Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Są sprytne i zdolne do podłożenia każdej świni. Zdziczałe zwierzęta terroryzują potężną Amerykę

Grzegorz Tabasz
Po latach potomstwo uciekinierów liczy już ponad pięć milionów sztuk. Mądrych. Sprytnych. Ekspansywnych
Po latach potomstwo uciekinierów liczy już ponad pięć milionów sztuk. Mądrych. Sprytnych. Ekspansywnych fot. Wikipedia
Na początku traktowano je jako nieszkodliwą ciekawostkę. Któżby się bowiem przejmował świńską hałastrą? Do czasu, gdy coraz większe stada zaczęły pustoszyć pola kukurydzy i ziemniaków.

Nie jestem anarchistą. Tym bardziej pacyfistą. Daleko mi do antyglobalistów. Po tym, co za moment powiem, zapewne wpadnę do szufladki z napisem antyimperialista. Trudno, ale … amerykańskie świnie mają się znakomicie. Rosną w siłę, liczbę i pustoszą wschodnią część wybrzeża. Od Alabamy po Ohio. Forpoczty świńskich hord sięgnęły już Wielkich Jezior. Ameryka ponosi dotkliwe starty finansowe. I co najciekawsze, wobec świńskiej inwazji jest zdumiewająco bezradna. Zacznę od początku.

Na początku była świnka...
Dzięki mrówczej pracy archeologów i genetyków badających mikroskopijne ślady na śmietniskach pradawnych kultur możemy stosunkowo dokładnie określić datę, kiedy dziki dzik zamienił się w domową świnkę. Szczątki zawierające DNA identyczne ze współczesną nierogacizną liczą jakieś sześć i pół tysiąca lat. Pierwsze grupy osiadłych rolników w Europie i Azji szybko odkryły zalety posiadana pod ręką wszystkożernego zwierzaka, który jadał odpadki.

Stąd zapewne pochodzi świńskie miano. Świnie są płodne i łatwe w obsłudze. Za szynką nie trzeba było już uganiać się po lasach i ryzykować starcie z wściekłym odyńcem czy lochą. Skądinąd użyteczne i konsumowane pod wieloma postaciami zwierzę szybko stało się synonimem brzydkich zachowań.

Zrobić świństwo. Podłożyć świnię. Przezwać świnią. Z kultowym zawołaniem „Bruner, Ty świnio” włącznie. I wszystko jasne. Tymczasem domowa świnka to nic innego jak dziki dzik, który żadnych paskudnych skojarzeń nie budzi. Genetycznie to te same stworzenia. W niektórych kręgach przezwanie kogoś dzikiem uchodzi za komplement. Zaś świnia to świnia. I już.

W hodowli nabrał ogłady
W hodowli dzik szybko złagodził obyczaje i wyładniał, a kolejne nacje szybko opanowały świńskie know-how. Tym samym nastała era robienia świństw mniejszego i większego kalibru.

Przez długie wieki świnie podróżowały z ludźmi po całym świecie. W czasach Wielkich Odkryć Geograficznych wożono je na pokładach żaglowców, jako zapas świeżego mięsa. Niezbyt długo, ale każdy sposób na oddalenie chwili przejścia na dietę złożoną ze spleśniałych, twardych niczym kamień sucharów i solonego mięsa godzien był znoszenia kwiczącego towarzystwa. Europejczycy cierpieli również na rodzaj kompleksu Robinsona Cruzoe.

Chcąc złagodzić los ewentualnych rozbitków, na każdej odkrytej wyspie desantowali parkę nierogacizny i kilka kóz. Przy okazji na ląd schodziły okrętowe szczury. Cała menażeria mnożyła się niczym króliki i demolowała unikalną florę i faunę izolowanych światów. Straciliśmy bezpowrotnie masę ciekawych zwierzęcych i roślinnych endemitów. Co do rozbitków, to marynistyczne zapiski raczej nie wspominają o stadach bezpańskich świń i kóz, które miały ocalić czyjekolwiek życie. Podobna historia, tyle że w większej skali, powtórzyła się w połowie ubiegłego wieku.

