Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Sady pełne owoców, a portfele puste. Rolnicy protestowali w Warszawie

Barbara Ciryt
Barbara Ciryt
Sadownicy oskarżają przetwórnie o zmowę cenową
Sadownicy oskarżają przetwórnie o zmowę cenową Fot. Jacek Babicz
Mimo urodzaju owoców, sadownicy coraz ostrzej protestują. Zakłady przetwórcze dyktują niskie ceny, już nie poniżej kosztów produkcji, a wręcz poniżej kosztów zbiorów.

- Sytuacja na rynku owoców przeznaczonych do przetwórstwa jest dramatyczna, nie ma praktycznie takiego gatunku, za który otrzymalibyśmy godziwe pieniądze - mówią zdesperowani małopolscy sadownicy.

Wczoraj zrzeszeni w Związku Sadowników RP zebrali się pod pomnikiem Piłsudskiego przy ul. Belwederskiej w Warszawie. Poszli pod kancelarię premiera i Ministerstwo Rolnictwa i Rozwoju Wsi. Tam odśpiewali hymn i rotę. Rozmawiali z Rafałem Romanowskim, wiceministrem rolnictwa.

- Przedstawiliśmy postulaty - mówi Krzysztof Czarnecki, wiceprezes Związku Sadowników. To drugi protest tego lata. Poprzedni był 13 lipca. Wtedy spotkanie z ministrem Janem Ardanowskim nie przyniosło efektu.

- Oczekujemy, że premier Morawiecki zajmie stanowisko w sprawie zmowy cenowej zakładów przetwórczych, które przed laty zostały sprzedane. Większość jest dziś w rękach niemieckich. Nie liczą się z polskimi rolnikami. O pomoc w tej sprawie apelowaliśmy do poprzednich polskich rządów. Bez skutku - przekonuje Krzysztof Czarnecki, wiceprezes Związku Sadowników RP.

Rolnicy skarżą się nie tylko na żenująco niskie ceny w skupach, ale i na to, że nie ma kto zbierać owoców. Zasady zatrudniania obcokrajowców zostały tak skomplikowane, że wzięcie kogoś na dwa tygodnie wymaga długich przygotowań. Ponadto pracownicy nie chcą dźwigać owoców w sadach za 13 czy 15 zł na godzinę. A sadowników nawet na tyle nie stać.

Tymczasem urodzaj jest ogromny. Susza zaszkodziła tylko niektórym gatunkom np. truskawkom. Natomiast wiśni, czereśni, malin, porzeczek i agrestu w polskich sadach jest dwa razy więcej niż w minionych latach. Jak podaje GUS, wliczając jabłka i gruszki, które jeszcze czekają na jesienne zbiory, owoców powinno być o 60 procent więcej niż rok temu.

-Wiosną wszystko kwitło na potęgę. Wtedy żartowaliśmy, że w sadach w tym roku tylko ogrodzenia nie kwitną - mówi Wojciech Hudaszek, sadownik z Myślenic. Ma czarne porzeczki, jabłka i gruszki.

- Na ukończeniu są zbiory porzeczek, za które w skupie płacili od 25 do 30 groszy za kg. A przecież tyle kosztuje zebranie kilograma owoców przez wynajęty kombajn. Gdybym nie miał swojego, to nie zbierałbym w ogóle. Oddaję do skupu większość owoców, ale staram się część sprzedać w detalu w swoim sklepie. Mimo to zacząłem ograniczać produkcję. Od kilku lat nie robię nasadzeń, wkrótce nie będę miał porzeczek. Rok temu wymroziło sady i nie było owoców, teraz są, ale nie ma pieniędzy - mówi.

Po pierwszych tegorocznych zbiorach jeszcze nikt nie protestował, chociaż ceny nie były wysokie. - Sytuacja zrobiła się dramatyczna z dnia na dzień. Przykładem są ceny malin przemysłowych. W ciągu jednej doby spadły z 4 zł do 1 zł za kg. Na bazarze utrzymywały się po 10 zł, ale ktoś, kto ma zakontraktowane duże ilości i zbiera kombajnem, nie jest w stanie sprzedać kilku ton malin w detalu - wyjaśnia Krzysztof Czarnecki.

Jeszcze większy problem był z agrestem, bo pozostał na krzewach. Owoców było sporo, ale małe ze względu na suszę. Rolnicy mówią, że oferowano im kwotę żałosną: 45 groszy za kg. W Instytucie Ekonomiki Rolnictwa i Gospodarki Żywnościowej wyliczono, że to ceny sześciokrotnie niższe niż rok temu.

Zdesperowani są też właściciele sadów wiśniowych z Grójca. - Niektórzy w akcie rozpaczy wycinali drzewa razem z owocami. Inni apelowali do ludzi w kościołach, by przychodzili do sadów i sami zbierali owoce - mówi Waldemar Żółciak, sadownik i prezes Unii Owocowej, największego Stowarzyszenia Polskich Dystrybutorów Owoców i Warzyw.

Problemowa staje się też sytuacja z jabłkami. Deserowe nie są jeszcze zrywane, ale te na przetwory już pokazują, co czeka sadowników. - Skupy oferują cenę 14 groszy za kg, a koszt zbioru to ok. 50 groszy. To poniżej godności człowieka. Mało tego, w sieciach sklepowych słyszymy, że muszą podnieść o 100 proc. marżę, bo mają duże koszty! A od sadowników oczekują obniżenia cen... - mówi Żółciak.

Rolnicy ubolewają, że politycy całe lata psuli rynek. - Sprzedane przetwórnie i sieci sklepowe zagranicznych koncernów upokarzają polskich producentów. Pod Krakowem mamy niewielkie sady i ratujemy się zbytem na targowiskach. Każdy próbuje coś sprzedać, bo gdy były unijne pieniądze, to sadownicy brali kredyty na wkład własny i ciesząc się z dotacji inwestowali w magazyny, chłodnie. Teraz nie ma jak spłacać kredytów przy zmowach cenowych przetwórców - mówi Jolanta Majka z Raciechowic.

ZOBACZ KONIECZNIE:

WIDEO: Premier Mateusz Morawiecki spotkał się z lubuskimi rolnikami z okolic Wschowy, Sławy, Żagania, Szprotawy

Źródło: gazetalubuska.pl

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wideo

Materiał oryginalny: Sady pełne owoców, a portfele puste. Rolnicy protestowali w Warszawie - Dziennik Polski

Wróć na dziennikpolski24.pl Dziennik Polski