, członek opozycji antykomunistycznej w czasach PRL, działacz Solidarności 80, a obecnie kandydat w wyborach do Sejmu z ramienia Prawa i Sprawiedliwości.

Dlaczego chce pan iść do wielkiej polityki?

Po rozmowach z burmistrzem Skawiny, a przede wszystkim z mieszkańcami, postanowiłem kandydować. Wszyscy oni chcą mieć swojego przedstawiciela w Sejmie, który zawalczy o sprawy lokalne. Jako poseł mógłbym upominać się o pieniądze na realizację różnych inwestycji. Teraz też to robię, ale z poziomu rady miasta, więc siła przebicia jest mniejsza. Czasami udaje się coś osiągnąć. Ostatnio otrzymaliśmy od rządu, przy wsparciu mojej skromnej osoby, 30 mln zł na budowę szkoły w Wielkich Drogach, na którą z niecierpliwością czekają mieszkańcy. Pomogli również senator Marek Pęk, burmistrz Norbert Rzepisko oraz sekretarz stanu Adam Andruszkiewicz. Chcę dalej działać dla dobra naszej małej ojczyzny, ale już nie jako radny, tylko jako parlamentarzysta.

O co by pan zawalczył w pierwszej kolejności?

Skawinie potrzeba kolejnych pieniędzy rządowych na oświatę, modernizację dróg, chodników, jak również na rozbudowę infrastruktury sportowej, w tym m.in. stadionu Skawinki. Jako posłowi łatwiej będzie mi walczyć o fundusze na te inwestycje.

W pana obecności na liście Prawa i Sprawiedliwości chodzi tylko o dobro mieszkańców Skawiny? A może o coś więcej? Pytam, bo z 17 miejsca trudno będzie panu wejść do Sejmu.

Chodzi przede wszystkim o rozwój naszej małej ojczyzny. Ale startuje również dlatego, żeby Prawo i Sprawiedliość osiągnęło jak najlepszy wynik w nadchodzących wyborach parlamentarnych. W poprzednich, w okręgu nr 13, który obejmuje m.in. Kraków oraz powiat krakowski, mieliśmy 6 mandatów. Liczę na to, że teraz wynik będzie lepszy.

Startując do rady miasta w Skawinie, osiągnął pan drugi najlepszy wynik w gminie. Na ile głosów liczy pan w wyborach 15 października?

Zdaję sobie sprawę z tego, że walka będzie trudna. Ale podobnie było w wyborach do rady miasta w Skawinie, gdzie niewiele osób dawało mi szanse na uzyskanie mandatu, a tymczasem osiągnąłem bardzo dobry wynik. 15 października zdecydują mieszkańcy. Liczę na ich poparcie. Mam nadzieję, że dostrzegają to, co robię dla Skawiny. I że pamiętają, co w PRL-u robiłem dla Polski.

To właśnie w Skawinie zakładał pan Solidarność.

M.in., bo Solidarność zakładałem w całej Małopolsce. Działałem głównie w Krakowie. Byłem wtedy młodym chłopakiem. Miałem zaledwie 22 lata. Nie przeszkodziło mi to jednak w zaangażowaniu się w działalność opozycyjną. Moim pierwszym postulatem było uwolnienie więźniów politycznych, w tym Bronisława Wildsteina. Walczyłem również o utworzenie wolnych związków zawodowych. Byłem wówczas tokarzem. Pewnego dnia wywiesiłem kartkę na tokarce, na której napisałem: "Ja, robotnik w piątym pokoleniu, Ryszard Majdzik, rozpoczynam strajk solidarnościowy z robotnikami Wybrzeża". Nie wyobrażałem sobie, by nie zostać opozycjonistą. Moja rodzina od zawsze była silnie patriotyczna. Dziadek był katykaniem. Został zamordowany strzałem w tył głowy. Nim zginął, brał udział w walkach w czasie wojny polsko-bolszewickiej w 1920 roku.

