Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Są pastelowi, jak to albinosi. Bracia Ignaciakowie śmiało ruszają w świat.

Majka Lisińska-Kozioł
Józek ma przed sobą maturę; potem chce studiować na AGH. Piotrek  kocha matematykę.
Józek ma przed sobą maturę; potem chce studiować na AGH. Piotrek kocha matematykę. Anna Kaczmarz
Reportaż. Józek ma 19 lat i maturę na karku. Jego brat Piotrek kończy podstawówkę. Mają zdolności matematyczne, talent muzyczny, światłowstręt, słaby wzrok, zeza i oczopląs. A dodatkowo białe włosy, jaśniutkie rzęsy i brwi oraz porcelanową cerę.

Gdy urodził się Józek z tymi wszystkimi wadami i z jasnymi jak mąka włosami rodzice przyjęli go z otwartymi ramionami. Ich pierworodny Jurek był taki jak wszyscy, to Józuś będzie jaśniejszy - pomyśleli. Ale gdy kilka lat później przyszedł na świat Piotrek, też albinos z wadami wzroku jak u starszego brata, pani Stanisława postanowiła dowiedzieć się, co ta uroda oraz te niedostatki wzroku mogą dla synów oznaczać. Na początek zapisała ich do Polskiego Związku Niewidomych.

- Bo my proszę pani możemy patrzeć na świat, ale powiedziałbym - z przeszkodami - wyjaśnia Józek. - Moje minus 2 dioptrie w jednym i minus 7 dioptrii w drugim oku oraz oczopląs i światłowstręt - nie pomagają, a brak widzenia trójwymiarowego - przeszkadza; nie potrafię na przykład ocenić jak daleko ode mnie stoi choćby cukiernica i bez sprawdzenia odległości dłonią trafić łyżeczką do szklanki.

Dlatego gdy u Piotrka stwierdzono te same wady co u Józka, mama przyjeżdżała z Kiczor do Krakowa na szkolenia dla rodziców dzieci z zaburzeniami wzroku. Pytała głównie o Józka, bo nie wiedziała, że w ośrodku prowadzi się też tzw. wczesną interwencję, w której mogą brać udział rodzice i dzieci z dysfunkcjami wzroku niemal od urodzenia. - Jakoś rodzicom to umyka i zjawiają się u nas na ogół wtedy, gdy dzieci nie radzą sobie w szkole - mówi Barbara Planta, dyrektor Ośrodka
Szkolno-Wychowawczego dla Dzieci Niewidomych i Słabowidzących w Krakowie.

Dwunastoletni wówczas Józek trafił tu dzięki młodszemu bratu, bo w Polskim Związku Niewidomych odbyło się komputerowe losowanie dzieci, które będą mogły spędzić wraz z rodzicem trzy dni przy Tynieckiej. Trzyletni Piotrek przyjechał więc z mamą do Krakowa, a ona dowiedziała się, jakie perspektywy daje uczniom - i młodszym, i starszym - tutejsza szkoła.

Józek chodził w tym czasie do masowej szkoły w rodzinnej miejscowości. Nauczyciele pomagali mu jak mogli; jedni bardziej, inni mniej. A ambitny chłopak starał się ze wszystkich sił, żeby dorównać kolegom.

- Do Krakowa, na rekonesans, przyjechałem w piątej klasie podstawówki. Od razu uderzyła mnie domowa atmosfera ośrodka. Gimnazjum zacząłem już w Krakowie.

Zamieszkał w internacie. Przez pół roku oswajał się z nowym domem. Ale po zimowych feriach zapisał się do szkoły muzycznej - gra na perkusji i fortepianie. Wkrótce został wiceprzewodniczącym samorządu.

***
Piotrek słucha brata i wierci się na krześle. Jest drobniutki i jeszcze bardziej niż Józek pastelowy. - Jak byłem jeszcze w szkole masowej, przyjechałem tu z mamą po Józka, bo jeszcze nie miał wyjazdówki.

