Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Rząd nie tępi spalin, bo Polak kocha graty. Wyziewy z rur wydechowych nas zabijają. Ale od zdrowia wolimy „prestiż”

Zbigniew Bartuś
Zbigniew Bartuś
W godzinach szczytu w wielu rejonach Krakowa i okolic nie ma czym oddychać. Powód: kopcące auta. Przeciętny samochód w stolicy Małopolski i okalającym ją obwarzanku ma 12 lat. Królują diesle pozbawione filtrów spalin, silnie rakotwórcze. Część polityków PiS chce z tym coś zrobić. Ale – gdy przychodzi co do czego – rząd lub parlament się wycofuje.

Był pomysł obciążenia starych aut wysoką akcyzą, ale upadł. W zeszłym roku sejmowe komisje zatwierdziły opracowany przez resort infrastruktury projekt uszczelnienia procedur na stacjach kontroli pojazdów, bo w Polsce do ruchu dopuszcza się dziesięć razy więcej aut niż w znanych ze skrupulatności Niemczech i Szwajcarii (!). Tuż przed głosowaniem w Sejmie prezes Jarosław Kaczyński poprosił o jego wycofanie. Powód? Z poufnych badań zleconych przez PiS wynika, że większość wyborców woli 15-letnie vw, audi i bmw od kilkuletnich peugeotów i fiatów w tej samej cenie.

Spaliny samochodowe są przez okrągły rok głównym źródłem zabójczego smogu w centrach miast, a poza sezonem grzewczym – na terenie całego kraju. W Polsce problem jest większy niż w każdym innym kraju Unii Europejskiej z powodu rekordowego nagromadzenia starych aut. W ciągu niespełna 15 lat od wejścia do UE sprowadziliśmy ich 13,5 mln. W tym czasie nabyliśmy 5,5 mln nowych (trzy czwarte z tego kupiły firmy).

- Niestety, polscy nabywcy wolą starsze pojazdy drogich marek niż dużo nowsze auta o znacznie lepszych parametrach ekologicznych – komentuje prof. Marek Brzeżański z Politechniki Krakowskiej.

Zabójczy „prestiż” grata

Większość Polaków chce mieć auto klasy średniej wyższej albo luksusowej, ale tylko nielicznych na nie stać. Z badań przeprowadzonych na zlecenie PiS wynika, że klienci dysponując kwotą ok. 30 tys. zł wolą kupić kilkunastoletnie audi lub bmw, ewentualnie VW passata niż kilkuletnie kompaktowe auto francuskie lub włoskie. Mnóstwo osób podziela opinię, że „Auta niemieckie są najlepsze” i że „Posiadanie takiego auta wiąże się z prestiżem”.

Poglądy te znajdują odzwierciedlenie w statystykach firmy Samar. W zeszłym roku sprowadziliśmy ponad milion używanych aut. To o 7,1 proc. więcej niż w 2017 r. i czwarty wynik w historii. Z każdym miesiącem import rósł, choć politycy PiS wielokrotnie zapowiadali, że „powstrzymają napór gratów”. Średni wiek sprowadzonych pojazdów to blisko 12 lat. 58 proc. dotarło z Niemiec.

Nie ma jak audi. Trzynastoletnie

Według Samaru, „za króla importu można uznać Audi A4, który z wynikiem 35 565 sztuk deklasuje rywali, systematycznie powiększając przewagę”. Wśród firm bezkonkurencyjny jest VW: co czwarty sprowadzony samochód wyjechał z fabryk tego koncernu. Analitycy Samaru zwracają uwagę, że w Polsce – na przekór światu – wróciła moda na diesle. Ich sprzedaż rośnie, a udział w rynku dobił do 44 proc. Średni wiek? Niespełna 11 lat (w przypadku benzyniaków – 13).
Prof. Marek Brzeżański komentuje, że takie preferencje polskich nabywców są od lat źródłem wielu patologii: nieuczciwi handlarze cofają liczniki i ukrywają faktyczny stan pojazdów (zdarza się, że „bezwypadkowa igła” została złożona z trzech limuzyn po śmiertelnych kraksach), warsztaty bez żadnych przeszkód i zażenowania oferują „usługę” usuwania filtrów cząstek stałych w dieslach - bo koszt wymiany filtra przekracza często wartość całego pojazdu. Nie grozi za to nic.

Rząd ma dobre pomysły, ale się boi

Kuleje bowiem system kontroli pojazdów: w Polsce badań technicznych nie przechodzi pozytywnie 2 proc. aut, a w Niemczech (gdzie przeciętne auto ma 4 lata) – 20 proc. Zeszłoroczna próba uszczelnienia tego systemu nie powiodła się. Nowe przepisy, przygotowane przez resort infrastruktury, zostały wprawdzie przyjęte przez sejmowe komisje i trafiły pod głosowanie, ale zostały pozaregulaminowo zdjęte z porządku obrad po interwencji prezesa PiS. Apelowali o to właściciele stacji kontroli pojazdów...

Wiceminister sprawiedliwości Marcin Warchoł stwierdził w Sejmie, że nawet co drugi sprowadzony do Polski samochód – a wiec ponad 6 mln – może mieć cofnięty licznik. Dlatego resort forsuje przepisy przewidujące karę nawet 5 lat więzienia dla „cofaczy”.

Z kolei z inicjatywy Ministerstwa Środowiska rząd zajmie się znów uszczelnieniem systemu badań technicznych aut. Badanie będzie obowiązkowo obejmować kontrolę emisji i sprawdzanie filtra cząstek stałych. Auto z usuniętym filtrem nie zostanie dopuszczone do ruchu. Rząd chce też zaostrzyć normy emisji spalin – ale tylko dla nowszych aut (Euro 5 i Euro 6).

- Wszystko to są na razie tylko projekty, które nie zostały wprowadzone w życie – zauważa prof. Brzeżański. Martwi go społeczne przyzwolenie na opisane wyżej patologie. W jego opinii, stacje kontroli pojazdów zaczęły wprawdzie działać nieco lepiej, ale wynika to głównie z nacisku mediów.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na dziennikpolski24.pl Dziennik Polski