Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Samochód dla kierownictwa to nie jest symbol luksusu, tylko standard

Piotr Tymczak
Piotr Tymczak
Prezes MPEC Jan Sady
Prezes MPEC Jan Sady Fot. Andrzej Banaś
Rozmowa. - Skody zostały zakupione do celów służbowo-prywatnych. Jeżeli ja jednym z tych samochodów przyjeżdżam do pracy, to w ciągu dnia jest on używany przez pracowników administracji - mówi JAN SADY, prezes Miejskiego Przedsiębiorstwa Energetyki Cieplnej w Krakowie.

- Niektórzy pracownicy MPEC mówią, że odkąd został Pan prezesem tej spółki to decyzje zarządu kojarzą się im z niegospodarnością. Co się dzieje w kierowanej przez Pana firmie?

- Są to zarzuty z maili podpisanych nieistniejącym nazwiskiem, które także do mnie docierają. Jak ktoś ma zarzut o niegospodarność to odpowiednim miejscem do zgłaszania takich spraw jest prokuratura. W MPEC jest jednak wręcz przeciwnie. Mamy dowody na gospodarność.

- Zarząd kupił ostatnio samochody, w tym trzy skody za około 300 tysięcy złotych. Wśród załogi MPEC wywołało to duże kontrowersje.

- Nie było to 300 tys. zł, tylko 250 tys. Trzeba pamiętać, że samochody powyżej sześciu lat są kosztowne w utrzymaniu. 13 procent naszych samochodów użytkowanych jest przez ponad 10 lat, dlatego wymieniamy flotę. Na 11 kupionych aut dziewięć to pojazdy na wymianę. Kupiliśmy też samochody dostawcze i koparkę. W sumie mamy więc 90 samochodów. Ale oprócz tego mamy też 830 km rurociągów, do tego 10 tysięcy węzłów. Ich eksploatacją zajmuje się 420 osób, którzy pracują w 40 miejscach w różnych częściach miasta. Muszą tam dojechać. To oni są głównym użytkownikiem tych samochodów.

- Ale najdroższe skody są dla prezesów.

- Nie tylko. Skody zostały zakupione do celów służbowo-prywatnych. Jeżeli ja jednym z tych samochodów przyjeżdżam do pracy, to w ciągu dnia jest on używany przez pracowników administracji. A jak potrzeba to wsiadam i jadę nim sam. Samochód to nie jest symbol luksusu, to standard w przypadku kadry kierowniczej. Z samochodów służbowo-prywatnych korzysta także czterech kierowników zakładów eksploatacyjnych.

- Pracownicy przypominają, że poprzedni zarząd nie potrzebował nowych aut i nie wykorzystywał ich do celów prywatnych.

- Wcześniej były dwa służbowe samochody dla zarządu, jeden dwunastoletni, drugi sześcioletni. Byli kierowcy, z którymi przedstawiciele zarządu jeździli. Doszliśmy do wniosku, że możemy jeździć sami, a kierowcy będą wykorzystani do innych celów, np. do jazdy nową ciężarówką.

- Ale dlaczego w przetargu wskazano konkretne marki samochodów - skody i dacie?

- Przetargu nie przeprowadzaliśmy na podstawie ustawy o zamówieniach publicznych. Nie musieliśmy tego robić. Mamy takie prawo, aby samochody za taką kwotę zakupić na zasadzie tzw. zamówień sektorowych, na podstawie naszego regulaminu. Dlaczego skody i dacie? Ze względu na koszty eksploatacji ma sens ograniczanie się do określonych marek aut. Jeżeli do tej pory mieliśmy już kilka skod, to zdecydowaliśmy, że dalej będziemy kupować auta tej marki oraz dacie i fordy. Tak robi wiele firm. Trzeba jednak pamiętać, że wskazaliśmy markę, ale dostawców jest wielu. Wybraliśmy najkorzystniejszą ofertę.

- Pracownicy skarżą się, że na samochody są pieniądze, a oszczędzacie na materiałach biurowych.

