Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Sądy toną w powodzi głupot

Zbigniew Bartuś
Coraz częściej słychać, że sporami mniejszej wagi nie powinni zajmować się zawodowi sędziowie
Coraz częściej słychać, że sporami mniejszej wagi nie powinni zajmować się zawodowi sędziowie Wojciech Matusik
Sprawiedliwość. - Doszliśmy do ściany. Czas na sędziów pokoju - mówi prof. Andrzej Zoll. Proponuje, aby błahymi wykroczeniami i sporami mniejszej wagi nie zajmowali się wykształceni za miliony i sowicie wynagradzani zawodowi sędziowie, tylko inni prawnicy, np. urzędnicy.

- Właśnie siedzę nad stertą spraw typu: jazda bez biletu albo drobna stłuczka. To mi zabiera czas, który chciałabym i powinnam poświęcić na sądzenie sprawców rozbojów, gwałtów czy afer gospodarczych. Ofiary dłużej czekają przez to na wyrok - mówi Barbara Zawisza, wiceprezes Stowarzyszenia Sędziów Polskich Iustitia. Jej zdaniem, do polskich sądów wpływa rekordowa liczba spraw, bo politycy przez ostatnie lata poszerzali tzw. kognicję sądów, czyli dokładali kwestii, którymi muszą zajmować się sędziowie.

Debata o "niespotykanej kognicji polskich sądów" toczy się co najmniej od 5 lat. W tym czasie politycy kilka razy (!) dokładali sędziom spraw do załatwienia.

Natomiast w kwestii orzekania o psich kupach i piciu piwa w parku, mimo setek raportów i dyskusji, zostało po staremu.
Efekt? Procesy ciągną się coraz dłużej, a Polska przegrywa postępowania przed Europejskim Trybunałem Praw Człowieka dotyczące przewlekłości postępowań (dzierżymy rekord: prawie 400 porażek!). A będzie jeszcze gorzej, bo sądy toną w powodzi błahych spraw.

Wiadro na głowę

Marta z Oświęcimia jest oskarżona o przywłaszczenie mienia o wartości 315 zł. Chodzi o ułożoną przez sąsiada stertę, która przez rok zagracała korytarz w piwnicy, utrudniając przejście lokatorom. W nocy sterta znikła. Sąsiad oskarżył o "kradzież" Martę, bo kilka razy zwracała mu uwagę. Sąd powołuje kolejnych świadków i biegłych…

Inny przykład. Waldemar stanął przed sądem pod zarzutem kopnięcia wiaderka sąsiadki. Proces trwał półtora roku. 229 zł pochłonęła opinia biegłego, który sprawdzał, czy od kopania wiadro pęka. Biegły komputerowiec badał autentyczność wideo z telefonu. Zeznawało 10 świadków - ich dojazdy kosztowały 327 zł, pisemne wezwania - 97 zł. Trzeba do tego dodać czas dobrze wynagradzanych sędziów i urzędników sądowych oraz koszt utrzymania sal. Wiaderko można kupić w sklepie za 8,50 zł.

Ostatnio głośno jest o starszej, chorej na Alzheimera kobiecie, która miała ukraść ze sklepu serek. Wniosek o jej ukaranie skierowali do sądu policjanci. - Takie przypadki fantastycznie poprawiają im statystyki wykrywalności - komentuje z przekąsem jeden z sędziów.

- Oczywiście za łamanie prawa trzeba karać, ale to absurd, by tak błahymi sprawami musieli zajmować się sędziowie zawodowi. Polski nie stać na taką rozrzutność. Tym bardziej, że wymiar sprawiedliwości się korkuje - mówi krakowski sędzia Waldemar Żurek, p.o. rzecznika Krajowej Rady Sądownictwa.

Kupą mości szeryfowie

W 2013 roku do wszystkich sądów powszechnych wpłynęło niemal 15,2 mln spraw - o ponad 1,1 mln więcej niż rok wcześniej. Dla porównania w 2003 roku było ok. 9 mln nowych spraw. Sądy nie są w stanie tego przerobić, więc dramatycznie rosną zaległości. W 2008 roku było ich 1,7 mln, a obecnie już 2,5 mln. Aż 220 tys. spraw leży ponad rok.

Jak zauważa Marta Kube z Forum Obywatelskiego Rozwoju, powodem zatorów nie są zbyt małe nakłady na sądownictwo, bo Polska zajmuje pod tym względem jedno z czołowych miejsc na świecie - w 10 lat podwoiliśmy wydatki i obecnie każdy Polak, od niemowlaka po staruszka, płaci co miesiąc na ten cel prawie 30 zł.

Problem nie leży też w liczbie sędziów - mamy ich aż 10 tysięcy (więcej jest tylko w Niemczech), czyli 28 na 100 tys. obywateli. We Francji, Szwecji, Hiszpanii czy Włoszech jest ich, relatywnie, dwa-trzy razy mniej. - Ale tam, np. we Francji, do zawodowych sędziów trafiają tylko poważne sprawy. Drobniejszymi - wykroczeniami czy sporami cywilnymi mniejszej wagi - zajmują się nieprofesjonalne sądy pokoju, złożone z adwokatów, notariuszy, policjantów i innych ludzi zaufania społecznego, często na emeryturze. To wyraźnie odciąża zawodowych sędziów - tłumaczy Barbara Zawisza.

W opinii Waldemara Żurka, zbyt szybko i brutalnie zlikwidowaliśmy w Polsce kolegia ds. wykroczeń. - Jasne, że kojarzyły się one z organami skompromitowanej komunistycznej władzy, ale może nie trzeba ich było całkiem unicestwiać, tylko przekształcić, jak wiele innych organów, w instytucje władzy demokratycznej? - zastanawia się sędzia.

Jego zdaniem można np. przy okazji wyborów samorządowych wybierać sędziów pokoju, szeryfów dla danej gminy i oni zajmowaliby się sprawami typu: wyprowadzenie psa bez kagańca, psia kupa na chodniku czy picie piwa w parku.

- Sędziowie zawodowi nie muszą też rozstrzygać np. spraw ubezpieczeniowych czy rozwodowych, gdy małżonkowie chcą się rozstać w zgodzie - przekonuje Waldemar Żurek.

Prof. Andrzej Zoll, były prezes Trybunału Konstytucyjnego i rzecznik praw obywatelskich od dawna uważa, że błahymi wykroczeniami i sporami mniejszej wagi nie powinni się zajmować zawodowi sędziowie, tylko inni prawnicy.

- W komisji kodyfikacyjnej przy ministrze sprawiedliwości roboczo zgłosiłem pomysł, by rolę swoistych sędziów pokoju pełnili lokalni urzędnicy. Instancją kontrolną, odwoławczą od ich orzeczeń, byłby sąd rejonowy - mówi prof. Zoll.

Jego zdaniem, jest niepoważne, że instancją odwoławczą w sprawie o 50 zł jest dziś sąd okręgowy, zatrudniający wykształconych i doświadczonych sędziów, którzy mają się z założenia zajmować sprawami dużego kalibru.

- Doszliśmy do ściany i musimy coś zrobić - mówi prof. Zoll.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na dziennikpolski24.pl Dziennik Polski