Arkadiusz Aleksander fetował kiedyś zwycięstwa Sandecji Nowy Sącz FOT. (KOW)
Rozmowa z ARKADIUSZEM ALEKSANDREM, byłym piłkarzem sądeckiego zespołu
- Owszem, była oferta z Nowego Sącza, ale wpłynęła w momencie, gdy byłem już po słowie z Arką Gdynia. Swoje dla Sandecji zrobiłem, rozegrałem w jej barwach 94 mecze, strzelając 47 goli. Niech się teraz wykażą inni, moi następcy.
- Kiedy we wrześniu Pana obecna drużyna sprawiła w Nowym Sączu "biało-czarnym" lanie, wygrywając 3:0, na prośbę o ocenienie swych niedawnych kolegów z zakłopotaniem pokręcił Pan tylko głową.
- A co miałem mówić? Każdy przecież widział, jak zagrała wówczas Sandecja. Jednak właśnie po tym spotkaniu z Arką nastąpiło przełamanie. Chłopacy wygrali w Rybniku, uwierzyli w swoje siły i w efekcie zajmują teraz miejsce w środku tabeli.
- To pozycja faktycznie odzwierciedlająca ich obecne możliwości?
- Widziałem sądeczan w telewizji w ich pucharowym meczu z Widzewem Łódź. Przecierałem oczy ze zdumienia. Niby ci sami piłkarze, podobne ustawienie na boisku, a jakże inna forma. Ta potyczka udowodniła, że w graczach Sandecji drzemie olbrzymi potencjał. Już trenera w tym głowa, żeby te ukryte umiejętności uzewnętrznić we właściwym momencie.
- Skoro mowa o trenerze, to uważa Pan, że to Ryszard Kuźma tak pozytywnie odmienił piłkarzy z Nowego Sącza?
- Nie mnie wnikać w takie sprawy. Nie przesiaduję przecież w szatni Sandecji, nie znam szkoleniowego warsztatu pana Kuźmy. Ale coś musi być na rzeczy.
- Czy te wspomniane przez Pana możliwości Sandecji upoważniają ją do marzeń o ekstraklasie?
- W tym sezonie to jeszcze chyba mało realne. Strata do liderów jest zbyt duża. Wydaje mi się, że zawodnicy Sandecji spokojnie utrzymają się w pierwszej lidze i skoncentrują się na występach w Pucharze Polski.
- Możliwe, że w półfinale trafią na Arkę Gdynia, w której Pan występuje.
- Zgadza się. Pod warunkiem, że Sandecja wyeliminuje Zagłębie Lubin, a my poradzimy sobie z Miedzią Legnica. I w jednym, i w drugim przypadku każde rozstrzygnięcie jest możliwe. Istnieje zatem szansa, że ponownie pojawię się na stadionie przy ulicy Kilińskiego.
- Serce zabije Panu w żywszym rytmie?
- Urodziłem się i wychowałem w Nowym Sączu, tego już nic nie zmieni.
- Pozostaje Pan zatem kibicem Sandecji?
- Kibic to może za duże słowo. Ale nie ukrywam, że dobrze jej życzę. Śledzę wyniki "biało-czarnych" i z satysfakcją przyjmuję każdy ich sukces.
- Dlaczego nie wziął Pan udziału w niedawnym wyjeździe swojego klubu, Arki Gdynia, do Stanów Zjednoczonych?
- Zatrzymały mnie w kraju obowiązki rodzinne. Koledzy z drużyny śmiali się, że oni lecą do New Yorku, a ja jadę do New Sącza.
Rozmawiał Daniel Weimer
Dołącz do nas na Facebooku!
Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!
Dołącz do nas na X!
Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.
Kontakt z redakcją
Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?