Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Sam jestem jak piłkarz

Rozmawiała Justyna Krupa
Angel Perez Garcia uczył się od Del Bosque i Camacho
Angel Perez Garcia uczył się od Del Bosque i Camacho fot. Andrzej Banaś
Rozmowa. Hiszpański trener Piasta Gliwice Angel Perez Garcia docenia braci Brożków

– Pański Piast ograł już Legię, Lecha. Teraz podejmuje Wisłę. Jaki jest sekret Pańskich sukcesów?

– Jest nim sposób, w jaki przekonuję piłkarzy, że mogą odnosić wielkie zwycięstwa. Kiedy przybyłem do Gliwic, zawodnicy mieli w głowach zakodowaną mentalność „przegranych”. Bo wcześniej zanotowali serię 14 meczów, z których wygrali jeden. Musiałem przekonać ich, że mogą dać z siebie dużo więcej. Choć wykonaliśmy też typową dla sztabu trenerskiego pracę taktyczno-analityczną.

– Ponoć analizy meczów uczył Pana sam Vicente Del Bosque.

– Lubię się uczyć, zwłaszcza od takich fachowców, jak mój przyjaciel Vicente. Moja analiza gry rywala obejmuje najdrobniejsze detale. Pamiętam, jak w moim debiucie w polskiej lidze mierzyliśmy się z Cracovią i wygraliśmy 5:1. Kluczem było zneutralizowanie środka pola – Krzysztofa Danielewicza i Roka Strausa. Efekt był spektakularny.

– Kogo musi Pan „zneutralizować” w zespole Wisły?

– Wisła ma wyrównany skład i dzięki temu pnie się teraz w górę, ale ma swoje słabe punkty, które chcemy zaatakować. To będzie trudne starcie, lecz my stawiamy sobie poprzeczkę coraz wyżej. Udało nam się już przecież wygrać z Legią.

– Nawet jeśli wygra Pan z Wisłą, nie będzie to kolejny „resultado historico” do Pańskiej kolekcji, bo Piast już w przeszłości pokonał „Białą Gwiazdę”.

– Nie jestem żadnym specem od historycznych wyników. Po prostu wiem, że w futbolu ważne jest zjednoczenie wokół wspólnego celu. Jeśli to się osiągnie, rezultaty same przychodzą.

– Ostatnio zadziwia forma Kamila Wilczka. W meczu Piasta z Lechem nie tylko strzelił gola, miał też kilka podań w „hiszpańskim” stylu.

– Kamil ma fantastyczne warunki. Jest w porażającej formie. Zaczął bardzo wierzyć w swoje możliwości. Jestem też zdziwiony, że Wisła zrezygnowała z Piotra Brożka. Kiedy potrzebowaliśmy bocznego obrońcy po odejściu Krzysztofa Króla i powiedziano mi o Brożku, od razu uznałem, że to bardzo interesujący zawodnik. Teraz jest ważną częścią mojej ekipy. Paweł, brat Piotra, jest z kolei świetnym napastnikiem. Zresztą, zaskoczyło mnie to, że w Polsce jest naprawdę dużo dobrych piłkarzy, którzy poradziliby sobie w Hiszpanii. Choćby szybki Michał Mak z Bełchatowa. Dałby sobie radę w Primera División.

– Akurat Paweł grał już w Hiszpanii i nawet w Liga Adelante nie strzelał zbyt wiele goli.

– Sądzę, że problem leży w tym, że gracze z Polski nadal nie są doceniani przez wielu trenerów za granicą. A tymczasem, kiedy im się zaufa, oni potrafią się odpłacić. Przede wszystkim są bardzo silni fizycznie. Ale trzeba dbać o to, by czuli się ważni dla drużyny i dużo z nimi rozmawiać.

– Pan stawia na indywidualne rozmowy z piłkarzami?

– Nie traktuję sprawy tak, że ja jestem trenerem, a piłkarze to moi zawodnicy. Traktuję ich jakby byli moimi dziećmi. Kiedy muszę ich ochrzanić, robię to, ale kiedy indziej trzeba ich poklepać po plecach, czy uściskać. Widzę w nich przede wszystkim drugiego człowieka. Takie mam podejście do ludzi, nauczył mnie tego ojciec.

– On też był trenerem?

– Nie, miał stoisko, przy którym sprzedawał mięso. Mam pięciu braci, dwóch z nich też ma licencję trenerską UEFA Pro. Starszy grał w Realu Valladolid, potem pracował tam jako trener. Byli dla mnie wzorami.

– Od kogo jeszcze uczył się Pan tajników piłki?

– Od Jose Antonio Camacho, wspomnianego wcześniej Del Bosque. Są dla mnie punktami odniesienia. A wcześniej? Miałem 18 lat, gdy zacząłem treningi z pierwszą drużyną Realu Madryt. Wiele nauczyłem się od Miljana Miljanicia. Po jakimś czasie naszym szkoleniowcem został inny Serb Vujadin Boskov, który zresztą niedawno zmarł. To był wspaniały trener, któremu wiele zawdzięczam. Miałem do czynienia z wieloma świetnymi fachowcami, jestem szczęściarzem.

– Czego, z Pana perspektywy, brakuje polskim trenerom?

– W Polsce kadra trenerska jest znakomita. Jedno, czego może brakuje, to pewnych rzeczy w szkoleniu najmłodszych piłkarzy. W Hiszpanii już z najmłodszymi dzieciakami dużo pracuje się z piłką, cały czas mają mieć z nią kontakt. W Polsce pod tym względem kultura piłkarska jest nieco inna. Ale to też się powoli zmienia. Natomiast wasza liga krok po kroku osiąga już wysoki poziom, czego dowodem są sukcesy Legii w Europie.

– Po golu Tomasza Podgórskiego w meczu z Lechem przebiegł Pan pół boiska, by rzucić się mu na szyję. Zwykle to piłkarze tak robią. Nie boi się Pan komentarzy, że ucierpi w ten sposób Pana trenerski autorytet?

– Ale ja w głębi duszy wciąż się czuję piłkarzem! Gdy moi zawodnicy zdobywają ważną bramkę, to jestem jednym z nich. Oni wiedzą, że choć na co dzień muszę kierować tą drużyną, tak naprawdę ich wszystkich kocham. W tym przypadku gola zdobył nasz kapitan, który jest wielkim profesjonalistą, nawet gdy wchodzi z ławki. Dlatego tak szczególnie ucieszyłem się z tego gola, pewnie równie mocno jak on. Cóż, taki już jestem.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na dziennikpolski24.pl Dziennik Polski