Piotrek niedługo skończy 13 lat. To wiek, w którym chłopcy przeżywają swoje pierwsze miłości, latem wyjeżdżają po raz pierwszy na kolonie bez rodziców czy odnoszą pierwsze poważne sukcesy w sporcie. Rówieśnicy Piotrka zapewne właśnie tym teraz żyją. On sam ma zupełnie inne marzenia. Chciałby samodzielnie usiąść, zrobić kilka kroków czy powiedzieć rodzicom, co tak naprawdę czuje.
Mieszkająca w spiskim Trybszu rodzina Sarnów to twardzi górale w najlepszym tego słowa znaczeniu. Choć pieniędzy mają niewiele i ledwo żyją od pierwszego do pierwszego, Elżbieta i Janusz Sarna robią wszystko, by zapewnić dwójce swoich synów godziwe życie. Jest to jednak trudne.
- Starszy syn, Piotrek, choruje na dziecięce porażenie mózgowe - mówi pani Ela. - Urodził się zdrowy. Niestety, gdy miał zaledwie kilka dni, doszło u niego do zakażenia krwi. Lekarze w szpitalu w Nowym Targu nie umieli sobie z tym poradzić, a do szpitala dziecięcego w Krakowie trafił zbyt późno. Ostatecznie otarł się tam o śmierć, ale miał tak wielką wolę życia, że z tego wyszedł.
Niestety, synek Sarnów całkowicie zdrowy nie będzie już nigdy. Ten blisko 13-latek jest drobniutki niczym 7-letnie dziecko. Nie mówi, sam się nie porusza. Wystarczy jednak choć przez chwilę go poobserwować, by dowiedzieć się, że mimo to jest bardzo pogodny, a zważywszy na ciężką wadę dość sprawny.
To zasługa jego rodziców. Sarnowie stworzyli mu dobre warunki. Dzięki ciężkiej pracy, pomocy rodziny i przyjaciół, kilka lat temu wprowadzili się do własnego domu, gdzie udało im się wykończyć jedno piętro.
Nie szczędzą też sił, by jak najlepiej synka leczyć. - Z tego, co mówią specjaliści, Piotrek przy odpowiedniej rehabilitacji może kiedyś stanąć na własnych nogach, może mieć siłę na wykonanie kilku kroków, a także może mówić pojedyncze słowa - zaznacza pani Ela. - Zrobię wszystko, by tak się stało, dlatego każdy wolny grosz przeznaczamy razem z mężem na leczenie.
Piotrek codziennie jeździ do Nowego Targu do „Chatki” - to placówka Polskiego Stowarzyszenia na rzecz Osób z Upośledzeniem Umysłowym. Raz w tygodniu ma w domu ćwiczenia z rehabilitantem i logopedą. Rodzice chłopca widzą, że najwięcej dają mu wyjazdy na turnusy rehabilitacyjne do placówek w centrum kraju.
Całe leczenie kosztuje jednak masę pieniędzy. Tylko wspomniane turnusy to koszt ok. 6-7 tys. zł. Dla rodziny, w której pracuje tylko tata, to ogromna kwota. Dlatego Sarnowie zmuszeni są prosić o pomoc ludzi dobrej woli. Ich syn jest podopiecznym warszawskiej Fundacji Dzieciom „Zdążyć z pomocą” i za jej pośrednictwem można wpłacać datki na jego konto. Teraz - gdy każdy z nas stanie wkrótce przed pytaniem, komu przekazać 1 procent swego podatku - mieszkańcy Trybsza proszą też, by przekazać ten dar właśnie ich dziecku.
Dołącz do nas na Facebooku!
Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!
Dołącz do nas na X!
Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.
Kontakt z redakcją
Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?