Niespełna 20 min pozostawało do końca spotkania sądeczan z GKS Katowice, gdy chwilę nieuwagi obrońców gości przytomnie wykorzystał Mateusz Bartków, kierując piłkę do siatki. Jak się wkrótce miało okazać, gol ten przesądził o jak najbardziej zasłużonym zwycięstwie podopiecznych trenera Piotra Stacha.
_– Nie jest ważne, kto wpisał się na listę snajperów, chociaż oczywiście szczęśliwy jestem, że wypadło właśnie na mnie – _podkreśla strzelec bramki.
Bartków do siatki „Gieksy” mógł trafić już na początku spotkania, ale wtedy po jego „główce” piłka odbiła się od słupka.
– Zabrakło szczęścia. Nie opuściło mnie ono po przerwie _– kontynuuje piłkarz, który na pozycji defensywnego pomocnika zastąpił Mateja Nathera. _– Po dośrodkowaniu Łukasza Grzeszczyka i muśnięciu futbolówki przez Dawida Szufryna znalazłem sie w tak dogodnej sytuacji, że wystarczyło dopełnić formalności. Szczerze mówiąc, obawialiśmy się tego meczu. GKS to przecież markowa drużyna. Ale udało się. Wywalczyliśmy trzy punkty i __to jest teraz najważniejsze.
Po meczu kibice długo dziękowali swym ulubieńcom za dostarczone im emocje. Fani „biało-czarnych” jak gdyby wyczuli, że ci zagrają najlepszy mecz w rundzie jesiennej, bowiem w sile półtora tysiąca osób zjawili się na trybunach.
– Publiczność stworzyła wspaniałą atmosferę – zachwyca się Marcin Makuch. – Dla tak reagujących widzów aż chce się grać. Uważam, że daliśmy z siebie wszystko, wydzierając zdobycz z __paszczy lwa.
Podobne uczucia towarzyszyły Kamilowi Słabemu, innemu bocznemu obrońcy Sandecji, zdaniem wielu obserwatorów najlepszemu aktorowi piątkowego widowiska. – Dziękuję fanom za __ten doping – mówi 21-latek . – Myślę, że stanęliśmy na wysokości zadania. Teraz powinno się nam grać już łatwiej, zrzuciliśmy bowiem z siebie balast psychiczny. Mam nadzieję, że wygrana z __„Gieksą” będzie początkiem dobrej passy.
Współautor zwycięskiego gola Łukasz Grzeszczyk podkreśla, że remis Sandecji nic nie dawał, więc do końca wraz z kolegami musiał walczyć o zwycięstwo.
– Sprawę powinniśmy byli załatwić już przed przerwą, ale wówczas w trzech przypadkach zabrakło nam dokładności. Gdybyśmy trafili, nie byłoby niepotrzebnej nerwówki – _zauważa._
W bramce Sandecji nieoczekiwanie stanął Łukasz Radliński, zastępując etatowego dotąd golkipera Marka Kozioła i w dwóch przypadkach uchronił zespół przed stratą gola.
_– Taka była decyzja trenera. Nie pozostaje mi nic innego, jak nadal walczyć z Markiem o miejsce między słupkami – _deklaruje Radliński.
Na koniec o nietypowej dedykacji trenera Stacha, który, za zgodą drużyny, piątkowe zwycięstwo sprezentował urodzonemu 28 października pierwszemu wnukowi Oliwierowi.
Dołącz do nas na Facebooku!
Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!
Dołącz do nas na X!
Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.
Kontakt z redakcją
Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?