Za parę miesięcy będziemy obchodzić 42. rocznicę wprowadzenia stanu wojennego. Co się wydarzyło w pana życiu 13 grudnia 1981 roku?

Trudno mi o tym mówić, ponieważ to były dla mnie bardzo trudne chwile. W Małopolsce trwał strajk solidarnościowy. Po odbytym prezydium przyjechałem do Zakładu Konstrukcji Stalowych Elbud w Krakowie. Po zakończeniu pracy pojechałem pociągiem do Skawiny, do domu. Nad ranem milicja i Służba Bezpieczeństwa wyważyły drzwi do naszego mieszkania, które znajdowało się wówczas przy ulicy Spokojnej. W stanie wojennym została przemianowana na ulicę Konstytucji. Wspólnie z tatą zdołaliśmy stawić opór pierwszej ekipie. Drugiej już niestety nie. Milicjanci pchnęli moją mamę na kaloryfer, upadła. Ostatecznie mnie i ojca, w samej bieliźnie, wsadzono do milicyjnej budy i wywieziono. Mówiono nam, że jedziemy do Rosji. Ostatecznie trafiliśmy do celi w Nowym Wiśniczu. Nim jednak tam dojechaliśmy, szykowaliśmy się z tatą na najgorsze. W pewnym momencie ojciec powiedział: uklęknijmy i pomódlmy się. Tak zrobiliśmy. Uszliśmy jednak z życiem. Po dwóch tygodniach od osadzenia w celi odwiedziła nas moja mama. Z Nowego Wiśnicza zostałem, już sam, przewieziony do celi w Załężu koło Tarnowa, gdzie głodowałem przez ponad 50 dni. Następnie trafiłem do szpitala, z którego uciekłem po 10 miesiącach internowania. Ukrywałem się do momentu, aż wydano nakaz uwolnienia mnie z więzienia.

Wyrokiem Sądu Apelacyjnego w Krakowie z 21 października 2015 roku otrzymał pan 150 tys. zł zadośćuczynienia za 10 miesięcy internowania w stanie wojennym. To była walka tylko o pieniądze?

Początkowo w ogóle nie zamierzałem się starać o odszkodowanie. Postawiłem warunek: jeśli ubekom zostaną odebrane emerytury, nie będę walczył o zadośćuczynienie. Mój postulat nie został jednak spełniony. Dlatego wystąpiłem na drogę sądową. Ponieważ nie o taką Polskę walczyłem, w której funkcjonariusze Służby Bezpieczeństwa mają się bardzo dobrze finansowo, a nam, działaczom opozycji, wręcz przeciwnie. Pieniądze, które otrzymałem, spożytkowałem nie tylko na cele prywatne. Dołożyłem się do wielu patriotycznych inicjatyw. Pieniądze zostały przeznaczone m.in. na płytę katyńską, którą mamy w Skawinie.

Po tych wszystkich trudnych przeżyciach: kim jest dziś Ryszard Majdzik?

Jest człowiekiem oddanym Polsce. Jest także zwolennikiem tego, by szanowano polską kulturę, tradycje narodowe, jak również katolickie. Ludzie pytają mnie, po co chodzę na miesięcznice, upamiętniające pochówek pary prezydenckiej na Wawelu. Odpowiadam: po to, by nie były zakłócane przez zwolenników totalnej opozycji. Ci ludzie nie reprezentują żadnych tradycji patriotycznych, chrześcijańskich, a potrafią nawet zakłócać spokój tych, którzy chcą pomodlić się za wszystkie ofiary katastrofy smoleńskiej. Kim jeszcze jestem? Przede wszystkim patriotą. I nadal nim będę, nawet jeśli nie uda mi się zostać posłem.

od 7 lat
Wideo

Reklamy "na celebrytę" - Pismak przeciwko oszustom

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Polecane oferty

Materiały promocyjne partnera

Materiał oryginalny: Ryszard Majdzik chce iść do wielkiej polityki. "Zdaję sobie sprawę z tego, że walka będzie trudna" - Gazeta Krakowska

Wróć na dziennikpolski24.pl Dziennik Polski