Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Sandecja. Trener Dariusz Dudek: Nadal jestem na walizkach [Wywiad]

Remigiusz Szurek
Remigiusz Szurek
Dariusz Dudek jako gracz Legii Warszawa zagrał m.in. przeciwko wielkiej FC Barcelonie
Dariusz Dudek jako gracz Legii Warszawa zagrał m.in. przeciwko wielkiej FC Barcelonie Fot. Archiwum D.Dudek
Rozmawiamy z trenerem pierwszoligowej Sandecji Nowy Sącz Dariuszem Dudkiem.

Mówiąc Dudek kibice w naszym kraju myślą Jurek, ten z Liverpoolu. Ale jest też młodszy brat, Dariusz, który również zaczyna coś znaczyć w piłkarskim świecie.

Wymawiając słowo Dudek od razu mamy skojarzenie z Ligą Mistrzów i wielkim osiągnięciem Jurka, jako bramkarza Liverpool FC. Mój brat osiągnął mega sukces, podobnie układa mu się w życiu. Teraz cieszymy się z wyczynów Roberta Lewandowskiego, a kilkanaście lat temu podobnie było właśnie z Jurkiem, gdy występował w Amglii. Zdołał zapisać się złotymi literami w historii piłki nożnej. Ja, zacytuję klasyka, wiecznie byłem drugi. (śmiech) Jestem dumny z brata i po prostu robię swoje. Grałem w erkstraklasie oraz w pucharach przeciwko FC Barcelonie czy Schalke 04 (w barwach Legii Warszawa – przyp. red.). To mi się udało, spełniłem dziecięce marzenia. Teraz już jako trener nadal robię swoje, patrzę do przodu.

Zadomowił się już Pan w Nowym Sączu?

Niestety, jak widać życie trenera jest „usłane” różami, nadal jestem na walizkach. (śmiech) 11 stycznia rozpoczynamy przygotowania do kolejnej rundy w pierwszej lidze. W teorii mamy wolne, ale w praktyce sporo rzeczy jest do załatwienia. Cały czas pracuję. Mamy trochę problemów, choćby z bazą treningową. Mam nadzieję, że prezydent Ludomir Handzel doprowadzi do tego, że w Nowym Sączu powstanie nowy stadion. Teraz mamy również problemy w postaci braku oświetlonego boiska ze sztuczną murawą. Jestem polskim trenerem, dostosuję się do tego, co mam, ale trzeba takie kwestie poprawiać, tuszować je.

Czy są jakieś miejsca, które szczególnie przypadły Panu do gustu?

Nowy Sącz jest bardzo pięknym miastem, ale prócz rynku nie widziałem na razie zbyt wiele. Swoje robi praca od rana do wieczora w klubie. Nie było jeszcze sposobności wyjazdu po okolicy, ale taka szansa możliwe, że pojawi się niebawem.

Święta Bożego Narodzenia za nami. Jak świętował je Pan w tym dziwnym 2020 roku?

To dla mnie najważniejszy czas. W tym roku również świętowaliśmy w gronie rodzinnym, ale tym razem u mnie w Sosnowcu, nie u Jurka. Była moja mama, brat z rodziną, teściowie mojej żony, moje dzieci Szymon i Dawid.

Bardzo lubię barszcz z uszkami i karpia. To moje ulubione wigilijne potrawy, które w tym czasie smakują najlepiej. Do tego trzeba koniecznie wspomnieć o naszej śląskiej moczce (inaczej bryja, przygotowywana ze specjalnego rodzaju piernika, migdałów, rodzynek, suszonych śliwek, suszonych moreli, gruszek, suszonych fig, suszonych daktyli, orzechów laskowych i dużej ilości ciemnego piwa, w którym moczy się składniki).

Przy wigilijnym stole humor mógł Panu dopisywać. Pod koniec roku zanotowaliście serię sześciu meczów bez porażki.

Cieszy mnie to, że przegraliśmy jedynie z Koroną (0:1). Już po dwóch wspólnych treningach funkcjonowaliśmy lepiej, co dało się zauważyć. W Kielcach przegraliśmy po błędzie, ale mogło skończyć się na 0:0. Czasem jednak lepiej upaść na kolana, by można było się odbić. Zespół Sandecji miał za sobą dziesięć porażek i remis. Szybko złapaliśmy „feeling” z zespołem. Dokonaliśmy naszych zmian: poprawiliśmy grę w destrukcji. Wcześniej drużyna traciła trzy gole na mecz, ciężko wtedy wygrać. Musieliśmy działać szybko, grać bliżej siebie w defensywie. Efekty przyszły szybko. Oby passa trwała jak najdłużej, ale w piłce różnie z tym bywa. Byłem nawet trochę zły z tego powodu, że już kończymy grę w tym roku. Podobnie zawodnicy.

To jeszcze odbijmy na moment od futbolu. Sylwester z Dwójką czy z Polsatem?

Sprytne pytanie. (śmiech) Można by odpowiedzieć dyplomatycznie – w gronie najbliższych, z moją żoną. W tym roku, z powodu pandemii, będziemy w domu, ale niekoniecznie przed telewizorem, bo przecież można się bawić inaczej.

A pamięta Pan poprzednie imprezy sylwestrowe?

Było tego trochę, sporo by mówić. Kiedyś byłem choćby na Filipinach, ale teraz mogę się dobrze bawić w domu. Mieszkamy w Sosnowcu na osiedlu nieopodal stadionu Zagłębia, przy okazji wizyty zapraszam kiedyś do nas.