- To jest nieporozumienie. Do tej pory mieliśmy własne drukarki i kupowaliśmy do nich papier, tusz. Okazuje się, że bardziej opłaca się aby wynająć firmę, która będzie dostarczać drukarki, tonery, papier i odpowiadać za obsługę sprzętu. Ogłosimy w tej sprawie przetarg. To jest racjonalne działanie, wszystko mamy dokładnie wyliczone.

- Tak jak to, że lepiej wydać 20 mln zł na nową siedzibę MPEC, zamiast na remont obecnej?

- Istniejący budynek z lat 60. nie jest już w odpowiednim stanie technicznym. Nie spełnia wszystkich wymogów przeciwpożarowych. Mamy dokumentację na remont budynku - pierwszy etap kosztowałby 5 mln zł, a całość 13 mln zł. Wszystkie osoby tutaj pracujące, około 120 osób, na czas remontu musiałyby się przenieść do kontenerów, które trzeba byłoby wynająć. Mamy półtorahektarową działkę w atrakcyjnej lokalizacji.

Brak jest uzasadnienia dla budowy na niej zaplecza magazynowego. A jest uchwała sprzed lat o budowie w tym miejscu nowej siedziby. To byłby budynek w pełni energooszczędny. Mieściłyby się w nim m.in.:pogotowie techniczne, dyspozytornia, wydział łączności i laboratorium. Na pozostałej części działki mogłyby powstać budynki dla Zarządu Infrastruktury Komunalnej i Transportu oraz dla Straży Miejskiej i Centrum Zarządzania Kryzysowego. Powstałyby więc trzy budynki po 5 tys. mkw oraz 400 miejsc parkingowych. My pokrylibyśmy koszty budowy swojego budynku. W przypadku dwóch pozostałych moglibyśmy oddać na nie część działki na zasadzie zamiany z miastem na inną w Krakowie, która byłaby niezbędna dla naszych potrzeb.

- A za co wybudowalibyście swoją siedzibę?

- Budynek wznoszony byłby w technologii energooszczędnej. Dzięki temu moglibyśmy skorzystać z programu „Lemur” Narodowego Funduszu Ochrony Środowiska. To pozwoliłoby otrzymać umorzoną pożyczkę w kwocie około 6 mln zł. Musielibyśmy jeszcze znaleźć 14 mln zł. Na terenie Krakowa mamy około 70 nieruchomości. Działka na ul. Kluczborskiej warta jest na przykład 12-15 mln zł. Gdybyśmy tylko ją sprzedali, mielibyśmy pieniądze na sfinansowanie tej inwestycje. Na pewno koszty budowy nie będą miały żadnego wpływu na cenę dostarczanego przez nas ciepła.

- Gospodarne jest pozbywanie się nieruchomości?

- Ich utrzymanie kosztuje. Miesięcznie płacimy 1 mln 650 tys. zł podatku od nieruchomości. Wzrosły też opłaty za wieczyste użytkowanie. Bez sensu jest więc utrzymywanie działek, czy nieruchomości, które są już niepotrzebne i tylko trzeba do nich dopłacać. Powołujemy zespół, który dokona dokładnego przeglądu naszych nieruchomości. Po tej analizie zadecydujemy, co możemy sprzedawać.

- Kierownikiem od nieruchomości jest Paweł Klimowicz. Pracownicy MPEC komentują, że były senator z wykształcenia jest romanistą i dostał pracę dzięki temu, że popiera prezydenta Krakowa Jacka Majchrowskiego.

- Pan Klimowicz pracuje u nas dwa i pół roku. Nie szkodzi, że jest romanistą. Ma niezbędne wykształcenie, studia podyplomowe z zakresu zarządzania i wycen nieruchomości. Swoje obowiązki wykonuje bez zarzutu. Być może komuś nie pasuje jego osoba, może jest za bardzo dokładny.

- Wiceprezesem został w zeszłym roku Jerzy Marcinko, który wcześniej był dyrektorem w Zarządzie Infrastruktury Komunalnej i Transportu.

