Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Ryzykując życie, mogli zdobyć Puchar Gordona Bennetta. Wygrał rozsądek

Julita Majewska
5. miejsce w tegorocznym Pucharze Gordona Bennetta to największy sukces Polski od kilkudziesięciu lat i trzeci najlepszy wynik w historii startów Polaków w tych zawodach
5. miejsce w tegorocznym Pucharze Gordona Bennetta to największy sukces Polski od kilkudziesięciu lat i trzeci najlepszy wynik w historii startów Polaków w tych zawodach Archiwum
Tarnów. - Dostaliśmy informację, że jeżeli uda nam się przelecieć nad Włochami, to dwie godziny lotu dzielą nas od lądowania na wybrzeżu Albanii. To dałoby nam wygraną - opowiada Mateusz Rękas. Pokusa była ogromna, ale zwyciężył rozsądek. Wylądowali we Włoszech

Mateusz Rękas to najmłodszy pilot, który wystartował w Pucharze Gordona Bennetta. To najbardziej prestiżowe zawody balonowe na świecie. Tarnowianin i członek kadry Polski, zajmując 5. miejsce - wraz z załogą - osiągnął ogromny sukces.
Mimo 23 lat wykazał się wielkimi umiejętnościami i charakterem.

Polacy pojawili się na starcie po 10 letniej przerwie. Choć nie były to łatwe zawody, a problemy zaczęły się jeszcze na ziemi, nasi reprezentanci mogą mówić o wielkim osiągnięciu. Balony wyruszały z francuskiego Vichy.

Zbyt młody?
Na kilka godzin przed dotarciem do Vichy polska załoga została poinformowana, że nie może wystartować, ponieważ nie posiada odpowiednio długo licencji na pilotowanie balonów gazowych. Przepisy mówią, że taką licencję należy mieć dłużej niż 12 miesięcy przed startem.

- Informowaliśmy odpowiednio wcześnie, że nasza reprezentacja posiada licencję dopiero od listopada zeszłego roku i federacja wyraziła wyjątkowo zgodę na start. Potem okazało się, że jednak nie polecimy, albo że polecimy jako tzw. poczta balonowa, a nasz wynik nie będzie liczył się w klasyfikacji. To były ciężkie chwile - wspomina Mateusz Rękas.

Pomocną dłoń wyciągnęli piloci pozostałych 15 reprezentacji. Jednogłośnie opowiedzieli się po stronie naszych zawodników. Pod tak silną presją ugięła się Międzynarodowa Federacja Balonowa oraz organizatorzy Pucharu Gordona Bennetta.

Ostatecznie Polakom nadano status zawodników.

Przed startem Mateusz Rękas oraz Krzysztof Zapart (drugi członek załogi) mówili, że chcieliby zająć miejsce w pierwszej dziesiątce. Choć po cichu liczyli na to, że będą w czołówce.

- Na miejscu okazało się jak bardzo odstajemy od pozostałych reprezentacji. Inne zespoły złożone były z kilkunastu, a nawet kilkudziesięciu osób. Choć nas było najmniej, to wiedzieliśmy, że mamy doskonałych pilotów - mówi Mirosław Rękas, członek kadry naziemnej.

Polecieć najdalej
Start odbył się 29 sierpnia tuż przed północą. Celem załóg jest osiągnięcie jak największej odległości - w linii prostej - od miejsca rozpoczęcia.

- Byliśmy dobrze przygotowani logistycznie i taktycznie. Chcieliśmy bardziej zaryzykować niż pozostałe ekipy. Na przeszkodzie stanęła jednak pogoda. Okazało się, że warunki atmosferyczne, niemal na całej długości lotu będą trudne i zmienne, dlatego nie mogliśmy wszystkiego przewidzieć - mówi Mateusz.

Od momentu startu polskich pilotów wspierały dwie załogi naziemne: grupa pościgowa (podąża za balonem samochodem) oraz grupa logistyczna (czuwa nad taktyką, pogodą, śledzi poczynania konkurentów). Ze względu na zmienną aurę Polacy lecieli dość nisko, na wysokości około 4 tysięcy metrów, w kierunku południowo-wschodnim.

- Inne załogi poleciały wyżej, to był taktyczny błąd. Na takiej wysokości nie można było osiągnąć optymalnej prędkości - dodaje Mirosław Rękas.

