Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Sacrum dla profanów

Redakcja
5 listopada Roku Pańskiego 1370 na zamku królewskim zmarł król Kazimierz Wielki. Równo dwa dni potem urządzono w katedrze wawelskiej błyskawiczny, skromny pogrzeb monarchy.

Kraków Michała Rożka

Pogrzebano go w tym miejscu, gdzie wcześniej złożono na wieczny spoczynek jego pierwszą małżonkę Aldonę - Annę, córkę wielkiego księcia Litwy, Gedymina, zmarłą w roku 1339. W dniu pogrzebu króla Kazimierza Wielkiego do Krakowa przybył król węgierski Ludwik, prawny sukcesor Kazimierza Wielkiego, zgodnie z zawartymi uprzednio porozumieniami. Był synem Karola Roberta i siostry zmarłego Elżbiety Łokietkówny. Ludwik na wieść o zgonie Kazimierza szybko przybył do Krakowa, aby dopełnić obrządku koronacyjnego, bowiem sytuacja wewnętrzna wyjątkowo mu nie sprzyjała. Współczesny tym wydarzeniom Janko z Czarnkowa pisał: Po przyjeździe do Krakowa, Ludwik, król węgierski, chcąc się koronować na króla polskiego, usilnie żądał od czcigodnego w Chrystusie ojca Jarosława, arcybiskupa gnieźnieńskiego, aby ukoronował go na króla Polski.

A chociaż wspomniany pan Jarosław arcybiskup, a także niektórzy ze szlachty wielkopolskiej, jako posłowie całej Wielkopolski, twierdzili, że król pan powinien być koronowany nie w krakowskiej, lecz w gnieźnieńskiej katedrze i prosili, aby z krzywdą Wielkopolski nie pozwolił się gdzie indziej koronować, jak tylko w katedrze gnieźnieńskiej, jednakże król, w obawie, aby ze zwłoki nie wynikały jakieś złe następstwa, nastawał na to, aby mu w katedrze krakowskiej włożono koronę, obiecując, że zjawi się w katedrze gnieźnieńskiej ozdobiony królewskimi insygniami i że te insygnia, jako to: koronę, berło, jabłko i inne do nich należące pozostawi w tejże katedrze, czego jednak później, przybywszy do Gniezna, za radą krakowian, bynajmniej nie uczynił, lecz śpiesznie stamtąd odjechał i przez Poznań, Łęczycę i ziemię sieradzką do Krakowa podążył, gdzie odbywszy tylko jeden nocleg wyruszył z powrotem na Węgry, pozostawiając w Krakowie matkę swoją Elżbietę, królową węgierską.

Koronacja Ludwika odbyła się w katedrze wawelskiej przypuszczalnie 17 listopada, jak odnotował Jan Długosz. Podczas liturgicznej ceremonii na skronie Ludwika koronę Królestwa Polskiego nałożyli arcybiskup gnieźnieński Jarosław Bogoria ze Skotnik wraz z towarzyszącymi mu biskupami: krakowskim Florianem oraz lubuskim Piotrem. Wyjeżdżając z Krakowa - jak po latach odnotował Jan Długosz - Ludwik zabrał złotą koronę Królestwa Polskiego, berło, jabłko, miecz i inne insygnia królewskie, żeby Polacy nie mogli ukoronować nim kogo innego na króla.

Szczegółowe informacje o wywiezieniu z kraju regaliów odnajdujemy u Długosza, aczkolwiek dziejopis nasz dwukrotnie przypisuje ten czyn Ludwikowi, raz tylko jego matce Elżbiecie, która rzekomo w roku 1371 miała zabrać korony na Węgry. Jednakże bezsporny pozostaje fakt przywiezienia naszych insygniów koronacyjnych do Wyszehradu, gdzie pozostały aż do początku XV stulecia.

Koronacja córki Ludwika, Jadwigi Andegaweńskiej na króla Polski (in regem Poloniae) odbyła się w roku 1384, jakąś bliżej nieznaną niewielką koroną, przypuszczalnie na tę okazję sprawioną, jako że matka młodziutkiej - zaledwie dziesięcioletniej Jadwigi - Elżbieta Bośniaczka - żona Ludwika - polskich insygniów nie zwróciła. Przy tej okazji Długosz nadmienił, iż przeprowadzili jej namaszczenie i koronację na królową Polski koroną królewską. Nie wykluczone, że może tą, którą w roku 1320 koronowano w katedrze krakowskiej Jadwigę Łokietkową, skoro Ludwik wywiózł koronę koronacyjną. Niestety, z braku odnośnych, wiarygodnych źródeł problemu tego nie rozwiążemy.