A tylko ona daje uczniom prawo samodzielnego jeżdżenia do domu. Zdobywa się ją po zdaniu egzaminu z orientacji przestrzennej. - W szkole masowej miałem kłopoty z polskim. Pani pisała dla mnie dużymi literami, a i tak podchodziłem bliziutko do tablicy, żeby dobrze to, co tam było, odczytać. Tylko z matmy byłem zawsze dobry. Koledzy z klasy zaakceptowali moje kłopoty ze wzrokiem i mój wygląd; byli w porządku, ale ci starsi traktowali mnie różnie. Miewałem kłopoty z zawieraniem znajomości - mówi Józek.

Aż do czasu, gdy Piotrek poszedł w ślady brata. - Pamiętam, że w ośrodku najbardziej dziwiło mnie, że wszyscy mnie poznają, chociaż są niewidomi. Dziś wiem, że niewidomi mają swoje sposoby poznawania świata.
Przez pierwsze dwa tygodnie w nowym miejscu mieszkała z nim mama. Pomagała synkowi oswoić obcą przestrzeń. A on szybko złapał ośrodkowego bakcyla.

- Chciałem grać na perkusji jak Józek, no to się zgłosiłem na przesłuchanie. Okazało się, że nie jestem dość rytmiczny; przenieśli mnie na fortepian.

Dzisiaj Piotr jest wiceprzewodniczącym samorządu w szkole muzycznej, poprawił polski na czwórkę, w zeszłym roku był najlepszy w szkole z matematyki, a tydzień temu uczestniczył w Gali Młodych Mistrzów Sportu.
Bo Piotrek za sportem przepada: gra w siatkę i nogę, biega, skacze i wiosłuje na ergometrze. - To sposób wiosłowania na sucho - słyszała pani?

***
Jeszcze kilka lat temu szkolny ergometr stał na korytarzu, ale teraz uczniowie mają siłownię, więc trenować wiosłowanie na sucho można godzinami.

- A systematyczność i wytrwałość mają w sporcie duże znaczenie - mówi Józek. - Moje pierwsze sukcesy przyszły po dwóch latach pracy; pod koniec gimnazjum zostałem mistrzem Polski juniorów.

A gdy w technikum trafił pod skrzydła Janusza Włodka, trenera i nauczyciela wf. w ośrodku na Tynieckiej, pasjonata wioślarstwa - sukcesów zaczęło przybywać. Józek wiosłuje też "na mokro", w czwórce podwójnej; razem z Robertem Niesyczyńskim, Michałem Kotrą i Rafałem Sitkiem. A wszystko w ramach UKS "Salwator". Od trzech lat nie schodzi z podium mistrzostw Polski seniorów; ma w kolekcji złoty i dwa brązowe medale. No i dostał powołanie do kadry narodowej.

- W tym roku przygotowujemy się do startu na mistrzostwa świata w Amsterdamie. W czerwcu mamy obóz treningowy we Francji - opowiada. Wcześniej jednak czeka go matura w technikum dźwięku. - Szkoła muzyczna dobrze się wpisuje w profesję, którą chcę w życiu wykonywać, a rytm, który jest podstawą gry na perkusji, pomaga mi z kolei w treningu na ergometrze.

Dyrektor Planta z dumą podkreśla, że Józek ma nie tylko sportowe osiągnięcia. Jest laureatem czterech stypendiów przyznawanych przez Małopolską Fundację Sapere Auso, która docenia szkoły za jakość kształcenia i uczniów za osiągnięcia w nauce. - Za pierwsze kupiłem sobie urządzenie elektroniczne do obróbki dźwięku. Za tegoroczne chcę sprawić sobie ergometr. Resztę pieniędzy pochłaniają obozy sportowe, które nie są refundowane. Ale kto chce osiągać sukcesy, musi w siebie inwestować - mówi Józek.

***
Piotrek jest dopiero w piątej klasie, ale też już ma swoje osiągnięcia, np. w plastyce. A wiele sukcesów jeszcze przed nim, bo ta szkoła wychowała wybitnych uczniów. Jak Marcin Ryszka, dziś student AGH, ale też pływak, olimpijczyk z Pekinu, czy Grzegorz Dowgiałło, który skończył tu szkołę muzyczną I stopnia, a potem Krakowską Szkołę Jazzu i Muzyki Rozrywkowej.

