Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Ryzyko i satysfakcja

AM
Przed i po prywatyzacji

   W Krakowie pierwsze sprywatyzowane przedszkola zaczną działać od września tego roku, w Nowym Sączu istnieją już 8 lat. Ci, którzy mają za sobą przekształcenia, mówią, że było warto. Nauczyciele muszą pracować co prawda więcej, ale ich wysiłki są bardziej doceniane. Rodzice za niewiele wyższą opłatą mają większy wybór zajęć, nie muszą także za własne pieniądze dokupywać kredek, mydła czy papieru toaletowego.
   Przekształcenie polegałoby na tym, że gmina rezygnuje z prowadzenia niektórych placówek i przekazuje je spółkom. Ponieważ dostają one w użytkowanie gminny budynek, za który nie muszą płacić czynszu, czesne w takich przedszkolach jest porównywalne z opłatami w samorządowych placówkach. Choć będzie to więc przedszkole prywatne, to jednak jego prowadzący będą mieli o wiele bardziej komfortową sytuację niż osoby, które zakładają przedszkola na zasadach komercyjnych i płacą nawet 4 tys. zł czynszu miesięcznie, w efekcie czego czesne jest kilka razy wyższe niż w przedszkolach miejskich.

Na razie

bez entuzjazmu

   W Krakowie sprywatyzowanych zostanie 7 gminnych przedszkoli, jeśli zgodzi się na to Rada Miasta. Dyrektorki tych placówek na razie bez entuzjazmu podchodzą do przekształceń. - Dla nas prywatyzacja jest szansą, aby w ogóle utrzymać pracę. Zdajemy sobie sprawę z tego, że państwo jest coraz biedniejsze i nie stać go na utrzymanie wszystkich przedszkoli - mówi Grażyna Płachecka, dyrektor Przedszkola nr 27 w Krakowie.
   Wydział Edukacji Urzędu Miasta planuje, że po przekształceniu czesne w przedszkolach mogłoby wynosić nie więcej niż 125 proc. opłaty za korzystanie z publicznych przedszkoli. Opłata ta wynosi obecnie 90 zł. - My i tak nie ustalilibyśmy większego czesnego, ponieważ stracilibyśmy za dużo chętnych. Obok nas znajduje się samorządowe przedszkole, które mogłoby wtedy przejąć nasze dzieci - mówi Grażyna Płachecka.
   Pracownicy przedszkoli przeznaczonych do prywatyzacji najbardziej boją się tego, że utracą dobrodziejstwa Karty nauczyciela, np. roczny urlop dla podratowania zdrowia.
   W prywatnych przedszkolach zasady ich zatrudnienia będzie regulować kodeks pracy. Część nauczycielek będzie musiała liczyć się z koniecznością szukania innego zatrudnienia.

Przemiany

"Jasia i Małgosi"

   W Nowym Sączu istnieje 8 sprywatyzowanych przedszkoli. Do pierwszych przekształceń doszło już w 1994 roku: wtedy swój status zmieniło 6 miejskich placówek. - Kiedy 8 lat temu mieliśmy przekształcić się z przedszkola miejskiego w niepubliczne, wcale nie byliśmy zachwyceni - mówi Zofia Smajdor, właścicielka Przedszkola Niepublicznego "Jaś i Małgosia" w Nowym Sączu. Placówki zostały wytypowane przez władze miasta do prywatyzacji. - Wybrano przedszkola najtańsze, takie także o których było wiadomo, że z przekształceniem sobie najlepiej poradzą. My byliśmy tak oszczędnie prowadzoną placówką, że nie trzeba było dużo zmieniać, czyli na przykład zwalniać wielu pracowników - opowiada Zofia Smajdor.
   Po sprywatyzowaniu część nauczycielek sama odeszła, bo nie chciała pracować bez osłony w postaci Karty nauczyciela. Kilka woźnych skorzystało z szansy przejścia na wcześniejszą emeryturę. Ci, co zostali, nie żałują, choć nie pracują od 20 do 25 godzin tygodniowo, nie mogą skorzystać z rocznego urlopu dla podratowania zdrowia, niedostępne są dla nich także inne przywileje Karty nauczyciela. - Moje nauczycielki pracują po 30 godzin tygodniowo. Pensje mają bardzo zróżnicowane, ale motywujące. Jeśli ktoś dobrze pracuje, to zarabia więcej niż w przedszkolach miejskich. Jeżeli chodzi o urlopy, to czasami mają nawet dłuższe. Wszystko to jest wynikiem dobrej organizacji pracy - mówi Zofia Smajdor.

Satysfakcja

zamiast emerytury

   Na prywatyzacji przedszkoli najbardziej skorzystali rodzice. Opłata miesięczna wzrosła niewiele. Teraz w przedszkolu "Jaś i Małgosia" wynosi 100 zł, podczas gdy w krakowskich przedszkolach samorządowych - 90 zł. Do tego trzeba dodać pieniądze za wyżywienie; w "Jasiu i Małgosi" stawka żywieniowa wynosi 3 zł dziennie. - Zajęcia, za które przed prywatyzacją rodzice musieli dopłacać, teraz mamy wliczone w czesne - mówi Zofia Smajdor. Przedszkole oferuje naukę angielskiego i rytmikę. Dodatkowo trzeba tylko zapłacić za zajęcia z tańca nowoczesnego.
   - Gdyby nie prywatyzacja, siedziałabym w domu na emeryturze i oglądała telewizję. Musiałam założyć spółkę, włożyć w przedszkole dużo pracy. Ale niczego nie żałuję. Mam ogromną satysfakcję, ponieważ nasze przedszkole wygrywa w różnych konkursach. Mamy 150 miejsc, a chętnych jest zazwyczaj o 30 więcej - podkreśla Zofia Smajdor.
   Krakowskie przedszkola, które zostaną sprywatyzowane, mają dostawać od gminy 75 proc. kwoty, którą miasto przeznaczało na swoje miejskie przedszkola, podczas gdy placówki w Nowym Sączu przez pierwsze lata otrzymywały tylko 50 proc. tej sumy. (AM)

emisja bez ograniczeń wiekowych
Wideo

Strefa Biznesu: Uwaga na chińskie platformy zakupowe

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Polecane oferty

Materiały promocyjne partnera
Wróć na dziennikpolski24.pl Dziennik Polski