Dwa lata później na koronację Władysława Jagiełły - w roku 1386 - trzeba było wykonać nową koronę, zrobioną wcześniej ze złota i klejnotów - starą bowiem, używaną dawniej król Węgier i Polski Ludwik przewiózł na Węgry jak skwapliwie odnotował Długosz. Tymczasem król Władysław Jagiełło nie zrezygnował z odzyskania oryginalnej korony, owianej już wtedy mityczną otoczką tajemniczości, powszechnie w odczuciu elit uważanej za koronę Bolesława Chrobrego. To ona dodawała splendoru Królestwu Polskiemu, stanowiąc symbol ciągłości państwowej i stąd nazwanie tego insygnium koroną Bolesława Chrobrego.

Dopiero w roku 1412 udało się Jagielle uzyskać od króla Zygmunta Luksemburczyka, władcy Węgier - złotą koronę rzeczywistą Królestwa Polskiego, również miecz Szczerbiec zwany żurawiem, także berło i złote jabłko. To wszystko - jak notuje wszechwiedzący Długosz - i wiele innych kosztowności Królestwa Polskiego.

Król Władysław Jagiełło uroczyście sprowadził insygnia koronacyjne do Krakowa. Wjechawszy w granice swego Królestwa - pisze Długosz - w niedzielę przed dniem św. Wawrzyńca przybył do Krakowa, dokąd wstępując kazał nieść przed sobą jawnie i uroczyście koronę Królestwa Polskiego, miecz, jabłko i berło, oddane sobie na Węgrzech przez króla Zygmunta. Wyszła przeciw niemu małżonka Anna królowa polska, tudzież procesje ze wszystkich kościołów, witając go z wielkiej radości okazem. Potem w święto Wniebowzięcia N. Maryi Panny (15 sierpnia) Władysław król, podczas nabożeństwa w kościele parafialnym krakowskim P. Maryi, kazał ponad miejsce, kędy w stallach zasiadał, umieścić rzeczoną koronę, miecz, jabłka i berło, ku pociesze powszechnej i podziwieniu wszystkiego ludu.

Tak istotna dla naszej racji stanu rewindykacja regaliów znajduje również potwierdzenie w "Kronice czeskiej", gdzie autor odnotował zwrócenie Jagielle korony koronacyjnej, miecza nazywanego przezeń "sczrba" (Szczerbiec), złotego krzyża i innych klejnotów.

To właśnie w kościele Mariackim w Krakowie ludowi ukazano sacrum, była to bowiem ogólnodostępna prezentacja insygniów koronacyjnych rzeszy poddanych. Trzeba bowiem pamiętać, że koronacja była uroczystością na wskroś elitarną, a do katedry krakowskiej na tę uroczystość wchodzili jedynie wybrani. Zatem mieszkaniec Krakowa, czy przybysz z odległych stron, nigdy nie oglądał korony koronacyjnej, owej - jak powszechnie wierzono - legendarnej korony Bolesława Chrobrego. Nawet gdy dzień po obrzędzie koronacyjnym monarcha przybywał na Rynek, aby przyjąć hołd, to wówczas używano korony tzw. Homagialnej. Koronę koronacyjną używano jedynie podczas koronacji. W źródłach nazywano ją - "corona originalis sive privilegiate" (koronę oryginalną, czyli uprzywilejowaną). Miała ona dla ówczesnych elit wartość mistyczną, wierzono bowiem niezbicie, iż w akcie koronacyjnym połączonym z namaszczeniem olejami świętymi następuje przemiana człowieka w pomazańca Bożego, zatem król jest niczym innym tylko namiestnikiem samego Boga na ziemi. Korona zaś była tego symbolem. Król w akcie koronacji stawał się wyobrażeniem samego Chrystusa Pana (Rex imago Christi). Złota obręcz, czyli korona widzialna zawierała w sobie - w zrozumieniu ówczesnych elit - koronę niewidzialną, przekazywaną w akcie liturgicznego namaszczenia przez samego Boga. Przeto korona koronacyjna była traktowana zawsze jako sacrum. Największa świętość państwowa.

15 sierpnia roku Pańskiego 1412 w kościele Mariackim po raz pierwszy pokazano sprowadzone z Węgier nasze insygnia koronacyjne, co należało do zjawisk wyjątkowych w ówczesnej europejskiej kulturze. Z taką okazałością sprowadzone regalia potwierdzały raz jeszcze niezbywalne prawa Władysława Jagiełły do tronu polskiego, który dostał wraz z ręką Jadwigi Andegaweńskiej, spokrewnionej z Piastami. Także ówczesna małżonka Jagiełły, królowa Anna Cylejska, była wnuczką Kazimierza Wielkiego. Zatem parantele dynastyczne w pełni legitymujące prawa monarsze Władysława Jagiełły. Chciał też pokazać poddanym - zatem profanom - mityczną koronę Chrobrego. Odtąd insygnia koronacyjne spoczywać będą w skarbcu koronnym na zamku krakowskim, będąc symbolem okrzepłego Regnum Poloniae.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na dziennikpolski24.pl Dziennik Polski