Wróćmy do Sandecji. Jak to jest wchodzić do rozbitego zespołu? Taki zastał Pan w Nowym Sączu, po zwolnieniu trenera Piotra Mandrysza.

Bardzo dużo wyciągnąłem jeszcze w trakcie współpracy z Rafałem Kubowem, trenerem przygotowania mentalnego. Pracowaliśmy razem w GKS i Zagłębiu. Jest bardzo dobrym fachowcem. Co do trenera Mandrysza, nigdy nie jest fajnie zwalniać kogoś po serii porażek, ale ciężko nawet było znaleźć szkoleniowca z taką passą. My, jako piłkarze, nigdy nie mieliśmy takiej serii w naszych klubach.

Morale właściwie nie istniało. U mnie jest jednak tak, że po pierwsze nie ma rzeczy niemożliwych. Uśmiecham się po wygranej i po porażce. Do każdego dnia podchodzę z dużą dozą optymizmu. Tego wymagam również od piłkarzy. Lubię ciężko pracować. W Sandecji szybko złapaliśmy kontakt, zespół wiedział czego od nich wymagam, każdy widział w tym sens.

Niedawno rozmawiałem z wiceprezesem Sandecji Arkadiuszem Aleksandrem. Arek przyznał, że rozmowy z Panem były krótkie i konkretne.

Potwierdzam. Niedawno czytałem o trenerze Leszku Ojrzyńskim, przedstawionym jako strażak w ekstraklasie. Ja chyba powoli łapię taką łatkę, tyle że w pierwszej lidze, ale moim marzeniem jest otrzymać szansę właśnie w elicie. Co do Sandecji, rozmowa była krótka, konkretna a o tyle łatwa, że w tym sezonie do drugiej ligi spada tylko jeden klub. Miałem inne oferty, ale bardzo dobrze znam ten poziom pierwszoligowy. Podpisując kontrakt z Sandecję i tak 95 procent ludzi mówiło, że ten jeden spadkowicz już jest, ale niech mówią.

Teraz przed nami spokojniejsza przerwa. Nie zamierzam jednak przyjmować tych wszystkich pochwał i nic z tym nie robić. Chcę ciężko pracować, szybko się utrzymać. Sandecja jest klubem z tradycjami i powinna być przynajmniej w połowie tabeli.

Nie miał Pan gdzieś w głowie czarnej myśli, że nie uda się zmienić tego ścierniska w Sandecji w San Francisco?

To była mega trudna sytuacja. Czasem ludzie miewają momenty zastanowienia w stylu nie bierz tego, będzie ciężko, ale ja jestem optymistą i patrzę w drugą stronę.

To daje się słyszeć nawet teraz, gdy rozmawiamy. Jest pozytywnie.

(Śmiech) Jeśli miałem cztery punkty straty do kolejnego zespołu i przed sobą 20 kolejek, to gdybym nie zdołał tego odrobić, byłbym po prostu słabym trenerem. Nowy Sącz jest fajnym miastem, Sandecja fajnym klubem. Są tutaj dobre warunki do rozwoju, przyszły wyniki, wraz z nimi sponsorzy i pieniądze. Lubię rozmawiać, to podstawa do tego, by budować rodzinną atmosferę.

Zacytuję coś. „Uwierzyliśmy w siebie. Po dziesięciu porażkach morale było na samym dnie. Trenerzy Dariusz Dudek i Marcin Malinowski zrobili wszystko, by podnieść nas z tego psychicznego dołka” - mówił nam niedawno kapitan Sandecji Dawid Szufryn. Zdaje się, że jest Pan świetnym psychologiem.

Mnie mogą tylko cieszyć słowa kapitana, głosu szatni. Fajnie pracować z ludźmi, którzy oddają serce dla klubu. Dla mnie jednostka nie istnieje, ale zespół już tak. Cieszę się z tego, co potwierdza Dawid, że zawodnicy orzyjęli to, co zaproponowaliśmy jako szkoleniowcy. Nie było to może lekkie i przyjemne, ale zdało egzamin.

Ma Pan jakieś szczególne metody motywacji?

Jest tego sporo, a jedną z nich jest pokaz. Uwielbiam ludzi z doświadczeniem, ale nie tym wyniesionym z książek, ale w praktyce. Marcin Malinowski (asystent Dudka w Sandecji) jest tego bardzo dobrym przykładem – był bardzo dobrym piłkarzem, teraz jest bardzo dobrym trenerem. Po każdym treningu Sandecji idę sobie poćwiczyć na siłowni. Spotykamy się tam z zawodnikami. Jest rozmowa w luźniejszej atmosferze. I to już element motywacji i jedna z wielu technik.

Plany na rok 2021?

Najważniejsze, to by utrzymać Sandecję w pierwszej lidze. To był mój cel i plan: pracować ciężko, ale z głową. Po zakończeniu sezonu będziemy nadal patrzeć na to, co przyniesie nam życie.

emisja bez ograniczeń wiekowych
Wideo

Konferencja prasowa po meczu Korona Kielce - Radomiak Radom 4:0

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Polecane oferty

Materiały promocyjne partnera

Materiał oryginalny: Sandecja. Trener Dariusz Dudek: Nadal jestem na walizkach [Wywiad] - Gazeta Krakowska

Wróć na dziennikpolski24.pl Dziennik Polski