18+

Treść tylko dla pełnoletnich

Kolejna strona może zawierać treści nieodpowiednie dla osób niepełnoletnich. Jeśli chcesz do niej dotrzeć, wybierz niżej odpowiedni przycisk!

Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Rząd PO jest wyraźnie zużyty władzą

Redakcja
Zdzisław Krasnodębski, socjolog, filozof społeczny, publicysta, doktor habilitowany, profesor uniwersytetu w Bremie FOT. BARTEK SYTA
Zdzisław Krasnodębski, socjolog, filozof społeczny, publicysta, doktor habilitowany, profesor uniwersytetu w Bremie FOT. BARTEK SYTA
POLITYKA. Objazd po kraju może być dla Donalda Tuska nieprzyjemny - mówi prof. Zdzisław Krasnodębski w rozmowie z Joanną Miziołek

Zdzisław Krasnodębski, socjolog, filozof społeczny, publicysta, doktor habilitowany, profesor uniwersytetu w Bremie FOT. BARTEK SYTA

- Premier wrócił z Brukseli z tarczą i żeby podtrzymywać sukces, zapowiada objazd po kraju. Znów rozdaje karty w polityce?

- To są ciągle te same sztuczki, które już znamy. Przecież pan premier przyznał, że w czasie tego szczytu nie odgrywał jakiejś specjalnie aktywnej roli. To były negocjacje między grupami krajów - między tymi krajami, które chciały oszczędności, zmniejszenia budżetu, a tymi, które chciały utrzymania dotacji. Do sukcesu premiera Tuska trzeba podchodzić racjonalnie - nie on go osiągnął, to główni aktorzy się porozumieli. Światowe media nie odnotowały, by premier Tusk odegrał jakąś kluczową rolę w tych negocjacjach. Wszystko też wskazuje na to, że budżet zostanie odrzucony przez Parlament Europejski. Wstrzymałbym się więc z triumfalizmem. Ale Donaldowi Tuskowi zależy tylko na doraźnym sukcesie. To jest tak jak z dreamlinerem. Liczy się "tu i teraz" oraz możliwość wykorzystania propagandowego. W związku z tym premier powiela pomysł tuskobusa - w bardziej nachalnej wersji. Teraz premier będzie jeździł z miliardami euro i konsultował się z ludnością. A ludność będzie mu mówiła, na co je wydać. Premier pewnie będzie zapisywał sobie na karteczce? To czysta PR-owa zagrywka. Bardzo tani populizm. Nie wyobrażam sobie, żeby Angela Merkel czy David Cameron, czy nawet Francoise Hollande mogli zachowywać się w ten sposób.

- Co może premiera spotkać na drodze? Usłyszy wyrzuty? Znów spotka paprykarza?

- Albo znów otrze łzę starszej, bezrobotnej pani. Jestem bardzo negatywnie nastawiony do tego rodzaju polityki. Przypomina to wizyty gospodarcze polityków takich jak Putin w państwach z fasadową demokracją. Pytanie, na ile te wizyty będą ustawione, a na ile spontaniczne. Pamiętamy przecież sytuację, że kiedyś jakaś rodzina podejmowała pana premiera obiadem. Donald Tusk był zdziwiony, że tyle potraw zostało na jego wizytę przygotowanych, a potem się okazało, że przywiozła je firma wynajęta przez urzędników.

- Załóżmy, że spotkania będą autentyczne.

- Jeżeli zaś będą to autentyczne spotkania, oddające nastroje w kraju, to przypuszczam, że wizyty nie będą przyjemne dla premiera. Pan premier podczas objazdu zapewne spotka się z ludźmi niezadowolonymi, ale czy to będzie nam pokazane? Zobaczymy. Trzynastoprocentowe bezrobocie w kraju nie wpływa pozytywnie na samopoczucie. To nie jest oczywiście wina tylko tego rządu, choć on nic nie robi, by poprawić sytuację. Coś się strukturalnie w Europie nie udało. Jeszcze wyższe bezrobocie jest w Portugalii, Grecji, we Włoszech, zwłaszcza wśród młodych ludzi. To pokazuje, że pieniądze z Brukseli nie gwarantują rozwoju. Ale o tym się Polakom nie mówi.

