Samolot rozbił się po pikniku lotniczym

Fot. Anna Kaczmarz

Cessna spadła na drzewa w parku

Cessna spadła na terenie parku. Leciały w niej cztery osoby, trzy zdołały tuż przed upadkiem wyskoczyć. - Bez spadochronów, samolot był za nisko - opowiadał jeden ze świadków. Pilot pozostał do końca i zginął. Trzy pozostałe osoby zostały przewiezione do szpitala.
Resztki samolotu, doszczętnie spalonego, leżały pomiędzy drzewami. Świadkowie twierdzą, że z cessną zaczęło dziać się coś złego w chwilę po starcie. - Widać było, że pilot chciał zawrócić w stronę lotniska, ale nie udało się. Samolot zaczął się palić już w powietrzu, widać było czarny dym - opowiada 13-letni Michał. Do wypadku doszło około godziny 18. Samolot spadł w niewielkiej odległości od ruchliwej ulicy Bora Komorowskiego. W pobliżu miejsca upadku znajduje się także plac ze stołami do ping-ponga i ławkami.
- Podobno w czasie wypadku na tych ławkach siedzieli starsi panowie i grali w karty - opowiada 13-letni Rafał.
Na miejscu tragedii zgromadziły się tłumy ludzi. Część z nich przyszła tu prosto z pikniku lotniczego, który odbywał się na lotnisku w Czyżynach. Rodzice pokazywali małym dzieciom wrak samolotu. Większość gapiów miała przy sobie aparaty fotograficzne, niektórzy lornetki. Zanim policjanci odgrodzili miejsce wypadku folią, ludzie pokazywali sobie rękę, która wystawała z samolotu. Niektórzy twierdzi, że widzą głowę, z której płynie krew. Kilka osób chwaliło się, że ma nakręcony w telefonie komórkowym upadek samolotu. - Dam go na You Tube - zapowiadał jeden z mieszkańców os. Oświecenia.
- Na razie nie możemy powiedzieć, jakie były przyczyny wypadku, czy zawinił człowiek, czy też maszyna. Zbada to komisja - powiedziała Katarzyna Padło z zespołu prasowego małopolskiej policji.
(AM)
ZOBACZ ZDJĘCIA