Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Sąd nad artystycznym kłamstwem [WIDEO]

Marcin Banasik
Marcin Banasik
92-letni Zbigniew Radłowski w krakowskim sądzie
92-letni Zbigniew Radłowski w krakowskim sądzie Fot. Marcin Banasik
Prawo. W Krakowie rozpoczął się proces przeciwko producentom niemieckiego serialu „Nasze matki, nasi ojcowie”. 92-letni Zbigniew Radłowski twierdzi, że film fałszuje historię, oskarżając o Holokaust Polaków. Adwokaci strony niemieckiej uważają film za wyraz wolności artystycznej

- Byłem dotknięty, oburzony. Uznałem to za fałsz i świadomą robotę niemiecką w tym celu, żeby chociaż część odpowiedzialności za Holokaust przenieść na Polaków, że Polacy też są winni - mówił wczoraj przed krakowskim sądem 92-letni Zbigniew Radłowski.

Autor: Marcin Banasik

Ten były żołnierz Armii Krajowej oraz Światowy Związek Żołnierzy Armii Krajowej wystąpili przeciwko producentom serialu „Nasze matki, nasi ojcowie”, czyli UFA Fiction oraz ZDF (II program niemieckiej telewizji publicznej). Według powodów producenci naruszyli ich dobra osobiste w postaci prawa do tożsamości narodowej, dumy narodowej i narodowej godności. Pełnomocnicy pozwanych adwokaci Piotr Niezgódka i Karolina Góralska wnosili o odrzucenie pozwu bez rozpoznania sprawy, powołując się m.in. na brak możliwości badania sprawy niemieckiego filmu w Polsce.

Film dostępny w Polsce

Sędzia Kamil Grzesik oddalił ten wniosek, uznając, że polski sąd ma prawo i obowiązek procedować w tej sprawie, skoro film był dostępny na terenie Polski.

Zbigniew Radłowski domaga się przed sądem przeprosin we wszystkich telewizjach, w których serial do tej pory był emitowany. Chciałby też poprzedzania pierwszych emisji w pozostałych telewizjach, do których go sprzedano, informacją historyczną ze stwierdzeniem, że jedynymi winnymi Holokaustu byli Niemcy. Podobne informacje miałyby być umieszczane na stronie internetowej filmu. Chce także usunięcia z filmu znaku graficznego AK na biało-czerwonych opaskach noszonych przez aktorów i zapłaty 25 tys. zł.

Pełnomocnicy niemieckich producentów filmowych podkreślili, że serial nie jest filmem dokumentalnym, lecz przedstawieniem artystycznej wizji twórców obrazu. - Każdy ma prawo do wolności artystycznej - mówiła przed sądem mec. Góralska.

Wolność artystyczna?

Proces, który rozpoczął się wczoraj, to niejedyne postępowanie przeciwko niemieckiej „wizji” udziału Polaków w II wojnie światowej.

W kwietniu krakowski sąd oddalił pozew Karola Tendery, byłego więźnia Auschwitz, przeciwko niemieckiej telewizji ZDF. Uznał co prawda, że stacja, używając określenia „polskie obozy zagłady”, naruszyła jego dobra osobiste, ale wziął pod uwagę, że jeszcze przed procesem dwukrotnie skutecznie go przeprosiła. Pełnomocnikiem Tendery jest w tej sprawie radca prawny Lech Obara.

- W tej sprawie było jasne, że przeprosiny należą się mojemu klientowi. Niemiecka telewizja przepraszała go za rzekomy błąd jeszcze przed wyrokiem. W postępowaniu dotyczącym serialu sprawa jest bardziej skomplikowana - twierdzi mec. Obara.

Radca uważa, że łatwiej jest udowodnić kłamstwo w filmie dokumentalnym niż fabularnym. Dodaje jednak, że niemieckie telewizje nie robią problemów z wykonywaniem wyroków polskich sądów. - Jeśli sąd uzna, że trzeba usunąć znaki graficzne AK z opasek w scenach filmu, to producent to zrobi, o ile pozwolą mu na to warunki techniczne - twierdzi radca.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na dziennikpolski24.pl Dziennik Polski