Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Sąd nad generałem

Jan Maria Rokita
Luksus własnego zdania. Niespodziewanym efektem głośnej berlińskiej wystawy o powstaniu warszawskim może stać się proces, mający rozstrzygnąć o winie generała Rainera Stahela, pierwszego dowódcy niemieckich wojsk tłumiących powstanie.

Rodzina generała zapowiada bowiem kroki prawne przeciw warszawskiemu Muzeum Powstania, które umieściło na tej wystawie zdjęcie Stahela jako „zbrodniarza wojennego”, w dość antypatycznym towarzystwie osławionych „katów Warszawy” Bacha i Reinefartha. Krewni kwestionują traktowanie Stahela jako „zbrodniarza”, skoro po wojnie nie został on skazany za swą działalność w Warszawie. Zresztą przez żaden uczciwy sąd nie mógł zostać skazany, gdyż pojmany w Rumunii przez Armię Czerwoną, resztę życia spędził w sowieckich łagrach.

Wbrew intencjom rodziny generała dojść więc może do ciekawego i precedensowego procesu, którego znaczenie dla polskiej polityki historycznej trudno byłoby doprawdy przecenić. Tym bardziej że skoro celem procesu miałoby być skuteczne zakazanie warszawskiemu muzeum dalszego określania w swoich ekspozycjach Stahela mianem „zbrodniarza wojennego”, to wyrok musiałby być wydany przez sąd polski, a rozprawa toczyłaby się zapewne w Warszawie.

A zgodnie z zasadą ciężaru dowodu, to Muzeum Powstania musiałoby wystąpić w takim procesie w roli pośmiertnego oskarżyciela generała i wykazać, że dysponuje dowodami na jego zbrodniczą działalność. Dość nieoczekiwanie zatem, do swych licznych dotychczasowych funkcji publicznych, warszawskie muzeum dołączyłoby jeszcze jedną: prokuratora w stosunku do tych, którzy winni byli odpowiedzieć za zbrodnie dokonane na stolicy Polski i jej mieszkańcach, ale za życia nie odpowiedzieli za nie. Sąd nad historią zostałby otwarty na nowo.

Jeśli do tego procesu istotnie dojdzie, to będzie on także fascynujący ze względu na nie całkiem oczywiste historyczne okoliczności sprawy. Stahel bowiem nie jest typowym hitlerowskim zwyrodnialcem, w rodzaju Bacha albo Reinefartha, odpowiedzialnych za rzeź Woli. Był antykomunistą, który jako młody oficer walczył z bolszewikami o niepodległość Karelii, a potem przez wiele lat służył w armii fińskiej, a także wybitnym wojskowym, nazywanym przez Niemców „rozbijaczem kotłów”, po tym jak cudem wyprowadził Wehrmacht w 1944 roku z oblężonego przez Polaków i Sowietów Wilna.

Dowództwo garnizonu warszawskiego objął na pięć dni przed wybuchem powstania, a otoczony przez następnych dziesięć dni przez powstańców w Pałacu Saskim, zdołał jednak wprowadzić w mieście stan oblężenia, pozwalający na niemal bezkarne zabijanie warszawiaków i rabowanie ich dobytku. Jednak z relacji historycznych jasno wynika, że stłumienie buntu w Warszawie Stahel traktował jako zwyczajne zadanie wojenne, próbując nawet z pomocą polskich duchownych wyprowadzić z miasta część ludności cywilnej.

Nie zmienia to faktu, że – jak sam przyznawał w rzeczowych zeznaniach złożonych w Moskwie przed NKWD – „czynnie kierował tłumieniem powstania” przez pierwszych 11 dni jego trwania, czyli w tym właśnie czasie, gdy dokonywano największych zbrodni na cywilnych mieszkańcach miasta.

W pośmiertnym procesie generała Stahela sąd musiałby przede wszystkim rozstrzygnąć, czy samo kierowanie akcją tłumienia powstania jest, czy też nie jest zbrodnią wojenną. Ale sędziowie stanęliby także przed koniecznością odniesienia się do nonsensownej doktryny prawniczej, na mocy której sądy zakazały mówić prawdę o czynach funkcjonariuszy nazistowskich i komunistycznych, jeśli nie zostali oni prawomocnie skazani przez sądy. Na tę właśnie doktrynę, utrwaloną także przez polskie sądownictwo, powołuje się teraz rodzina generała Stahela. Jego pośmiertny proces mógłby więc okazać się przełomem także dla naszych rozliczeń z tą całkiem nieodległą przeszłością.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na dziennikpolski24.pl Dziennik Polski