Wówczas kilka różowych świnek zwiało na wolność z wielkich ferm nierogacizny na południu USA. Niewykluczone, że wydarzyło się to przynajmniej kilka razy. Być może wypuszczono je świadomie. W każdym razie, uciekinierzy szybko zdziczeli. Obrośli długą szczeciną. Na długich pyskach wyrosły potężne kły. Dzięki genom dzikich przodków zadomowili się w lasach, brzegach rzek i na bagniskach. Drapieżców było tyle co na lekarstwo, gdyż biali osadnicy na równi z Indianami wytrzebili co większe drapieżniki. Kojoty, pumy, wilki i niedźwiedzie.

Zdziczałym świniom nic nie groziło, zresztą na początku traktowano je jako nieszkodliwą ciekawostkę. Któżby się przejmował zdziczałą hałastrą. Do czasu, gdy stada świń zaczęły pustoszyć pola kukurydzy i ziemniaków. Świnia z natury jest bardzo inteligentna. Do tego nie czuje specjalnego respektu przed niedawnymi panami. Doskonały węch i słuch pozwala im unikać myśliwych. Stróżujące psy w starciu ze stadem uzbrojonymi w ostre szable zwierzaków nie mają większych szans.

Po latach potomstwo uciekinierów liczy już ponad pięć milionów sztuk. Mądre. Sprytne. Ekspansywne. Z Georgii wędrują na północ i zachód kontynentu. Po drodze masakrują rodzimą faunę. Przed świńskimi ryjami nie ocaleje żadne mieszkające czy gniazdujące na ziemi zwierzę. Dopadną nawet składające na lądzie jaja żółwie wodne. Dewastują pola uprawne. Za nic mają wymyślne pułapki. Skuteczne ogrodzenie kilkusethektarowych farm jest niemożliwe. Roczne straty farmerów sięgają miliarda dolarów.

Potęga przegrała ze świniami
Jak to jest możliwe, iż najbardziej zmilitaryzowana na świecie nacja, gdzie każdy statystyczny obywatel posiada broń palną nie może opanować świńskiej plagi? Wszak świnina, nawet zdziczała jadalna jest. Rzekłbym, iż dziczyzna ma znacznie lepsze walory smakowe niż tuczone karmą prosiaki. Amerykanie mają przebogate doświadczenia łowieckie. Półtora wieku temu wytłukli kilkadziesiąt milionów bizonów.

W dwie dekady! Mniej więcej w tym samym czasie wystrzelali miliardowe stada gołębi wędrownych. To jest osiągnięcie co się zowie. Wiem, bizon waży blisko tonę. Ale świnia to nie szpilka. Jeśli przyjąć, że przeciętny dzikus to tylko sto kilogramów, to po rozległych pustkowiach spaceruje pół miliona ton wieprzowiny.

Amerykańska bezradność budzi zdumienie. Tu i ówdzie urządzają polowania z pokładów helikopterów. Widowiskowe i pachnące kawaleryjską fantazją zabawy ani trochę nie hamują świńskich postępów. Kwiczący problem dociera już do Kanady. Atomowa potęga już przegrała ze świniami. Ten sam los czeka zapewne bogatą krainę z klonowym liściem w herbie.

***

To już nie ciekawostka, zabawna opowiastka. Coraz częściej zjawisko zdziczałych świń traktuje się w kategoriach katastrofy ekologicznej,

urzędnicy w kolejnych stanach uchylają ograniczenia, a myśliwi sięgają po coraz bardziej drastyczne metody ograniczenia populacji.

Co do jednego zgadzają się już teraz wszyscy: przebywająca na wolności populacja dzików i świniodzików w Stanach Zjednoczonych wymknęła się spod kontroli

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na dziennikpolski24.pl Dziennik Polski