Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Rzucają race, a policja patrzy

Piotr Tymczak, Arkadiusz Maciejowski
Andrzej Banaś
Skandal na stadionie Wisły. Podczas meczu ligowego trybuny zostały ostrzelane racami. Niektóre z nich wylądowały wśród publiczności, a jedna nawet niedaleko sektora rodzinnego, gdzie siedziały także dzieci. Jak daleko mogą posunąć się pseudokibice, sądząc, że są bezkarni?

Na obiekcie było ponad 10 tysięcy widzów. Race wystrzelone spoza stadionu mogły trafić każdego z nich.

PRZECZYTAJ NASZ KOMENTARZ: Współpraca z chuliganami źle się kończy >>

Jak doszło do tego zdarzenia? Najbardziej zagorzali fani Wisły, którzy zwykle chodzą na trybunę C, od strony ul. Reymonta, tym razem nie mogli zająć tych miejsc. To efekt ich zachowania podczas poprzedniego meczu derbowego z Cracovią, gdy również odpalono race i rzucono je na murawę. Komisja Ligi zamknęła trybunę na spotkanie z Ruchem Chorzów.

Alternatywna impreza została więc zorganizowana w czasie sobotniego spotkania w położonym przy stadionie ogródku restauracji "U Wiślaków", którą niedawno przejęli kibice. To teren Towarzystwa Sportowego Wisła. Zainteresowani mieli tam oglądać mecz na telebimie. I to z tamtego kierunku poleciały race w stronę stadionu.

- Zastanawiam się, o co tym ludziom chodzi. Jeżeli ktoś odpala race w kierunku obiektu, gdzie siedzą także dzieci, to oznacza kompletny brak wyobraźni - mówi prezes Wisły SA Jacek Bednarz.

Klub jest organizatorem meczów i odpowiadał za to, że na derby z Cracovią, przed dwoma tygodniami, zostały przemycone na stadion race. Po sobotnich wydarzeniach działacze nie czują się jednak winni. Prezes twierdzi, że z punktu widzenia przepisów, Wisła SA nie odpowiada za to, co dzieje się poza stadionem. Tam nad bezpieczeństwem powinna czuwać policja. Tym bardziej, że klub informował ją, iż w związku z meczem może dojść do nieprzewidzianych zdarzeń w okolicy wiślackiego obiektu.

Policja wprawdzie zapewnia, że niektóre osoby zostały zatrzymane, ale jednocześnie nie podaje żadnych szczegółów. Tajemniczo brzmią również informacje, że funkcjonariusze nie interweniowali, ale posiadają nagrane przez siebie taśmy z przebiegiem zdarzenia. - Dokładnie ustalimy, kto odpowiada za to, że race poleciały na stadion - mówi Katarzyna Cisło z biura prasowego i twierdzi, że wszyscy, którzy byli w tej grupie są spisani z imienia i nazwiska.

Dlaczego jednak policja nie zareagowała od razu? - Gdy zostały odpalone race, mogliśmy podjąć decyzję o wejściu do środka i zatrzymaniu wszystkich 300 kibiców, ale to mijałoby się z celem. Nie można stosować odpowiedzialności zbiorowej. Ustalimy sprawców i poniosą oni konsekwencje - zapewnia rzeczniczka.

- Ufam, że policja postawi zarzuty choćby jednej osobie - mówi Bednarz. - Działania ludzi, prowadzących tę wojnę mogą doprowadzić do tego, że osobiście pójdę do wojewody z prośbą o zamknięcie stadionu - dodaje.

To ważna zmiana stanowiska, bo gdy niedawno "Dziennik Polski" pisał o niejasnych i wątpliwych powiązaniach między środowiskiem pseudokibiców a Towarzystwem Sportowym - odbywających się za przyzwoleniem władz klubu - Wisła SA stanęła po ich stronie, pisząc nawet list otwarty do naszej redakcji.

Wczoraj wieczorem na stronie Stowarzyszenia Kibiców Wisły Kraków pojawiło się oświadczenie - w odpowiedzi na "nasilające się ataki Prezesa Bednarza i zafałszowane informacje medialne". Zarząd stowarzyszenia zwołał na dzisiaj zebranie w tej sprawie.

Bezmyślny akt agresji

Zdaniem pułkownika Leszka Artemiuka, prezesa Stowarzyszenia Polskich Specjalistów Bombowych kibice zapewne nie mieli większego problemu z zakupem rac, które zazwyczaj używane są przez wyspecjalizowane firmy zajmujące się obsługą pirotechniczną różnych wydarzeń. - Wystarczy wiedzieć gdzie je zamówić i mieć pieniądze. Takie race osiągają dużą wysokość, dzięki czemu można je wstrzelić na stadion.

To nie jest wielka sztuka. Jeśli odpala się je dość poziomo - zapewne tak było w tym przypadku - to w locie się one nie spalają. Mogą więc wyrządzić wielką krzywdę ludziom, na których spadną. Widać, że ci, którzy odpalali race wiedzieli dokładnie, gdzie chcą trafić - mówi płk Artemiuk.

Przypomnijmy, że w ostatnich miesiącach współpraca klubu ze Stowarzyszeniem Kibiców Wisły Kraków układała się więcej niż poprawnie. W rundzie jesiennej ekstraklasy na stadionie było spokojnie. Konflikt zaczął się po meczu z Cracovią. Widzów z sektora C rozsierdziła decyzja klubu, że nie mogą wejść na mecz z Ruchem na inną trybunę.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na dziennikpolski24.pl Dziennik Polski