- "Newsweek" w**opracowanym przez GfK iIpsos sondażu donosi, że blisko dwie trzecie młodych Polaków uważa, że zagranicą wiodłoby im się lepiej. Te nastroje mają być nawet gorsze niż w**Grecji.

- Uważam, że życie w Polsce jest bardzo ciężkie. Szczególnie zimą, kiedy nie widać sprawnego działania służb, kiedy wychodzą wszystkie niedoróbki, kiedy są problemy na kolei, lotniskach. Nie dziwię się tym młodym ludziom, że chcą wyjechać na Zachód, bo różnica cywilizacyjna jest wyraźna. Aspiracje Polaków wzrosły, ale możliwości ich zaspokojenia nadal są małe. W ciągu ostatnich lat wyjechało z Polski do dwóch milionów ludzi. W ogóle Europa Środkowo-Wschodnia stała się rezerwuarem taniej siły roboczej - zaczyna się także ponowna emigracja zarobkowa z Hiszpanii czy Portugalii do Niemiec. Nie oszukujmy się - nie umniejszając postępu cywilizacyjnego ostatnich 20 lat, pewnych spraw nie udało nam się rozwiązać. Jak choćby tego, by młodzi ludzie mogli pracować w kraju i odnieść w nim sukces.
- Ma Pan wrażenie, że nie mogą?

- Tymczasem jest to kraj, w którym, jak wiemy, kwitną nepotyzm i korupcja, w którym małe przedsiębiorstwa nie mogą się rozwinąć. Najgorsze, że rząd udaje, że tego wszystkiego nie ma. Premier Tusk jest politykiem świadomie nieodpowiedzialnym. Kiedyś wprost zadeklarował, że go interesuje "tu i teraz". Otóż, żaden polityk mający poczucie odpowiedzialności za swój kraj, naród nie może się zajmować tylko sprawami doraźnymi. Musi podejmować kwestie, które rozstrzygną o przyszłości. W Niemczech w sprawie polityki prorodzinnej próbuje się ciągle coś zrobić i wciąż to nie wystarcza.

- A w Polsce?

- W Polsce tak zasadnicze sprawy jak zapaść demograficzna czy innowacyjność w ogóle nie są podejmowane. Ograniczono się do podniesienia wieku emerytalnego. Zamiast o problemach, znów mówi się o pieniądzach z Unii, które mają załatwić wszystko. Premier jak Święty Mikołaj bierze worek z wirtualnymi pieniędzmi, rusza w kraj, by kupować sobie utraconą popularność.

- Donald Tusk jest niezatapialny? Dopiero co miał problemy z rozłamem w partii, z kwestiami światopoglądowymi i teraz wynegocjował pieniądze z Brukseli i winy zostały wybaczone przez wyborców?

- Ale to nie jest problem Donalda Tuska - on robi to, co potrafi. To problem Polaków. To oni preferują ten styl uprawiania polityki, to oni wybrali ten rząd i tego premiera. To Polacy są w stanie przejść do porządku rzeczy nad aferami, które gdzie indziej zmiotłyby rządzących, jak afera hazardowa czy afera Amber Gold.

- Co takiego ma w sobie premier Donald Tusk?

- Pan premier ma dar uwodzenia. Wychodzi do ludzi i czaruje ich słowem, umie rozmawiać z dziennikarzami, przez reklamy rządowe wspiera media, które odpłacają mu bez- względnym poparciem. Niefrasobliwość tego rządu odpowiadała Polakom.

- Czyli Donald Tusk robi to, co podoba się Polakom?

