Rzecznik konsumentów skarży się na Ubera

MRK kieruje pod adresem amerykańskiego przedsiębiorstwa co najmniej kilka zarzutów. Firma oferująca tanie przewozy w największych miastach kraju (m.in. w Krakowie), które jednak są realizowane przez kierowców bez licencji, ma unikać podawania dokładnych informacji w języku polskim.

- Warunki świadczenia usługi, zapisy polityki prywatności, prawa autorskie i pokrewne oraz inne zostały ujęte, ale wyłącznie w języku angielskim - mówi krakowski rzecznik konsumentów Jerzy Gramatyka.

Dodaje również, że klienci Ubera nie mogą uzyskać informacji, do kogo mają złożyć reklamację i jakie roszczenia z tego powodu im przysługują. Ponadto na stronie inernetowej Ubera MRK nie doszukał się danych właściciela firmy ani dowodów świadczących, że przedsiębiorstwo jest zarejestrowane w Polsce. UOKiK analizuje właśnie pismo, które otrzymał od krakowskiego MRK. Jak podkreśla Agnieszka Majchrzak z biura prasowego UOKiK, to pierwsza tego typu skarga na Ubera.

Tymczasem przedstawiciele amerykańskiej firmy nie zgadzają się z zarzutami pod ich adresem. - Posiadamy w Polsce zarejestrowaną działalność i zgodnie z polskim prawem jesteśmy wpisani do Krajowego Rejestru Sądowego - mówi nam Magdalena Szulc z Ubera. Wyjaśnia, że spółka świadczy usługi marketingowe i nie jest stroną umowy, dlatego nie musi umieszczać na swojej stronie internetowej danych dla konsumentów. Ponadto dodaje, że witryna Ubera w sieci praktycznie w całości dostępna jest w języku polskim.

Amerykańska firma działa w naszym kraju od 2014 roku, i budzi wiele emocji. Taksówkarze mówią wprost, że spółka wspiera szarą strefę, pośrednicząc między kierowcami amatorami a klientami. W kilku krajach Europy Zachodniej działalność Ubera została zakazana.