- Pan prezes Marcinko przejął bardzo ważny obszar jakim są inwestycje. Nie można mu zarzucić, że się nie zna na tym. Był przecież w przeszłości dyrektorem Wydziału Inwestycji w Urzędzie Miasta, był też dyrektorem w ZIKIT. W tym roku zwiększyliśmy zakres inwestycji o ponad 30 proc. w porównaniu z rokiem 2015, bo zaangażowanie i zdolności organizacyjne prezesa Marcinko na to pozwalają. Ma wiele pracy. Zajmuje się też przetargami.

- I dlatego konkurs na kierownika zajmującego się przetargami wygrała osoba, która wcześniej pracowała w ZIKiT?

- Był konkurs, zgłosiło się kilkanaście osób i ta osoba, młoda prawniczka, wygrała. Decydowały kwalifikacje, a nie to, że wcześniej pracowała w ZIKiT.

- A jak to się stało, że Pan został prezesem?

- Prezesem zostałem po odejściu poprzedniej pani prezes. W tajnym głosowaniu wyboru dokonała jednomyślnie 6-osobowa rada nadzorcza, w której jest także dwóch przedstawicieli załogi. Wcześniej, przez rok, po wygraniu konkursu, byłem w zarządzie MPEC wiceprezesem ds. ekonomicznych.

Wiedza jaką zdobyłem wcześniej (także przez dwa lata w radzie nadzorczej MPEC) spowodowała, że dobrze poznałem problematykę przedsiębiorstwa. Nie ukrywam, że gdybym przyszedł z zewnątrz, to bym sobie „zęby połamał” na tej pracy. Mam natomiast doświadczenie na kierowniczych stanowiskach. Wcześniej byłem dyrektorem dużej firmy Opakomet, dyrektorem departamentu kredytów w centrali jednego z notowanych na giełdzie banków, prezesem Towarzystwa Budownictwa Społecznego.

- Zdaje Pan sobie sprawę, że teraz najważniejsza jest walka ze smogiem i wydatki na co innego będą budzić kontrowersje?

- Jeżeli chodzi o walkę ze smogiem to z osób składających wnioski o dopłatę z Urzędu Miasta do wymiany pieców, tylko 10 procent zgłasza chęć korzystania z naszej sieci. 90 procent wybiera inne media np. gaz. Mamy pieniądze na podłączenia do sieci ciepłowniczej, ale nie w pełni je wykorzystujemy, bo nie ma chętnych. W zeszłym roku podłączyliśmy 70 budynków.

- Dlaczego tak się dzieje, że ludzie wybierają gaz?

- Właściciel mieszkania sam może podpisać umowę z gazownią. W przypadku naszej sieci partnerem jest wspólnota mieszkaniowa albo właściciel budynku. Możemy do sieci podłączyć budynek jeżeli spełniony jest warunek ekonomiczny - nakłady poniesione na podłączenie muszą się zwrócić do 20 lat. Takie są wymogi prawa energetycznego. Jest jeszcze inna kwestia, na przykład na ul. Klasztornej przeprowadziliśmy ankietę, ile prywatnych domów chce się podłączyć do sieci. Znaczna część mieszkańców jest chętna, ale już połowa z nich nie zgodziła się, aby ciepłociąg przechodził przez ich działkę.

- Może MPEC jest za mało przekonujący?

- Organizujemy wiele akcji informacyjnych w prasie, radiu i telewizji - spotkania z mieszkańcami, zarządcami i właścicielami budynków, przeprowadzamy badania ankietowe. Stawiamy na terenie miasta punkty mobilne, w których mieszkańcy mogą się dowiedzieć wszystkiego o wymianie pieców. Staramy się robić to, co w naszej mocy.

emisja bez ograniczeń wiekowych
Wideo

Strefa Biznesu: Dlaczego chleb podrożał? Ile zapłacimy za bochenek?

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Polecane oferty

Wróć na dziennikpolski24.pl Dziennik Polski