- Podobało się to bicie piany, które miało odciągać uwagę od spraw ważnych. Te wszystkie czwartorzędne kwestie, którymi żyją media, które przesłaniają sprawy strukturalne i strategiczne. Są też tacy Polacy, którzy lubią polityka mówiącego o sobie, że musi być chamem - i od lat udowadnia, że potrafi realizować ten program. Jego chamstwo przysparza mu poparcia. Mamy też wyborców, którym nie przeszkadza, że w SLD są politycy o mało chlubnej przeszłości - że przypomnę tylko pieniądze pożyczone od KGB. I to również tym Polakom nie przeszkadza. Także pan premier robi to, co najlepiej potrafi, składa Polakom swą ofertę. I jeśli dowiemy się, że po tym planowanym objeździe Platformie wzrosło poparcie, to jedyne, co będzie można powiedzieć, to: "No cóż, Polakom gratulujemy pana premiera!".

- Patrząc na sytuację w środku Platformy po ostatnim rozłamie światopoglądowym, ma Pan poczucie, że coś pękło w środku?

- Sprawy światopoglądowe wyraźnie podzieliły partię. Pewne pęknięcia w partii są widoczne od dawna. Z jednej strony - jest Grzegorz Schetyna, z drugiej - prezydent Komo-rowski, a teraz silniej zaznaczyła swoją odrębność frakcja konserwatystów skupiona wokół Jarosława Gowina. Ale on szybko wycofał się ze swojego stanowiska i przyznał do błędu. Sprawa związków partnerskich została sztucznie rozdmuchana. Zupełną farsą były dywagacje, czy wicemarszałkiem Sejmu powinna być pani Grodzka, czy pani Nowicka. Nawiasem mówiąc, wolałbym panią Grodzką.
- Po tej farsie frakcja konserwatystów znów się schowała w cień?

- Problem z frakcją konserwatystów polega na tym, że w wielu ważnych kwestiach milczeli i milczą. Być może prawdziwy spór w Platformie z frakcją konserwatystów w tle rozpocznie się w związku z wyborami do europarlamentu.

- Czyli następny konflikt w PO przed wyborami?

- Tak. Na pewno pojawi się wewnętrzny spór o listy wyborcze. Frakcja konserwatywna będzie chciała wystawić swoich ludzi, tylko czy premier im na to pozwoli? Nie wiadomo. Niedawno spekulowano, że sam Donald Tusk chciałby przejść do polityki unijnej. Być może nie będzie miał wyjścia. Uważam, że nawet jeśli sondaże doraźnie skoczą o te 10 proc., to i tak będą to tylko chwilowe wahnięcia. PO jest wyraźnie zużyta władzą. I premier jeszcze bardziej. Widzą to nawet jego najbardziej zagorzali zwolennicy. Jeśli nawet znany dziennikarz prorządowy, komentując plan objazdu kraju, pisze na Twitterze: "Znów słabe sondaże, znów objazd kraju, znów DT lekiem na całe zło i nadzieją na przyszły rok, kiedy się ten schemat znudzi albo wyczerpie??".

- Słabnie PR rządu i Donalda Tuska? Może stąd zapowiadane zmiany w najbliższym otoczeniu?

- Widać, że zasób świeżych pomysłów się wyczerpał. I powoli nawet wyborcy PO są tym znużeni.

- Pan Profesor nie wierzy w trzecią kadencję Platformy Obywatelskiej?

- Być może Platforma w jakiejś przetransformowanej postaci będzie nadal rządziła - z nowym liderem, pod trochę innym szyldem, z innym koalicjantem. Nie wierzę natomiast w trzecią kadencję Donalda Tuska jako premiera. Może ktoś z Platformy będzie jego następcą na stanowisku premiera. Na przykład Sławomir Nowak. Albo jakiś inny, równie fotogeniczny lub elokwentny polityk. Może Radosław Sikorski. Tylko że on nie ma silnego umocowania w partii...