Dlatego po kilkunastu godzinach lotu okazało się, że Polacy są w czołówce i mają szanse nawet na zwycięstwo. O tym, że to ekstremalny sport, świadczy zachowanie szwajcarskiej załogi, która wybrała trasę nad Alpami i musiała wcześniej lądować. Warunki były tak trudne, że jeden z pilotów przeżył w powietrzu załamanie nerwowe.

Pokonać Adriatyk?
Po prawie 40 godzinach lotu Polacy znaleźli się nad terytorium Włoch, w okolicy Neapolu.
- Dostaliśmy informację, że jeżeli uda nam się przelecieć nad Włochami, to zaledwie dwie godziny lotu dzielą nas od lądowania na wybrzeżu Albanii. To dałoby nam zdecydowaną wygraną - dodaje Mateusz Rękas.

Pozostało tylko podjąć decyzję, czy wlatujemy nad Adriatyk, czy nie. Jej podjęcie utrudniał fakt, że pomiary wskazywały iż kontynuowanie lotu może skończyć się dotarciem do strefy burz, nad samym morzem, co stwarza ogromne zagrożenie dla załogi. Cztery lata temu decyzję o kontynuowaniu lotu, niemal w tym samym miejscu, podjęła załoga amerykańska. Piloci jednak nigdy nie dotarli do celu. Zginęli, ponieważ dostali się w środek ogromnej burzy. Nie było dla nich żadnych szans.

Wylądowali we Włoszech
- Pokusa żeby spróbować pokonać Adriatyk była ogromna. Załoga naziemna podjęła jednak decyzję, że nie ryzykujemy i lądujemy we Włoszech - wspomina Mateusz Rękas. - Już na ziemi, po dokładnej analizie pogodowej, okazało się, że koledzy mieli całkowitą rację. Kontynuowanie lotu w tak ryzykownych warunkach mogło zakończyć się tragicznie.

Podczas lotu trwającego 50 godzin Polacy pokonali 1136 km. - To ogromny sukces i wielkie emocje. Stres na ziemi był wykańczający. Jestem bardzo dumny z tego, że Mateusz brał udział w tak dużym przedsięwzięciu - zapewnia Krzysztof Rękas, ojciec Mateusza i jeden z założycieli Mościckiego Klubu Balonowego.

Tylko dwóch z licencją
W sukcesie tym nie byłoby nic dziwnego, gdyby nie fakt, że poza Mateuszem oraz Krzysztofem Zapartem nikt w kraju nie posiada licencji na pilotowanie balonu gazowego. Wszystkie latające u nas balony są napędzane ogrzanym powietrzem.

W Polsce nie ma nawet możliwości, aby balon gazowy wystartował. Potrzebna jest do tego bowiem stacja wypełniająca balon wodorem. Najbliższa jest w... Niemczech. Tam właśnie Mateusz szkolił się i przygotowywał do zawodów przez kilka ostatnich miesięcy. Mimo kłopotów finansowych i braków w infrastrukturze miłośnicy tego sportu w Polsce zapowiadają, że nastąpi renesans lotów balonami gazowymi.

Szkoleniami i egzaminami interesuje się bowiem coraz więcej osób. - Może być to kolejny sport powietrzny, w którym Polacy staną się prawdziwą potęgą - przepowiada Mirosław Rękas.

Okazuje się, że polska załoga nie zamierza jeszcze kończyć sezonu. Za kilka tygodni wyrusza na zawody do Stanów Zjednoczonych, gdzie zmierzy się z ośmioma najlepszymi zespołami globu. Trzymamy za nich kciuki.

Puchar G. Bennetta
* Puchar po raz pierwszy został rozegrany blisko 100 lat temu, w 1906 r. To między narodowe zawody tzw. balonów wolnych. Pierwszy puchar został zorganizowany przez Amerykanina, wydawcę, milionera i entuzjastę sportów ekstremalnych, Jamesa Gordona Bennetta w Paryżu.

Od tego czasu odbywały się co roku w kraju, którego załoga zwyciężyła w ostatnich zawodach. Po przerwie spowodowanej I wojną światową, zawody były prowadzone aż do wybuchu II wojny światowej. W 1939 organizatorem kolejnych została Polska. Zawody miały odbyć się 3 września we Lwowie, lecz wybuch wojny uniemożliwił ich przeprowadzenie.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na dziennikpolski24.pl Dziennik Polski