Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Samowola obok Rynku Głównego. Inwestor demoluje zabytek [WIDEO]

Małgorzata Mrowiec
Małgorzata Mrowiec
- To jest skandal. Tutaj widać, że pracami na dziko można przebudować jak się chce każdą kamienicę - mówi Grzegorz Sobol

Przez ściany klatki schodowej, od drugiego piętra po poddasze zabytkowej kamienicy przy ul. Szewskiej 27, biegnie świeży ślad wykonanych robót. Pracownicy jednego z właścicieli kamienicy wykuli bruzdy w murach i poprowadzili kable instalacji elektrycznej. Zamontowali też skrzynki elektryczne w wykutej wnęce. Mimo braku: projektu, pozwolenia na budowę, pozwolenia konserwatorskiego, jak też zgody wspólnoty mieszkaniowej.

Autor: Małgorzata Mrowiec

- Robotnicy młotami udarowymi borowali ściany w bezpośrednim sąsiedztwie instalacji gazowej. Nie dość, że nie wolno kuć w zabytkowych murach bez pozwolenia konserwatora zabytków, to jeszcze doszła obawa, że budynek może przy tym wylecieć w powietrze - denerwuje się Grzegorz Sobol, syn większościowych właścicieli kamienicy, jej mieszkaniec i radny dzielnicy I Stare Miasto.

Nie raz na miejsce wzywana była policja. Postępowanie w sprawie nielegalnej budowy instalacji elektrycznej prowadził Powiatowy Inspektorat Nadzoru Budowlanego. Wydał decyzję, zgodnie z którą inwestor - właściciel dwóch z trzech pomieszczeń na strychu - ma przywrócić do stanu poprzedniego zdemolowane teraz ściany. Decyzja nie jest ostateczna. Również wojewódzki konserwator w marcu nakazał demontaż instalacji i przywrócenie zabytku do stanu poprzedniego. - Jednak inwestor odwołał się od tej decyzji do ministra kultury i musimy czekać na jego orzeczenie. Kiedy sprawa się zakończy - trudno powiedzieć. Ale wciąż obowiązuje wstrzymanie prac - zaznacza wojewódzki konserwator zabytków Jan Janczykowski.

- A tymczasem jeszcze w ostatnim tygodniu kwietnia robotnik kuł przy skrzynkach - dorzuca na to Leszek Sobol, większościowy współwłaściciel kamienicy.

Nie pierwsza samowola

To nie pierwsza samowola w tej kamienicy na rogu Szewskiej i Plant, naprzeciwko dawnej restauracji „U Zalipianek”. Kamienicy - dodajmy - której fundamenty pamiętają XVI wiek, a obecne ściany pochodzą z XVIII-XIX wieku. W 2015 roku ówczesna właścicielka poddasza bez wymaganych pozwoleń usunęła ze strychu tzw. polepę, czyli rodzaj warstwy izolacyjnej stropu strychowego. Małopolski konserwator, tak jak w przypadku z tego roku, wstrzymał prace i nakazał wtedy przywrócenie zabytku do poprzedniego stanu.

- Strych zdemolowano w dziesięć dni, a konserwator dał wtedy pół roku i dwa tygodnie na wykonanie naprawy - komentuje z kolei z przekąsem Grzegorz Sobol, który uważa też, że urzędnicy działają tu opieszale, a przecież chodzi o cenny zabytek w ścisłym centrum miasta. - Gdy 6 lutego tego roku była kontrola Małopolskiego Urzędu Ochrony Zabytków, pracownicy urzędu nie wydali od razu decyzji wstrzymującej wykonywanie nielegalnych robót budowlanych. Wydali ją po ponad dwóch tygodniach, a w takim czasie można z powodzeniem dokończyć nielegalne prace - dodaje.

Poddasze zmieniło właściciela latem 2016 roku. Nowe samowolne roboty zaczęły się w lutym tego roku. Jan Janczykowski dziwi się działaniu właściciela. - Gdyby zachował procedury, przedstawił profesjonalny projekt, bez większego problemu dostałby pozwolenie na wykonanie instalacji elektrycznej, którą tam na górze musi mieć - mówi wojewódzki konserwator. - Możliwe, że - ponieważ spór sąsiedzki w budynku jest dość silny - mógł się spodziewać, że będą protesty, które uniemożliwią mu otrzymanie pozwolenia budowlanego i dlatego starał się wykonać instalację na dziko. Ale to go nie usprawiedliwia w żaden sposób. A jeszcze teraz tym większa jest nieufność właścicieli niższych części budynku i tym trudniej będzie sytuację rozwiązać - dodaje.

Konserwator odpowiada też na zarzut dotyczący opieszałości w wydawaniu decyzji odnośnie samowoli. Tłumaczy, że urząd niestety ma ograniczoną liczbę pracowników, a bardzo dużo spraw terminowych, które muszą być rozpatrzone w pierwszej kolejności, co wynika z przepisów. - Chociażby decyzje o ustaleniu warunków zabudowy. Jeżeli nie uzgodnimy takiej decyzji w ciągu dwóch tygodni, staje się automatycznie prawomocna i nasze uwagi krytyczne zgłoszone nawet tylko dzień później nie będą brane pod uwagę .

Czy współwłaściciele kamienicy rzeczywiście są nieufni? Owszem, odkąd najpierw usłyszeli o pomyśle nadbudowy, a później poznali też nową koncepcję, dotyczącą adaptacji poddasza. - Ze szkiców, które dostałem na moją prośbę, wynika, że na strychu planowane są dwa mieszkania albo - tak odczytuję te rysunki - pięć jednostek hostelowych. Ale w związku z tym przewidziano zburzenie zabytkowej klatki schodowej i wycięcie XIX-wiecznych belek stropowych, żeby uzyskać zgodną z normami wysokość pomieszczeń. Ja się na to nie zgadzam - mówi stanowczo Leszek Sobol.

Właściciel milczy

Chcieliśmy usłyszeć również wersję właściciela strychów. Zadzwoniliśmy. Zanim zadaliśmy mu pytanie, dlaczego bez odpowiednich pozwoleń pracownicy rozpoczęli roboty budowlane, przerwał, dopytując o radnego Sobola. Zaproponowaliśmy spotkanie, ale nie wyraził takiej chęci. Rozłączył się.

Grzegorz Sobol podsumowuje jeszcze: - To jest skandal, a nie sprawa sąsiedzkiego konfliktu. Tutaj widać jak w soczewce, że postępującymi pracami na dziko można przebudować jak się chce każdą kamienicę w tym mieście, nawet zabytkową - mówi gorzko.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na dziennikpolski24.pl Dziennik Polski