- Jaki sens wobec niesłabnącej roli Platformy ma wotum nieufności PiS?

- PiS nie mówi tego otwarcie, ale pewnie wszyscy zdajemy sobie sprawę, że wotum nieufności zostanie odrzucone. To wotum nieufności należy rozumieć jako apel do tych osób z różnych ugrupowań, którzy zdają sobie sprawę z tego, o czym mówiłem - że doraźnym efekciarstwem daleko nie zajedziemy i że należałoby szukać jakiegoś ponadpartyjnego porozumienia ludzi odpowiedzialnych. Coraz częściej mówi się o rządzie ekspertów jako wyjściu z pata politycznego. Tak należy rozumieć propozycję PiS. PiS chciał przedstawić kandydata, który nie jest partyjny, jest do zaakceptowania dla ludzi innych ugrupowań. Wcześniej mówiło się o profesorze Michale Kleiberze. Teraz takim kandydatem jest profesor Gliński. Nawet jeśli ta propozycja zostanie odrzucona, to powinna być ponawiana.

- Co Pan myśli o profesorze Glińskim?

- Znam profesora Gliń-skiego. To człowiek o umiarkowanych poglądach, który, jak wiemy, kiedyś chyba kandydował z listy Unii Wolności. To człowiek z Krakowskiego Przedmieścia, z Pałacu Staszica, który po 10 kwietnia doszedł do przekonania, że trzeba doprowadzić w Polsce do zmiany politycznej. Zaangażował się w działalność na rzecz ruchu imienia Lecha Kaczyńskiego. Przy ocenie obecnego rządu i osiągnięć Donalda Tuska nie można zapomnieć o tragedii smoleńskiej. Polacy - ta ich część, z którą ja się utożsamiam - tego nie zapomną.
- Widzi Pan tu winę premiera Tuska?

- Dzisiaj, po wszystkim, czego dowiedzieliśmy się o sposobie prowadzenia śledztwa i sposobie pracy komisji Millera, tylko człowiek zupełnie zaślepiony może mieć złudzenia co do politycznej woli wyjaśnienia przyczyn tej tragedii. Okazało się, że nawet dokładne zmierzenie słynnej pancernej brzozy wykraczało poza kompetencje naszych wybitnych specjalistów. I żaden nawet największy worek pieniędzy z Brukseli nie zmyje z Donalda Tuska hańby.

- Kiedy słyszy Pan, że profesor Gliński będzie kandydatem na premiera, to wierzy Pan w to?

- Wierzę w to.

- A premierem nie zostanie Jarosław Kaczyński?

- Jeśli będzie tego wymagała sytuacja, to nie. Myślę, że wszystko zależy od tego, jaki będzie rozkład sił w parlamencie, jakie będą nastroje. Jarosław Kaczyński jest wybitnym politykiem, który doskonale zdaje sobie sprawę z tego, jak jest odbierany przez część społeczeństwa, jakie są potrzeby kraju i jaki jest obecny układ sił. Jeśli będzie konieczność tworzenia koalicji, a profesor Gliński miałby szanse ją zbudować, to na pewno profesor Gliński zostanie kandydatem na premiera - albo ktoś o podobnym profilu.

- Co zatem z Jarosławem Kaczyńskim? Odpuści sobie walkę o władzę? Nie ma na to już wystarczająco dużo sił?

- Jarosław Kaczyński wbrew powszechnym opiniom jest człowiekiem, który myśli o Polsce bardzo racjonalnie. Ale nie można jednak wykluczyć, że dojdzie też w Polsce do zasadniczego przełomu, że Polacy będą chcieli zasadniczych przemian ustrojowych, takich jakie dokonują się na Węgrzech, wówczas zwrócą się ku Jarosławowi Kaczyńskiemu.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na dziennikpolski24.pl Dziennik Polski