Decyzja, którą Sąd Najwyższy podjął na wtorkowym posiedzeniu oznacza, iż ten uznał za zaistniały spór kompetencyjny, który na wniosek marszałka Sejmu ma rozpatrzyć Trybunał Konstytucyjny. O takie zawieszenie wniósł Prokurator Generalny i Prokuratura Krajowa, a także obrona. Sam wniosek Sąd Najwyższy badał na posiedzeniu niejawnym, bez udziału stron. Oznacza to, że rozprawa w sprawie kasacji prezydenckiego aktu łaski, planowana na 9 sierpnia, nie odbędzie się.
W jednym z poprzednich orzeczeń SN orzekł, że prawo łaski, jakie prezydent zastosował wobec skazanych nieprawomocnym wyrokiem (sprawą zajmował się sąd drugiej instancji), nie może nieść za sobą skutków procesowych – czyli nie obowiązuje. Kancelaria Prezydenta odpowiadała, że prawo łaski prezydenta jest ostateczne i nie podlega ocenie przez inne organy.
Wyrok Sądu Najwyższego budzi kontrowersje, gdyż zdaniem większości prawników, między prezydentem a SN nie zaistniał spór kompetencyjny, jak sugerują rządzący. I prezes SN Małgorzata Gersdorf wyjaśniała, że to postępowanie Trybunału Konstytucyjnego w sprawie rozstrzygnięcia sporu kompetencyjnego między Sądem Najwyższym a prezydentem powinno zostać umorzone. Jej zdaniem to nie spór kompetencyjny (żadna ze stron nie zamierza korzystać z uprawnień drugiej), a wniosek marszałka opiera się na „całkowitym niezrozumieniu istoty sporu kompetencyjnego oraz kompetencji Prezydenta RP oraz SN” – napisała w oświadczeniu. Gersdorf uważa również, że to prezydent przekroczył swoje kompetencje, gdyż wspomniane ułaskawienie skutkowało de facto umorzeniem postępowania apelacyjnego, co nie leży w jego prerogatywach.
Prezes Trybunału Konstytucyjnego Julia Przyłębska uważa z kolei, że to Sąd Najwyższy złamał prawo, nie zawieszając postępowania z mocy ustawy. Artykuł 86. ustawy o TK nakazuje zawieszenie postępowań przed organami, które prowadzą spór kompetencyjny w momencie wszczęcia postępowania przed Trybunałem. Prezes zapowiedziała, że sprawa sporu będzie rozpatrywana po wakacjach, w pełnym składzie TK.
W marcu 2015 roku Sąd Rejonowy Warszawa-Śródmieście skazał w Mariusza Kamińskiego i Macieja Wąsika (kiedyś odpowiednio szefa i wiceszefa CBA; obecnie koordynatora służb i jego zastępcę) na trzy lata więzienia, m. in. za przekroczenie uprawnień podczas „afery gruntowej” w 2007 r. Na kary po 2,5 roku pozbawienia wolności skazano dwóch innych byłych członków kierownictwa CBA.
Zanim Sąd Okręgowy w Warszawie zbadał ich apelację, w listopadzie 2015 r. prezydent Duda ułaskawił wszystkich oskarżonych, umarzając postępowanie sądowe. Kilka miesięcy później sąd okręgowy uchylił wyrok sądu rejonowego i wobec aktu łaski umorzył sprawę. Od tego kasacje do Sądu Najwyższego złożyli oskarżyciele posiłkowi (m. in. rodzina Andrzeja Leppera). W lutym tego roku trzech sędziów Sądu Najwyższego zadało pytanie – czy są uprawnieni rozpatrywać kasację – SN w pełnym składzie. Wtorkowa decyzja oznacza, że inicjatywę w sprawie przejmuje Trybunał Konstytucyjny.
– Spodziewaliśmy się, że takie rozstrzygnięcie będzie, jeśli SN będzie literalnie trzymał się przepisów prawa – mówiła Beata Mazurek na briefingu w Sejmie. – Dobrze się stało, że sąd zawiesił swoje postępowanie. Prezydent miał prawo zastosować prawo łaski, zdaniem wielu prawników może to robić w dowolnym momencie. Poczekajmy teraz na to, co powie na to TK – dodała rzeczniczka PiS.
Wiele osób jest jednak zawiedzionych decyzją sądu, która ich zdaniem stanowi wywieszenie białej flagi w obronie dotychczasowego kształtu wymiaru sprawiedliwości. „Sąd Najwyższy poszedł na układy i zrewanżował się Prezydentowi za Veto. Kto układa się z PiS-em zawsze przegrywa. To powinni dawno wiedzieć” – napisał znany z demonstracji KOD płk. Adam Mazguła.
„PiS tylko czeka na to, by wszyscy rzucili się na Sąd Najwyższy z powodu zawieszenia. Nie róbcie tego, nie bądźcie ich pożytecznymi idiotami” – skomentował Krzysztof Paczkowski z partii Razem. Jego opinię popierają dziennikarze, do tej pory kojarzeni z bezkompromisową postawą wobec PiS. „Sąd Najwyższy jest sądem, kieruje się prawem nie polityką” – napisał Paweł Wroński z „Gazety Wyborczej”. „Sędziowie nie są na froncie wojennym i nie spełniają niczyich oczekiwań politycznych” – ocenia dziennikarka TOK FM Dominika Wielowieyska.