Albo Łukasz Żelechowski, laureat I Światowego Festiwalu Piosenki dla Niewidomych "Głos z serca", także alpinista i tyfloinformatyk. Pracuje w szkole przy ul. Tynieckiej.
Piotrek chce iść w ich ślady.

A Józek już widzi, że z nieśmiałego chłopaka stał się mężczyzną z perspektywami. - W szkole przekonałem się na przykład, jak ważne jest poznawanie świata poprzez czytanie książek. Józek wie też, że można mieć wielu przyjaciół, jeśli ma się coś do zaoferowania. Wygląd nie ma znaczenia, liczy się otwarta głowa.
On taką ma, więc z powodzeniem uczestniczył w czteroletnim programie "Na Fali", zorganizowanym przez Stowarzyszenie Kultury Fizycznej Sportu i Turystyki Niewidomych i Słabowidzących "Cross". Ze szkoły przy Tynieckiej zgłosiło się 20 osób, a dziesięć z nich zdało trudne egzaminy. Wśród uczestników programu był też inny uczeń ośrodka - Paweł Masarczyk, zeszłoroczny maturzysta i stypendysta prezesa Rady Ministrów. Józek wie, że egzamin językowy, który zdał w ramach projektu "Na fali", da mu więcej punktów w walce o indeks niż rozszerzona matura.

Często mówi się, że ośrodki takie, jak ten przy Tynieckiej w Krakowie izolują uczniów od świata. Józek jest innego zdania. - W ramach projektu "Młodzi w działaniu", doskonaliłem swój angielski dwa razy w Turcji i raz na obozie w Polsce. Zyskałem wspomnienia, które są moim kapitałem.

Uczniowie z Tynieckiej chodzą też do kina, teatru, odwiedzają muzea. - To nas rozwija. Uczymy się akceptować i cenić siebie. Dziś wiem, że przez to, iż jesteśmy trochę inni, wcale nie jesteśmy gorsi - mówi. Zresztą Józek mógłby mówić i mówić. Choćby o inżynierii akustycznej na AGH, gdzie ma nadzieję się dostać. Aby przetrwać w akademiku, uczy się gotować.

Ma już przećwiczone makarony z sosami własnej roboty. - A jego kurczaka po meksykańsku i hawajsku można by podawać w restauracji - chwali brata Piotrek.

***
W krakowskim ośrodku przy Tynieckiej bracia spod Lipnicy znaleźli swoje miejsce. - Do domu jeździmy właściwie na wakacje i wracamy do wspomnień z dzieciństwa, które kojarzy się nam z ziemniakami, kwaśnym mlekiem i pysznymi serami mojej mamy - mówi Józek. - Dzieciństwo to fajna rzecz, ale życie gna naprzód. Mój najstarszy brat Jerzy kończy architekturę, ja i Piotrek też ruszamy swoją drogą. Mamy wybór i odwagę, żeby wybierać.

Dni Otwarte Ośrodka:

* 11 kwietnia 2014 (piątek) w godzinach 16-19.
* 12 kwietnia 2014 (sobota) w godzinach 9 -14.

W programie m.in.: bspotkania ze specjalistami wczesnego wspomagania rozwoju dziecka, oddziału przedszkolnego, terapii widzenia, orientacji przestrzennej, rehabilitacji ruchowej, logopedii, terapii pedagogicznej, terapii audio-psycho-lingwistycznej, muzykoterapii, b konsultacje z pedagogiem, psychologiem, doradcą zawodowym oraz dyrekcją w sprawie rekrutacji do naszych szkół, b zwiedzanie ośrodka, w tym wybranych pracowni szkolnych (biologicznej, komputerowej, studia nagrań), basenu, siłowni, sali gimnastycznej, b multimedialna prezentacja ośrodka

Kontakt:
SOSW dla Dzieci Niewidomych i Słabowidzących
ul. Tyniecka 6, 30-319 Kraków
tel. +48 12 266 66 80 wewn.: 148, 154
e-mail: [email protected]

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na dziennikpolski24.pl Dziennik Polski